Pięć dni później, czwartek.
Dzisiaj dokańczaliśmy dekorowanie sali. Ja zostałam przydzielona do przywieszania
materiału, który będzie grał rolę tła morskiego. Wraz ze mną zajmować się miał
tym chłopak o imieniu Dave i dziewczyna – Camile.
- Dobrze. W takim razie do roboty –
powiedziała nasza nauczycielka. Wraz ze wspomnianą dwójką chwyciłam potrzebny
materiał i poszliśmy w stronę ściany, na której miał on być zamieszczony.
- Dobra, kto wchodzi na drabinę? – spytałam.
- Ja mam lęk wysokości – powiedziała Camile.
- Na mnie nie patrzcie – odezwał się drugi z
mojej grupy.
- Dobrze, ja wejdę. – Wspięłam się na drabinę,
całe szczęście, że nie miałam lęku wysokości, gdyż dużo by mi utrudnił. Poprosiłam,
żeby podali mi to płótno.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie.
Trening mi się przedłużył. – Nie, nie mówcie, że to on. To nie jego głos, na
pewno mi się przesłyszało.
- Dzień dobry. Dobrze, że jesteś. Pomóż
grupie, która zajmuje się wieszaniem materiału na ścianie. Przyda im się para
silnych rąk – odezwała się nauczycielka. Odwróciłam się delikatnie, by
sprawdzić, czy to na pewno on. Lecz
niestety tak. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić. Nogi mi zadrżały, a
jedna stopa wykonała ruch w tył, przez co zleciałam z drabiny. Byłam
przygotowana na twarde i bolesne lądowanie, lecz ku mojemu zaskoczeniu nic nie
poczułam, jedynie coś miękkiego. Otworzyłam oczy, które ze strachu zamknęłam.
Okazało się, że zostałam złapana. A przez kogo? Oczywiście przez Connora. To on
trzymał mnie w swoich rękach.
- Dzięki – powiedziałam cicho i od
niechcenia i szybko zeszłam z jego rąk.
- Polecam się na przyszłość – odparł.
Jejciu, dlaczego zawsze tam gdzie jestem ja, znajduje się również i on.
Normalnie mnie prześladuje.
- Carly, ty już nie wchodzisz na drabinę.
Jeszcze mi tego brakuje, żebyś sobie coś zrobiła. Niech Dave wejdzie. A tobie
Connor gratuluję refleksu. Dobra, wracamy do pracy! – Wydała polecenie pani Marguse.
Odeszłam od mojego wybawiciela i udałam się do stolika, przy którym kilka osób
przygotowywało ozdoby z papieru. Chwyciłam kilka kartek i poszłam do wolnego
stolika, by zrobić z nich łódeczki na stół. Zaczęłam składać pierwszy
stateczek. Poczułam czyjąś obecność w moim otoczeniu. Spojrzałam w bok i kto
tam stał? Oczywiście mój były.
- Pomogę ci. – Zaoferował.
- Nie potrzebuję twojej pomocy –
odpowiedziałam. On jednak nie posłuchał i zaczął składać łódeczki. Nie miałam
ochoty z nim rozmawiać, a żeby mu to pokazać, wyjęłam swój telefon i słuchawki
i zaczęłam słuchać muzyki.
Po jakiś dwudziestu minutach przyszła pani
wicedyrektor z workiem pełnym nienadmuchanych balonów.
- No młodzieży, kto jest chętny do
nadmuchiwania balonów? – Nikt się zbytnio nie wyrywał, więc postanowiłam się
zgłosić. Podeszłam do wice.
- Ja mogę – powiedziałam i chwyciłam paczkę
niebieskich balonów. Usiadłam na ławce i zaczęłam je nadmuchiwać. Nie było zbyt
łatwo, ale jakoś szło.
Po pięciu minutach koło mnie z tym samym
zestawem usiadł mój eks. Nie wytrzymałam.
- Czy musisz mnie prześladować!? – zwróciłam
się do niego podniesionym głosem.
- O co ci chodzi? Po prostu pomagam w
przygotowywaniu sali. A te balony same się nie nadmuchają.
- O nic. – wyszeptałam do siebie i wróciłam
do poprzedniego zajęcia.
Między nami była przyjemna cisza. Jednak nie
trwała zbyt długo, gdyż Connor się odezwał.
- Pomyślałem, że może chciałabyś mi
towarzyszyć podczas balu? – spytał.
- Naprawdę myślisz, że bym z tobą poszła? –
Prychnęłam. – A tak poza tym, już mnie ktoś zaprosił. – Gdy to usłyszał balon,
który dmuchał wyleciał mu z buzi i pofrunął w górę. Chyba nie takiej odpowiedzi
się spodziewał.
- Kto? – zapytał.
- A co cię to obchodzi? Co, książkę piszesz.
– Nie miałam ochoty na dalszą wymianę zdań z nim, więc po prostu odeszłam od
niego. Udałam się po przygotowane ozdoby
i zaczęłam je przyczepiać do kotary.
W duchu cały czas chciało mi się śmiać. Z
czego? Z propozycji Connora. On naprawdę myślał, że ja bym mogła z nim pójść na
bal? Po tym co mi kiedyś zrobił, po tym wszystkim? Zabawny on jest. Może on
zapomniał o tym, że mnie zdradził, ale ja nigdy nie wyrzucę tego ze swojej
pamięci, mimo, iż bym bardzo chciała. Zdrada jest zbyt bolesna, by ją tak po
prostu wymazać, zapomnieć.
Około godziny siedemnastej udało nam się
skończyć wszystko i spokojnie wrócić do domu. Byłam wyczerpana. Czułam się tak,
jakby ktoś spuścił ze mnie całe powietrze. Marzyłam tylko o jednym – łóżku.
Piątek. Dzień balu.
Na
szczęście dzisiaj odpuścili nam lekcje. Można było się spokojnie
przyszykować na ten cały bal. Aktualnie
była godzina trzynasta, a więc miałam pięć godzin do balu i o pół godziny
mniej, do przyjścia Briana. Cały czas nie podobał mi się ten, jego pomysł. No,
ale cóż. Teraz się nie mogłam wycofać. Powtarzałam sobie, że co ma być, to
będzie. W końcu czasem trzeba zaszaleć i zrobić coś spontanicznego. A jakie
będą tego skutki, to się okaże. Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon. To
Emma dzwoniła. Odebrałam:
C: Halo?
E: Hej Carly. Jak tam przygotowania do balu?
C: Póki co, nic jeszcze nie zrobiłam. To
znaczy umyłam włosy i na razie to tyle. A co tam u ciebie?
E: A świetnie.
C: Może coś więcej.
E: Idę dzisiaj na randkę z Adamem. Mówił, że
ma dla mnie jakąś niespodziankę. Już się nie mogę doczekać.
C: Ojej, no to cieszę się i to bardzo. Mam
nadzieję, że między wami coś będzie. Pasujecie do siebie, jak dwie połówki
pomarańczy.
E: Wiesz co, chyba wpadłam i to po same uszy.
Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Czuję się jak jakaś nastolatka, która po raz
pierwszy się zakochała i będzie szła na swoją pierwszą randkę.
C: No i bardzo dobrze. Czyli to prawdziwa
miłość. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Zasługujesz na to.
E: Dzięki.
C: Dobra, ja muszę kończyć. W końcu samo się
nic nie zrobi z moim wyglądem. Trzymam kciuki za twoją randkę.
E: No dobra, to ja nie przeszkadzam. Sama
też muszę się za siebie zabrać. Pa pa. Całuski
C: Pa
Odłożyłam
telefon i spojrzałam w lustro. Co ja mam zrobić z tymi swoimi włosami?
Po godzinie zabawy z nimi, na mojej głowie
powstał koczek w tak zwanym nieładzie.
Byłam z siebie zadowolona, gdyż po raz pierwszy udało mi się zrobić coś
takiego. Zazwyczaj moje próby utworzenia
koczka nie kończyły się zbyt dobrze. Spojrzałam na swoje nogi. Kurczę, zapomniałam się ogolić – pomyślałam.
Szybko poszłam więc do łazianki.
Zostało mi piętnaście minut do przyjścia
mojego towarzysza. Zrobiłam ostatnie poprawki i w całej okazałości stanęłam
przed lustrem. Muszę przyznać, że wyglądałam nieźle. Aż sama się do siebie
zaczęłam uśmiechać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Moja mama
otworzyła je.
- Carly! To do ciebie – powiedziała. Wstałam
z krzesła w kuchni i chwytając po drodze swoją, małą torebkę, udałam się do
drzwi. Stał w nich ubrany w czarny garnitur Brian. Muszę powiedzieć, że dość
dobrze się w nim prezentował.
- Hej
– odezwałam się.
- Hej. Wow. Ślicznie wyglądasz – odparł.
- Dzięki. Zobaczymy co powiesz na kreację
Jace. Idziemy?
- Tak. – Nadstawił swojego ramienia i pod
rękę ruszyliśmy do szkoły.
Weszliśmy do budynku. Już z oddali było
słychać dość głośną muzykę. W środku było już sporo osób. Sala wyglądała przepięknie. Byłam dumna z naszych efektów. Czułam się, jakbym naprawdę była nad morzem. Rozdzieliłam się z
Brianem i podeszłam do stolika z napojami, przy którym stała Jace.
- Hej – powiedziałam.
- Hej. Sama przyszłaś? – spytała.
- Nie. Brian mnie zaprosił – odpowiedziałam,
jednocześnie czekając na jej reakcję.
- Aha. – Widać było, że taka odpowiedź jej
chyba zbytnio nie usatysfakcjonowała. W tej samej chwili podszedł do nas temat
naszej rozmowy.
- Cześć Jace.
- Cześć.
- Carly, zatańczysz? – zwrócił się do mnie.
Ja tylko pokiwałam głową i poszłam z nim na parkiet. Mina Jace była bezcenna.
Zaczęliśmy się poruszać w rytm jakiejś szybkiej piosenki.
- Miałaś rację. Jace wygląda zjawiskowo w
tej sukience – odezwał się Brian. Spojrzałam mu w oczu. Świeciły w nich
iskierki. Zakochał się chłopak.
Tańczyliśmy któryś utwór z kolei. Trochę
byłam zmęczona, więc poszłam do stolika, by moje nogi odpoczęły. Zaraz do mnie
dosiadł się Mike.
- Hej. Jak tam? Nie wiedziałem, że przyszłaś
z Brianem. Czemu się nie pochwaliłaś? – powiedział.
- Nie było czym. A bawię się póki co dobrze.
– Uśmiechnęłam się do niego.
- O, Mike. A co ty tak siedzisz? Trzeba
tańczyć. Chodź, zatańczymy. – Ni stąd, ni zowąd pojawiła się Jace.
- Nie mam siły.
- Oj chodź, nie marudź. – Złapała go za rękę i zaczęła
ciągnąć w stronę parkietu. On odwrócił się w moją stronę i ruchem ust
powiedział – Help.
W tym samym czasie. Perspektywa Emmy
Biegałam jak szalona po domu, dokonując
ostatnich poprawek w swoim wyglądzie. Musiałam wyglądać zjawiskowo, taki był
mój cel. Postanowiłam się nie ubierać zbyt elegancko, ale za to ładnie i nieco
inaczej niż na co dzień. Nałożyłam na siebie spódniczkę w róże, sięgającą mi do
połowy uda, do tego białą bluzkę na ramiączkach, którą wpuściłam w środek.
Przepasałam się cienkim, brązowym paseczkiem, a na siebie zarzuciłam blado -
różową marynarkę. Muszę powiedzieć, że całość wyglądała bardzo ładnie. Do tego wszystkiego założyłam baleriny, w tym samym kolorze, co żakiet. W
między czasie dostałam smsa. Od kogo? Od Adama. Na samą myśl o nim, moje serce
zaczynało bić z dwukrotną siłą. Weszłam w wiadomość.
Od Adama:
Wysłałem pod Twój dom taksówkę.
Zawiezie Cię ona w miejsce naszego
spotkania.
Na miejscu, dojdziesz do mnie po różach.
Będę na Ciebie czekał :)
Co on
wykombinował? Ale podoba mi się to. W tym samym czasie usłyszałam podjeżdżający
samochód pod mój dom. Zerknęłam przez okno, to była taksówka. Chwyciłam torebkę
i zamknęłam mieszkanie. Następnie udałam się w kierunku mojego środka
transportu. Chwilę potem jechałam, w nieznanym mi kierunku.
Po jakiś piętnastu minutach, auto się
zatrzymało.
- Jesteśmy na miejscu. – Oznajmił kierowca.
- Dobrze, ile płacę? – spytałam.
- Nic. Przejazd jest już opłacony. Miłego
wieczoru. – Byłam nieco zaskoczona. Podziękowałam i wysiadłam. Spojrzałam na
miejsce, w którym się znajdowałam, ale nie mogłam skojarzyć gdzie jestem.
Przede mną było sporo drzew i alejka. Lecz nie był to ani park, ani las.
Cieszyłam się, że nie jest jeszcze ciemno, gdyż wtedy byłoby zdecydowanie
nieprzyjemnie. Ruszyłam nieco do przodu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś
róży, o której wspominał Adam. Mój wzrok zawiesił się na drzewie, w którego
jedną z dziur wbita była czerwona róża. Szybkim krokiem udałam się w tamtym
kierunku. Chwyciłam ją w ręce i odruchowo przysunęłam sobie do nosa. Szłam
dalej, szukając kolejnych kwiatków.
Przeszłam
już pewien kawałek, a w ręce trzymałam bukiet z uzbieranych róż. Ciągle
zastanawiałam się, co takiego wykombinował Adam i kiedy dotrę do celu. Już samo
to, jak wymyślił, bym do niego dotarła, wywarło na mnie spore wrażenie. Myślę
sobie czasem, że on jest moim ideałem. I cieszę się, że spotkałam go na swojej
drodze. Po raz kolejny dzisiaj, zauważyłam czerwony kolor kwiatu, przyczepiony
wstążeczką do gałązki krzewu. Odwiązałam go i dołączyłam do już i tak pokaźnej
kolekcji. Rozejrzałam się dookoła i to co zobaczyłam, było niesamowite.
W tym samym czasie. Perspektywa Carly
Siedziałam przy stoliku i co jakiś czas
brałam łyk picia. Patrzyłam na osoby będące na parkiecie. Dziewczyny ładnie
ubrane, na których buziach widniał promienny uśmiech. A koło nich chłopcy,
ubrani w garnitury, którym muszę przyznać, taki strój pasował do twarzy. Jace
męczyła Mika kolejnym tańcem. Po jego minie można było śmiało stwierdzić, że
nie jest z tego szczęśliwy. Mimo to, w duchu się lekko zaśmiałam. Biedny Mike – pomyślałam. W między
czasie, gdy mój wzrok był skierowany na parkiet, do mnie podszedł mój
towarzysz.
- Może zatańczymy? – spytał, wyciągając dłoń
w moją stronę.
- Chętnie – odpowiedziałam i chwilę potem
poruszaliśmy się w rytm szybkiej muzyki. Spojrzałam na Jace, jej wzrok był
wlepiony w mojego partnera. Widać było, że jej się podoba.
Przetańczyliśmy już kilka, szybkich utworów.
Mike wraz z moją koleżanką, tylko na chwilę opuścili parkiet, by zaraz na niego
wrócić. Nagle piosenka się zmieniła i w głośnikach zabrzmiał spokojny, wolny
utwór.
- A teraz nieco zwolnimy. No panowie,
bierzcie swoje partnerki i ruszajcie na parkiet – odezwał się DJ. Brian położył
swoje dłonie na moich biodrach, ja zaś oplotłam ręce wokół jego szyi. Bujaliśmy
się w rytm muzyki. Widziałam nieco zazdrosny wzrok Jace. Mój partner schylił
się do mojego ucha i wyszeptał:
- A teraz się pocałujmy, akurat Jace patrzy.
– Trochę się wahałam. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam stojącego Connora,
który intensywnie się w nas wpatrywał. Jejciu,
jaki on jest przystojny w tym garniturze – pomyślałam. To tym bardziej mnie
zmobilizowało, do pocałowania Briana. Chciałam, żeby Connor czuł się tak jak
ja, kiedy całował się z tamtą dziewczyną. Delikatnie zbliżyłam się do partnera
i musnęłam swoimi wargami jego. Spojrzałam w to samo miejsce, gdzie przed
chwilą stał mój były, lecz już go tam nie było.
- Odbijany. – Ni stąd, ni zowąd,
pojawiła się przy nas Jace i rozdzieliła nas. Zazdrość ją zżarła. Uśmiechnęłam
się do siebie i powoli próbowałam się przedostać przez tańczące pary. Nagle
poczułam czyjeś, ciepłe dłonie na swojej talii. Obróciłam się i ujrzałam
Connora.
- Może zatańczymy? – spytał.
- Nie – odpowiedziałam i chciałam pójść
dalej, lecz jego ręce mnie przytrzymały i chwilę potem staliśmy ze sobą twarzą,
w twarz, delikatnie kołysząc się.
- Nie wiedziałem, że ciebie i Briana coś
łączy – wyszeptał mi do ucha.
- Bo
nie łączy. A właściwie co cię to obchodzi? Twoja partnerka nie będzie
zazdrosna, że tańczysz z inną? – spytałam.
- Nie, bo przyszedłem sam.
- Co, żadna nie chciała z tobą przyjść? –
zadałam pytanie z nutką kpiny w głosie.
- Nie, po prostu żadnej nie pytałem. Ta, na
której najbardziej mi zależało, okazała się być zajęta. Poza tym i tak by się
nie zgodziła ze mną pójść. Powiedziała mi to nawet. – Czy on mówił o mnie?
Zresztą nieważne.
- Skoro nic cię nie łączy z Brianem, to
dlaczego się z nim pocałowałaś? – spytał.
- A co cię to? Co, zazdrosny jesteś? Teraz
wiesz, jak ja się czułam, gdy widziałam cię z tamtą blondyną. Boli, prawda? I
bardzo dobrze. – Nie czekałam na żądną odpowiedź z jego strony, tylko po prostu
odeszłam od niego. Musiałam ochłonąć, więc postanowiłam wyjść trochę na świeże
powietrze.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Hej. I mamy 18 rozdział. A w nim część balu, jak i randki Emmy i Adama. Wiem, że nie wszystkim podoba się pisanie z perspektywy Emmy, ale uważam, że jest to takie urozmaicenie opowiadania. Bo w końcu was zanudzę samą Carly (jeżeli już tego nie zrobiłam :] )
Bardzo dziękuję tym, którzy komentują. To wiele dla mnie zanczy.
Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna.
Przypominam, że anonimy też mogą bez problemu komentować :)
Jak również o ankiecie. Chce wiedzieć, ile was czyta moje opowiadanie.
Czekam na wasze szczere komentarze. Pamiętajcie, ja jestem otwarta na krytykę, więc śmiało mówcie, co myślicie.
Jak tam u was? Bo mnie wzięło choróbsko i do środy siedzę w domu.
Do następnego.
Całuję was, Maarit :*
PS. Jakby ktoś chciał o coś spytać, czy coś, to to jest mój numer gg - 8410044 :D
Można też pytać w komentarzach.
O wow :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;D
Jejciuuu Adam jest uroczy :D Się chłopak postarał ;)
Wyczuwam związek :P
Ciężko jest...jakby to nazwać...odczytać (może tak) intencje Connora. Raz sprawia wrażenie takiego, przepraszam za słownictwo dupka, a raz się wydaję, że naprawdę mu zależy na Carly...jednak ja jakoś za tym nie jestem.
Mam nadzieję, że u Carly w końcu się wszystko ułoży :)
Znaczy wiadomo...czasem musi byś jakaś akcja, to w końcu opowiadanie i nie może być cały czas "cukierkowo" :P
Może być dreszczyk emocji, ale bez przesady :P
Z resztą to w końcu twoje opowiadanie i wszystko co napiszesz będzie cudowne :)
Czekam na następny ;*
Weny kochana ♥
Buziaki - Lilly :****
Juuhuu tym razem pierwsza ! :)
UsuńHej. Ano tym razem udało Ci się być pierwszą :)
UsuńO to mi właśnie chodziło, żeby Adam był uroczym, romantycznym chłopakiem.
Skoro mi się udało, to się bardzo cieszę.
Ano Connor jest nieco dziwną osobą, którą trudno rozgryść. I tak miało być ;)
Nie no, nie wszystko co napiszę będzie cudowne. Bez przesady.
Ale miło mi to słyszeć ♥
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
A mnie perspektywa Emmy się podoba ;) A Adam to genialny gość, zafundował jej ciekawe przeżycia ;)
OdpowiedzUsuńwybacz, że dziś tak krótki komentarz, ale nie za bardzo mam czas na rozpisywanie się.
Całuję,
Marta
Cieszę się, że Tobie się podoba perspektywa Emmy :D
UsuńA to dopiero początek ich randki ;)
Nic nie szkodzi, że krótki komentarz.
Każdy jest ważny, bez względu na długość.
Dzięki, że mimo braku czasu, wpadłaś do mnie i skomentowałaś rozdział.
Buziaki, Maarit :*
Ojejku jestem ciekawa co bedzie dalej ;) mi też sie pisanie z perspektywy Emmy podoba ;) i nie zanudzasz nas ;* twoje opowiadanie jest boskie ;* oby tak dalej życze wenny ;*
OdpowiedzUsuńHej. Bardzo dziękuję Ci za tak miłe słowa :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba moje opowiadanie.
Dzięki za komentarz. Jest on dla mnie bardzo ważny.
Buziaki, Maarit :*
No i w końcu dotarłam do ciebie ;D Im bliżej końca tygodnia tym ludzie coraz więcej rozdziałów wstawiają i nici wychodzi z własnego pisania, ale mogę się trochę odprężyć po 2 matmach. ( dlaczego dali je nam na sam na koniec tygodnia ! xd )
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału: No miałam ochotę cię rozszarpać za przerwanie perspektywy Emmy w takim momencie !! Co ten Adam wymyślił ? Na pewno coś słodkiego ;3
Connor ty dupku weś się w końcu odwal -.-' Carly dobrze go spławia, ale niestety to na głupich mężczyzn nie działa, bo oni muszą zawsze postawić na swoim -.-'
A Brianowi chyba wyszło to co chciał ;D
Biedny Mike :c Notanobe, jestem bardzo ciekawa jej reakcji, kiedy dowie się o orientacji Mike'a to może być naprawdę zabawne ; D
Pozdrawiam i weny ;*
ps. Jeżeli jeszcze nie trafiłaś to na nowym blogu jest pierwszy rozdział ----> http://ski-storytime.blogspot.com/
Hej. Bardzo się cieszę, że do mnie wpadłaś :)
UsuńO tym co wymyślił Adam, przekonasz się w następnym rozdziale.
Chciałam was trochę potrzymać w niepewności i napięciu ;)
Ano chyba się Brianowi udało.
Jeżeli Jace się kiedykolwiek dowie o orientacji Mika :D
To się okaże.
Dzięki za komentarz.
Na pewno do Ciebie wpadnę.
Mam teraz sporo czasu, leżąc w łóżeczku :]
Buziaki, Maarit :*
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się perspektywa Emmy, jest to takie urozmaicenie ;) A Adam jest przecudowny, taki kochany i romantyczny, aż pozazdrościć jej takiego chłopaka :D
A Connor coś knuje, albo naprawdę zależy mu na Carly, mam nadzieje że jej tylko nie skrzywdzi ponownie :)
Czekam na kolejny i życzę mnóstwo weny i pomysłów ;D
Hej. Cieszę się, że perspektywa Emmy przypadła Ci do gustu :)
UsuńO to mi właśnie chodziło, żeby Adam był typem romantyka.
Co do Connora, to trudno go rozgryść. Nigdy nie wiadomo, co mu może strzelić do tej jego główki ;)
Dzięki, że wpadłaś i skomentowałaś.
Buziaki, Maarit :*
Świetny rozdział. Z resztą jak wszystkie. :3 a Adam *____* haha... Romantyk i grzeczny chłopczyk jak się patrzy. Zapraszam na bloga do mnie http://opowiadaniaxxd.blogspot.com/?m=1 ( nowy rozdział) haha. XD weny życzę. :3
OdpowiedzUsuńHej. Jest mi bardzo miło czytać, że Ci się podoba.
UsuńAno Adam jest taki, jaki jest. Romantyk i tyle ;)
Na pewno do Ciebie wpadnę i to za chwilę.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Boski rozdział kochana;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
+ Zapraszam na II część opowiadania My Heart is like an open highway
http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
Hej. Fajnie, że Ci się podoba :)
UsuńChętnie wpadnę do Ciebie.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Hey! Hi! Hello! Właśnie pojawił się 7 rozdział na girl-of-my-dream-onedirection.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wejdziesz i skomentujesz:*
Buziaki You Belong With Me
Genialny rozdział. :) Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńhttp://wszystko-i-nic-o-wszystkim.blogspot.com/
Hej. Bardzo się cieszę, że tak myślisz o moim rozdziale :)
UsuńDzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*