-
Córeczko – Wyszeptał. Powiedział to z takim uczuciem, z miłością. Poczułam
ciepło na sercu, a po moim policzku spłynęła jedna, zbłąkana łza.
-
Poznał mnie pan? – Spytałam. Nie wiedziałam jak mam się do niego zwracać.
Przecież nie powiem do niego tato. Dlatego zdecydowałam się na pan.
- Zmieniłaś
się. Ale wyrosłaś.
-
Skąd pan wie, że się zmieniłam? Przecież nigdy mnie pan nie widział.
-
Dostawałem od twojej mamy zdjęcia co roku. Ale od trzech lat nie dostałem ani
jednego. Przez ten czas bardzo się zmieniłaś. Jesteś już prawie dorosła. I
proszę cię, nie mów do mnie pan. Mów do mnie po imieniu – powiedział. Pokiwałam
głową na znak, że się zgadzam. – Poczekaj chwilkę, tylko przełożę moje
spotkanie.
-
Nie, nie rób sobie kłopotu. Nie chcę, żebyś z mojego powodu zmieniał swoje
plany – odparłam. On mnie jednak nie posłuchał, tylko chwycił za słuchawkę
telefonu i wybrał jeden z guzików na klawiaturze.
- Pani Sofio, proszę, żeby przełożyła pani
moje spotkanie na jutro… No dobrze, w takim razie o godzinę… Tak… I niech nikt
mi nie przeszkadza teraz… Dziękuję. – I zakończył rozmowę.
-
No niestety nie udało mi się przesunąć spotkania na jutro, więc mamy godzinę
teraz. Chodź, usiądziemy na kanapie. – Wskazał na stojące meble w rogu pomieszczenia.
– Może chcesz się czegoś napić? – spytał.
-
Wody, jeżeli można. – Chwycił karafkę stojącą na szklanym stoliku i nalał mi
cieczy do szklanki.
-
Nawet nie wiesz jak długo czekałem na to, by cię spotkać. Myślałem, że nigdy do
tego nie dojdzie. Moja mała córeczka.
-
Już nie taka mała – powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-
Dla mnie zawsze będziesz mała. Jesteś tu sama?
-
Nie, przyjechałam z przyjaciółką. Jest na korytarzu – odpowiedziałam.
-
Rodzice wiedzą, że tu jesteś?
-
Tak, wiedzą.
-
To dobrze. Cieszę się, że wreszcie cię spotkałem. Czytałaś moje listy?
-
Niedawno się o tobie dowiedziałam i mama dała mi je do przeczytania. Przez całe
swoje życie nie miałam pojęcia o twoim istnieniu. Żyłam w kłamstwie –
powiedziałam. Oboje nieco posmutnieliśmy.
-
Przepraszam cię. Przepraszam za wszystko. To wszystko nie powinno mieć miejsca.
Powinienem walczyć o was do końca. Byłem głupi. Poddałem się. Nie chciałem
niszczyć nowego związku twojej matki. Wchodzić butami w wasze życie. – Mówiąc to
złapał mnie za dłoń.
-
Nie masz za co przepraszać. Słyszałam trochę o tobie i wiem, że próbowałeś nas
znaleźć. To moi rodzice zataili to wszystko. Ale kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw
– powiedziałam i nie wiem czemu, ale po prostu go przytuliłam. Na początku był
zaskoczony moim zachowaniem, ale chwilę później ocknął się i zamknął mnie w
swoim uścisku. Jak na pierwszy rzut oka wydawał się naprawdę w porządku
facetem. W jego ramionach czułam się tak jakoś bezpiecznie, dobrze. Trochę
zmieszana i lekko zawstydzona odsunęłam się od niego i wzięłam łyk wody.
-
Może chciałabyś zobaczyć moją wytwórnię?
-
Bardzo chętnie, ale raczej nie dzisiaj. Ty masz mało czasu, a poza tym Emma na
mnie czeka na korytarzu, nie chcę, żeby się zanudziła. Może kiedy indziej -
odparłam.
-
Masz rację. To głupio zabrzmi, ale mogę numer twojego telefonu? Chciałbym być z
tobą w kontakcie – spytał z nutką niepewności w głosie.
-
Oczywiście. – Wyciągnęłam kawałek kartki i napisałam na nim ciąg cyfr. – Proszę
– powiedziałam podając mu papier.
-
Masz jakieś plany na wieczór?
-
Raczej nie. Nic nie planowałyśmy z Emmą. A czemu pytasz?
-
Może wpadłybyście do mnie na kolację? Pogadalibyśmy, spędzili trochę czasu. Co
ty na to?
-
Z chęcią – odpowiedziałam.
-
To adres przyślę ci smsem. – W tym samym momencie usłyszeliśmy pukanie do
drzwi. Robert powiedział proszę i chwilę potem w gabinecie znalazła się sekretarka.
-
Panie Robercie, musi się pan już zbierać. Zostało panu niewiele czasu do
spotkania – odrzekła.
-
Dobrze, dziękuję za informację. Zaraz będę się zbierał. – I wyszła.
-
To ja już się będę zbierała. Dziękuję za tą krótką rozmowę. Cieszę się, że
mogłam cię zobaczyć – powiedziałam.
-
To ja ci dziękuję. Nawet nie wiesz ile sprawiłaś mi szczęścia swoim pojawieniem
się. Ale dzisiaj zobaczymy się jeszcze raz. Tylko weź ze sobą przyjaciółkę.
-
Na pewno wezmę. To do widzenia.
-
Do zobaczenia. – Posłałam mu delikatny uśmiech i wyszłam. Nie było tak źle.
Nawet nie wiem czym się tak denerwowałam. To miły i ciepły człowiek. Czuję, że
bez problemu można się z nim dogadać. Co ja mówię, na pewno się da. W końcu to
mój ojciec. Mamy te same geny. Jestem częścią jego. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu w celu znalezienia mojej przyjaciółki. Stała przy biurku i
prowadziła konwersację z sekretarką. Podeszłam do niej.
-
Więc wystarczy, że będzie się pani rozciągała codziennie i wykonywała kilka
ćwiczeń. – Mówiła coś do tej kobiety.
-
Już jestem – powiedziałam.
-
O, nie zauważyłam jak wyszłaś z gabinetu. – Zwróciła się do mnie Emma.
-
Już możemy iść.
-
Ok. To do widzenia. – Pożegnałyśmy się z sekretarką i wyszłyśmy z budynku.
-
I jak było? Opowiadaj. – Zaczęłam opowiadać jej cały przebieg spotkania. Ani
razu mi nie przerwała i uważnie słuchała.
- …
No i zaprosił nas dzisiaj na kolację do siebie. – Zakończyłam swoją opowieść.
-
Czyli ogólnie było w porządku i nie było się czym stresować. No widzisz, nie
taki diabeł straszny jak go malują – powiedziała i przytuliła mnie.
-
Oj tam. Ty też byś się denerwowała – odparłam i pokazałam jej język.
-
Mam pewien pomysł.
-
Jaki? – spytałam.
-
Co powiesz na zakupy? Kupiłybyśmy sobie coś nowego. Coś na kolację u twojego
taty.
-
A wiesz co. Dobry pomysł.
-
No to chodźmy. – Wzięłyśmy się pod ręce i ruszyłyśmy w stronę centrum
handlowego.
Dotarłyśmy na miejsce po jakiś dwudziestu minutach. Budynek był bardzo
duży. Ze dwa razy większy niż największa galeria, jaką znam w Londynie. Była
zbudowana w nowoczesnym stylu, przeważały w niej elementy wykonane ze szkła.
Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobała. Aż zachęcała do wejścia do środka.
-
Może zrobimy sobie fotkę, co ty na to? – spytałam.
-
Bardzo chętnie. - Wyciągnęłam telefon i po ówczesnym ustawieniu cyknęłam nam
zdjęcie.
-
Wiesz, może lepiej, jeżeli poprosimy kogoś, żeby zrobił nam zdjęcie. Bo to nie
wyszło najlepiej – powiedziała Emma.
-
Masz rację. – Długo nie musiałam czekać, bo zaraz moja towarzyszka podeszła do
przechodzącej akurat młodej dziewczyny.
-
Hej. Mam prośbę, mogłabyś zrobić zdjęcie mi i mojej kumpeli? – zapytała.
-
Jasne. – Podałyśmy jej komórkę i stanęłyśmy we wcześniejszym miejscu.
-
Przesuńcie się trochę w swoje lewo. – Poinstruowała nas.
-
I gotowe – odparła i oddała nam telefon.
-
Wielkie dzięki.
-
Nie ma za co. Cześć. – Pożegnała się i odeszła. My też chwilę potem udałyśmy
się do wewnątrz centrum.
W
środku słychać było muzykę, która rozbrzmiewała z głośników i umilała zakupy.
Gdzie się nie spojrzało, to widziało się mnóstwo ludzi. Różnorodność kolorów i
sklepów powodowała, że nie wiadomo było gdzie pójść najpierw. Podeszłyśmy do
rozkładu galerii. Jednak ilość nazw na nim nas zszokowała i zdecydowałyśmy się
po prostu pochodzić po budynku i wchodzić do ewentualnych sklepów, gdy nam się
spodobają.
Wędrowałyśmy już chyba ze dwie godziny. Każda z nas miała już przynajmniej
ze trzy torebki z zakupami, lecz nic z tych rzeczy nie było na dzisiejszą
kolację. Lubię chodzić po sklepach, ale szczerze mówiąc byłam już zmęczona.
-
Może tu będzie coś fajnego. Chodź. – I weszłyśmy do kolejnego.
Po
paru minutach szperania po wieszakach, ja i Emma znalazłyśmy zestawy ubrań dla
siebie. Udałyśmy się do przymierzalni. Przebrane wyszłyśmy w tym samym
momencie. Moja przyjaciółka wyglądała bardzo ładnie i dziewczęco. Miała na
sobie czerwoną spódnicę sięgającą do kolan, koszulę w kolorze jasnego jeansu,
białe trampki, okulary przeciwsłoneczne i słomiany kapelusz. Prezentowała się
znakomicie.
Ja byłam za to ubrana w jasne jeansy (rurki), trampki podobne do Emmy, jasną
bluzkę w paski i kilka dodatków. Ogólnie podobałam się sobie w tym zestawie.
-
Wow, ślicznie wyglądasz – powiedziałam.
- I vice
versa. To co, przebieramy się i do kasy? – spytała.
-
Do kasy i do domu. Już mam dosyć.
-
W sumie ja też jestem już zmęczona. No, to przebieramy się. – I wróciłyśmy do
naszych przymierzalni.
Po
godzinie dotarłyśmy do domu. Rzuciłam się na kanapę, kładąc obok swoje torby z
zakupami.
-
Nie mam na nic siły – stwierdziłam.
-
Ja też – odparła Emma, powtarzając moją czynność sprzed minuty. Teraz obie
leżałyśmy na sofie, kompletnie wyplute z sił.
-
Co powiesz na zamówienie pizzy? Jakoś nie uśmiecha mi się teraz gotować –
powiedziała.
-
Jak zawsze świetny pomysł Emma. – I zaczęłyśmy się śmiać.
-
Jaką bierzemy?
- Jaką
wybierzesz taka będzie, tylko nie hawajską, bo nie lubię. – Poczułam drgania w
mojej kieszeni. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. To była mama.
C:
Halo?
M:
Cześć córciu. Jak tam u ciebie?
C:
Hej mamuś. A bardzo dobrze. Widziałam się dzisiaj z Robertem.
M: Naprawdę? I jak cię przyjął?
M: Naprawdę? I jak cię przyjął?
C:
Bardzo dobrze. To miły i ciepły człowiek. Można z nim normalnie pogadać. Był
zaskoczony, wzruszony i szczęśliwy.
M:
To cieszę się. Czyli nic się nie zmienił.
C:
Mamo, chyba nie będziesz mi teraz płakać? Hmm.
M:
Nie, nie. Po prostu to wspomnienia, rozumiesz.
C:
Rozumiem, rozumiem. Dzisiaj idę z Emmą do niego na kolację. Zaprosił nas.
M:
To fajnie. On świetnie gotuje, więc może będziesz miała okazję spróbować coś z
jego wyrobów. Oczywiście, jeżeli sam zajmie się jedzeniem.
C:
Zobaczy się. A co tam u was?
M:
Po staremu i po nowemu. Ojciec jak zawsze jest na wyjeździe, więc siedzę sama w
domu.
C:
Przykro mi. To to należy do po staremu, a co jest po nowemu?
M:
Pamiętasz, jak powiedziałaś mi o tym ogłoszeniu o poszukiwaniu kucharzy w
jednej z restauracji?
C:
No pamiętam. I co?
M:
Zgłosiłam się tam i zostałam przyjęta.
C:
Aaaa!! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Widzisz, mówiłam ci, że czasem coś się
kończy, żeby coś się zaczęło.
M: Mówiłaś,
mówiłaś. Ach, moja mądra dziewczynka. Haha
C:
Cieszę się, że ułożyło ci się z pracą.
M:
Ja też kochanie, ja też. Dobra, to ja ci już nie przeszkadzam. Pozdrów Emmę
córciu.
C:
Pozdrowię. A ty pozdrów tatę.
M:
Dobrze kochanie. Pa pa
C:
Pa mamuś.
Cieszę się, że mama znalazła sobie pracę i
to taką, którą lubi. A wręcz kocha. Gotowanie to jej miłość, pasja. Denerwuje
mnie tylko tata. Mówił, że postara się zmienić, że więcej czasu będzie spędzać
w domu. A on co? Znowu cały czas na wyjazdach. Mam wrażenie, że ma nas w
głębokim poważaniu. Że praca jest dla niego ważniejsza od rodziny. Eh, dlaczego
wszystko nie może być dobrze. Tylko pół musi być kiepsko, a pół lepiej.
-
Mama dzwoniła? – spytała Emma.
-
Tak. Masz pozdrowienia.
-
Dziękuję. Zamówiłam już pizzę, powinna być za niedługo. A co tam u twojej mamy?
Wszystko ok?
-
Tak, znalazła pracę.
-
O, to fajnie. – Poczułam krótkie wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon. Sms
od nieznanego numeru.
Od
*********:
Witaj
Emmo, to ja Robert. Nie będę Ci podawał adresu mojego mieszkania, tylko
podstawię pod was auto z szoferem. Zawiezie was do mnie. Będzie po was o 17:00.
Może być? Jeżeli tak, to wyślij mi adres waszego zamieszkania.
Odpisałam mu i podałam nasz adres. Musi być
naprawdę bogaty, skoro posiada szofera. No, ale co się dziwić. W końcu to dość
znany producent muzyczny. Powiedziałam o wszystkim Emmie. Po jakiś piętnastu
minutach przyjechała pizza.
Po
dwóch godzinach musiałyśmy zacząć się szykować do wyjścia. Wzięłam szybki
prysznic, zrobiłam sobie lekki makijaż i ubrałam się we wcześniej kupiony
zestaw. I czekałam na moją przyjaciółkę. W między czasie zastanawiałam się jak
będzie wyglądać jego mieszkanie i w ogóle cała kolacja. Muszę przyznać, że jak
na pierwszy raz dzisiaj, to wyjątkowo dobrze nam się rozmawiało, swobodnie. Mam
nadzieję, że na naszym, wieczornym spotkaniu będzie tak samo. Nagle zadzwonił
domofon. Odebrałam go.
C:
Halo?
K:
Dobry wieczór. Panna Carly Winter?
C:
Zgadza się.
K:
Jestem szoferem od Pana Roberta. Czekam na panie na dole.
C:
Dobrze, zaraz zejdziemy.
-
Emma! Jesteś gotowa!? Szofer czeka! – krzyknęłam do niej.
-
Już idę! … Gotowa. Chodźmy. – Chwyciłam torbę i wyszłyśmy. Przed budynkiem stał
czarny jaguar. Na jego widok obie z Emmą zrobiłyśmy wielkie oczy, a szczęka opadła nam do
ziemi. Przy drzwiach stał mężczyzna ubrany w garnitur. Wyglądał na około
pięćdziesiąt lat.
-
Panna Carly? – spytał.
-
Tak – odpowiedziałam.
-
Zapraszam. – Otworzył nam drzwi i wsiadłyśmy. Po chwili ruszyliśmy w nieznanym
nam kierunku.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heej. I mamy 26 rozdział. Ostatnio na moim asku pojawiło się pytanie ile planuję zrobić rozdziałów. Więc od razu odpowiem również tutaj. Nie mam pojęcie ile jeszcze będzie rozdziałów. Mam pomysł na to opowiadanie, ale piszę tak na spontana, nie planując ilości postów :)
Witam nowych czytelników. Cieszę się, że ktoś nowy tu jeszcze zagląda :D
I dziękuję tym, którzy cały czas ze mną są i zostawiają swoje opinie pod każdym postem.
Bierzcie udział w ankiecie dotyczącej gościa w opowiadaniu, bo zostało tylko pięć dni na głosowanie, a póki co prowadzi 30 Seconds To Mars :)
Dobra, nie zanudzam.
Buziaki, Wasza Maarit :**
Ale tu się pozmieniało - perfekcyjny szablon.
OdpowiedzUsuńWidzę, że akcja toczyła się w różne strony - i dotarła do celu.
Awwr długo mi tutaj nie było, tęskniłam bardzo za czytaniem bloga.
Cieszę się, że szczęścia dziewczyn.
Przepraszam, że tak długo mnie tutaj nie było...
Również za ten krótki komentarz, ale chciałam ci pokazać, że czytam :)
Pozdrawiam cię i życzę weny.
http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/
A dziękuję Ci. Szablon, to robota mojej przyjaciółki :)
UsuńAno działo się i dziać będzie. Przynajmniej mam nadzieję. Hihi
Nie masz za co przepraszać. Ja wszystko rozumiem. Sama jestem w sytuacji, gdzie nie mam kiedy wchodzić na blogi, które czytam i zostawiać na nich komentarzy. Niestety.
Dziękuję Ci za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Ciekawa jestem tej kolacji, bo choć na razie wszystko wydaje się układać, to kto wie, jak będzie dalej.
OdpowiedzUsuńTak wgl to im zazdroszczę. Też bym tak chciała, żeby po mnie szofer podjechał. To by było takie ekstrawaganckie. Nic, może kiedyś się dorobię i sama zatrudnię kogoś takiego. A jak nie, to trudno, będę musiała sobie to tylko wyobrazić ;)
Przez Carly i Emmę nabrałam ochoty na szalone zakupy... Gosh, jak nie ja, nie poznaję siebie ;)
Czekam niecierpliwie na następną notkę.
Pozdrawiam!
Ja sama nie wiem, jak będzie wyglądała ta kolacja. Ha ha :D
UsuńNo nie, fajnie byłoby się przejechać bryką z szoferem :)
Pomarzyć zawsze można.
Dziękuję Ci za komentarz. Zawsze jak czytam je od Ciebie, to buzia mi się cieszy. Haha
Buziaki, Maarit :*
Heej ;*
OdpowiedzUsuńDopiero teraz przypadkiem weszłam na twojego bloga. I od razu pochłonęłam wszystkie twoje rozdziały. Trochę zajęło mi ich czytanie, ale... nie żałuję, bo to wcale nie był zmarnowany czas. Szczerze, jestem zachwycona twoim opowiadaniem. :)
Masz fajny styl pisania i wydaję mi się, że z każdym nowym rozdziałem nam to udowadniasz. Po prostu MASZ TALENT !
Co do bohaterów.. podoba mi się bardzo postać głównej bohaterki, Carly. Ma świetnych przyjaciół: Emmę, Mike.. Tylko ten Connor bardzo namieszał w życiu Carly. Ale miejmy nadzieję, że już się w nim nie pojawi. Co do Przystojni@ka17 - hmm, bardzo tajemniczy człowiek. Chodź mam pewne przypuszczenia, że ktoś może się pod niego podszywać... no, ale resztę to już zostawiam Tobie. Aa, no ten tata Carly. Cieszę się, że go odnalazła. Ciekawe jak będzie na tej kolacji :D
Dobra ja kończę bo się troche rozpisałam haha xD
Ale serio, jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam ;* Zaobserwowałam już twojego bloga, więc będę wpadać.
Jak chcesz to również możesz i mojego bloga odwiedzić, chodź nie wiem czy jest tak boskie jak twoje :D
Pozdrawiam ;**
bezcelowe-marzenia.blogspot.com
Heej. Miło mi powitać nową czytelniczkę :)
UsuńBardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa i długi komentarz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
To się okaże, czy Twoje przypuszczenia dotyczące Przystojni@ka17 są prawdziwe :D
Z chęcią wpadnę na Twojego bloga, tylko jak znajdę trochę czasu :)
Jeszcze raz baaaardzo dziękuję.
Buziaki, Maarit :*
Rozdział jak zwykle jest świetny :)
OdpowiedzUsuńW sumie to spodziewałam się, że Robert dobrze zareaguje na widok córki, no przecież nie mógłby jej wyrzucić skoro pisał do niej listy :) Cieszę się bardzo, że powoli zbliżają się do siebie :) Robert pokazał się w dobrym świetle mówiąc o tych zdjęciach, dobrze że Carly nie ma do niego żadnej urazy no bo w sumie to mogłaby mu robić jakieś wyrzuty że dlaczego ją zostawił i wgl, że powinien utrzymywać z nią kontakty mimo rozstania z jej matką.
Zakupy zawsze są fajne, ale galerie bardzo męczą.. ja po dużych zakupach nie mam ochoty kroku zrobić a co dopiero do samochodu dojść :D
Dziewczyny wybrały bardzo fajne zestawy :) Podobają mi się :p
Też nie lubię pizzy hawajskiej.. po co tam ananas?? :P
Robert musi być bardzo bogaty, ale to dobrze :) Na taki samochód my szare Polaczki sporo czasu musielibyśmy pracować :D
Mam nadzieję, że Marsi ostatecznie wygrają i pojawią się w opowiadaniu już niedługo :)
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :)
Heej. No cieszę się, że rozdział Ci się podobał :)
UsuńNo wiesz, w sumie Robert utrzymywał kontakt z Carly, tylko, że ona nie dostawała listów, które otrzymywała od niego.
Ja tak samo nie lubię pizzy hawajskiej :D
No, Marsi prowadzą. I chyba wygrają.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
o myry myry myry .
OdpowiedzUsuńJak zwykle mam chwilowy zastój słów i nw co mam napisać :/
Aw dobra napiszę ci że piszesz MEGA zajebiście i wgl , wgl nic dodać nic ująć <3
Hej. No bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa. Jesteś kochana. Buziaki, Maarit :*
UsuńCześć :*
OdpowiedzUsuńNadrobiłam rozdziały i jestem SUPER ZASKOCZONA :) Bardzo ciekawie i wciągająco piszesz, aż nie można się oderwać *.*
Co do fabuły: Emma oczywiście jest wspaniałą przyjaciółką. Mam wrażenie, że w sms od taty Carly pomieszały Ci się imiona ;) Nie wiem czemu, ale ten 'tatuś' nie do końca wydaje mi się uczciwy i zastanawiam się, czy to 'nie będę podawał ci adresu, szofer po was przyjedzie', nie jest jakimś podstępem. Ale cóż... Dowiemy się przy następnych rozdziałach ;)
Ściskam mocno i weny życzę! <3
Hej. Cieszę się, że do mnie powróciłaś :)
UsuńHaha. Ojej, rzeczywiście mi się pomyliło w tym smsie. Muszę to poprawić. Dzięki :)
Dziękuję, że skomentowałaś rozdział.
Buziaki, Maarit :*