Musiałam
ochłonąć, więc postanowiłam wyjść trochę na świeże powietrze. Chwyciłam za
klamkę drzwi i znalazłam się na dworze. Wciągnęłam powietrze głęboko do płuc.
Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się nim. Próbowałam uspokoić bicie mojego
serca, które przy bliskim spotkaniu z Connorem, biło z wielokrotnym
przyspieszeniem.
- Carly… - Usłyszałam swoje imię za moimi
plecami. Dobrze wiedziałam, do kogo należał głos.
- Czego chcesz? – spytałam, nie odwracając
się do niego.
- Pogadajmy. – Mówiąc to, położył swoją dłoń
na moim ramieniu, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz. To jego dotyk tak na
mnie działał. Obróciłam się w jego kierunku, jednocześnie strzepując jego rękę.
- Nie dotykaj mnie. O czym ty chcesz do
cholery gadać Connor!? – wykrzyczałam mu w twarz.
- Carly, wiem, że to co wtedy zrobiłem było
świństwem i największym błędem w moim życiu. Nawet nie wiesz jak tego cholernie
żałuję – powiedział.
- I po co ty mi to mówisz, co?
- Bo nadal coś do ciebie czuję i wiem, że ty
do mnie też – odpowiedział.
- Gówno wiesz! Nie wiesz jak ja się wtedy
czułam, nie wiesz ile łez wylałam i ile chusteczek zużyłam. Jedyne co do ciebie
czuję, to nienawiść! Brzydzę się tobą Connor. Trochę za późno zrozumiałeś swój
błąd. – Ostatnie zdanie powiedziałam ciszej i ruszyłam w kierunku drzwi
wejściowych. Jednak on mi to uniemożliwił. Chwycił mnie w pasie i mocno do
siebie przyciągnął, by po chwili nachalnie wpić się w moje usta. Jego ręce
silnie trzymały mnie blisko jego ciała, tak, bym nie miała możliwości ucieczki.
Poluzował uścisk, co ja wykorzystałam i wyrwałam się. Spojrzałam na niego z
nienawiścią i z całej siły przywaliłam mu z liścia w twarz. Jednak to go nie
zniechęciło, złapał mnie za ręce.
- Dlaczego mi to wszystko utrudniasz? Czemu
nie chcesz przyznać, że nadal żywisz do mnie to samo uczucie, co kiedyś? –
zadawał pytania.
- Puść mnie! – krzyczałam, lecz to na niego
nie działało.
- Zostaw ją! – Ktoś wrzasnął. Obejrzałam się
w tył i zobaczyłam mojego przyjaciela. Z jednej strony cieszyłam się, że się tu
znalazł, ale z drugiej strony wiedziałam, że to może nie skończyć się
najlepiej. Connor ku mojemu zdziwieniu, puścił mnie.
- Proszę bardzo. Znowu się spotykamy. Nie
powinieneś się wtrącać w nieswoje sprawy lalusiu – zwrócił się do Mike’a i
podszedł bliżej niego.
- Odpieprz się od Carly raz na zawsze. Nie
możesz zrozumieć, że ona nie chce cię znać? Wystarczająco ją zraniłeś. A
lalusiem, to możesz być ty! – powiedział mój przyjaciel, wbijając mu
jednocześnie palec w klatkę piersiową. Connor strzepnął jego rękę i podszedł
jeszcze bliżej niego.
- Ktoś taki jak ty, nie będzie mi mówił co
mam robić. – Chwycił go za koszulę, w tym samym czasie Mike zamachnął się i
uderzył mojego eks z pięści w twarz. Tym samym rozpoczął walkę między nimi.
Zaczęli się szarpać, sypiąc przy tym wyzwiskami w swoją stronę. A ja stałam,
jak wryta. Nie wiedziałam co mam robić, byłam przestraszona i nie byłam w stanie
zrobić żadnego ruchu. Moje ciało było sparaliżowane. Jedyne co słyszałam, to
bicie swojego serca i przyspieszony oddech.
Między
chłopakami była prawdziwa walka na pięści. Z twarzy obu leciała krew. U Mike'a z
wargi, zaś u Connora z nosa. Obaj byli poobijani. Na ich koszulach były krople
krwi. Bałam się o nich, że zrobią sobie coś.
- Co tu się dzieje!? – Usłyszałam czyjeś
zdenerwowane pytanie. Spojrzałam w stronę, z której doszedł głos. To był pan od
informatyki. Szybko podbiegł do chłopców i z trudem ich rozdzielił. Ich oczy
przybrały ciemną barwę, a spojrzenie obu było zabójcze. Aż kipiała od nich
złość i nienawiść. Wyglądali jak wygłodniałe lwy, które tylko czekają, by
rzucić się na swoją ofiarę. Ja cały czas stałam w miejscu. Byłam w kompletnym
szoku.
W między czasie. Z perspektywy Emmy.
Moim oczom ukazało się jeziorko, a na jego
brzegu kocyk. Wokół niego ustawione były świeczki. Przy tym wszystkim zaś stał
Adam, który jak zawsze wyglądał bardzo przystojnie. Uśmiechnęłam się do siebie
i ruszyłam w jego kierunku.
- Dotarłaś. Proszę, a to ostatnia róża. – I
wręczył mi kolejny kwiatek. Teraz w mojej ręce był pokaźny bukiet pięknych,
czerwonych róż.
- Adam, tu jest przepięknie – powiedziałam.
On się tylko uśmiechnął.
- Zapraszam na kocyk. – I tym samym
zasiedliśmy na przygotowanym przez niego miejscu.
- Co piękna pani powie na pizzę? – spytał,
wyciągając zza pleców pudełko z nią.
- Bardzo chętnie. – Otworzył je i moim oczom
ukazała się pizza w kształcie serca. Jejciu, jaki on jest romantyczny.
- Jesteś niesamowity – powiedziałam i
chwyciłam kawałek. Była przepyszna.
- Niestety nie mogłem kupić prawdziwego
szampana, mam jedynie Piccolo i dwa kieliszki. – Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Adam polał napój do kieliszków i chwilę potem delektowaliśmy się jego smakiem.
Po moim policzku poleciała łza.
-Czemu płaczesz? Zrobiłem coś nie tak? –
spytał, jednocześnie smutniejąc.
- Nie, wszystko jest jak najbardziej tak. Po
prostu jeszcze nikt nie przyszykował dla mnie czegoś tak wspaniałego. Dziękuję.
– Po wypowiedzianym przeze mnie zdaniu, humor Adama momentalnie się polepszył.
Kciukiem starł samotną łzę, spływającą po moim poliku. Pogłaskał mnie po nim i powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Nie wytrzymałam i pierwsza wpiłam się w
jego usta. Tak bardzo pragnęłam poczuć smak jego miękkich warg. Przez pocałunek
czułam, jak się uśmiecha. Pozwoliłam mu dostać się do wnętrza mojej buzi. Nasze
języki zaczęły tworzyć wspólną choreografię. Idealnie ze sobą współgrały. Przez
moje ciało przeszła fala gorąca, a w brzuchu tańczyło stado motyli. Miałam
wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. W końcu oderwaliśmy się od siebie, gdyż
brakowało nam tchu. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a Adam złapał mnie za rękę.
- Spodobałaś mi się od dnia, w którym cię
pierwszy raz zobaczyłem – powiedział. – To chyba miłość od pierwszego wejrzenia
– dodał. Ja nic nie powiedziałam, tylko złożyłam na jego ustach krótki
pocałunek. Stykaliśmy się czołami.
- Kocham cię. – Wyszeptał.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam. Ułożył się
na kocu, a ja położyłam głowę na jego piersi. I tak razem leżeliśmy, wpatrując
się w niebo i co jakiś czas obdarowując się słodkim buziakiem.
Perspektywa Carly
Siedziałam przed gabinetem pani dyrektor, w
którym znajdowali się chłopcy. Nie mogłam uwierzyć w to, co miało miejsce
chwilę temu. Przecież oni mało się nie pozabijali. I dlatego nie chciałam iść
na ten bal. Nie chciałam spotkać JEGO. Przeze mnie Mike ucierpiał. Już drugi
raz z mojego powodu mu się dostało. I to od tej samej osoby. Dlaczego wszystko
musi być takie skomplikowane? Czemu życie zawsze kładzie nam kłody pod nogi? I
jak zaczyna być dobrze, to coś musi się spieprzyć. Tak jest zawsze. Czasem
sobie myślę, że jestem jakaś pechowa i nie jest mi dane być szczęśliwą. Mam
siedemnaście lat, a nie potrafię tak jak inni, po prostu cieszyć się życiem,
korzystać z niego, póki mogę. Wyrwałam się z myśli i spróbowałam usłyszeć
chociaż kawałek rozmowy zza ściany.
- Zawiodłam
się na tobie Connor. Ty, kapitan szkolnej drużyny koszykówki, powinieneś dawać
przykład, a ty co? Wdajesz się w bójkę i to z nowym uczniem. Ładnie go tutaj
witasz. – Słyszałam, jak mówi dyrektorka.
-
Ale… – Tym razem próbował coś powiedzieć Connor, lecz pani mu przerwała.
-
Nie przerywaj mi. Ty Mike również mnie zaskoczyłeś. I to negatywnie. Jesteś
nowy w tej szkole, a już wdałeś się w bójkę. Kiepsko zaczynasz. Connor, jeżeli
jeszcze raz coś takiego się powtórzy, zostaniesz ukarany wyrzuceniem z drużyny.
A póki co, obaj przez tydzień będziecie zostawać po lekcjach i pomagać w jakiś
pracach w szkole. Dziękuję, to wszystko, co miałam wam do powiedzenia. Nie
przyjmuję żadnego sprzeciwu. I żeby mi się to nie powtórzyło.. A i nie macie
już wstępu na dzisiejszy bal. Możecie już iść, ale każdy w innym kierunku. – Zakończyła
swój monolog pani dyrektor. Słyszałam
szuranie krzeseł, co jest równoznaczne z tym, że chłopcy wstali i zaraz zobaczę
ich na korytarzu. Nie musiałam długo czekać, pierwszy z gabinetu wyszedł
Connor. Miał podbite oko, nieco poszarpaną koszulę oraz zaschniętą krew przy
nosie, która musiała mu z niego lecieć. Nie wyglądał najlepiej. Spojrzał na
mnie. Z jego oczu trudno było wyczytać co czuje. Była to mieszanka uczuć, nieco
złości, ale również smutku. Byliśmy w takiej pozycji, dopóki z pokoju nie
wyszedł Mike. Na jego widok Connor momentalnie się odwrócił i ruszył w kierunku
wyjścia ze szkoły. Rzuciłam spojrzenie na mojego przyjaciela. Jego twarz
również nie była w najlepszym stanie.
- Dziękuję Mike i przepraszam –
powiedziałam.
- Za co? – spytał.
- Dziękuję za to, że mnie obroniłeś. A
przepraszam za to, że znowu przeze mnie ci się dostało. Zrzucam na ciebie same
kłopoty. – Złapał mnie za rękę.
- Co ty mówisz? Jakie kłopoty? To nie twoja
wina, że Connor jest taki, a nie inny. Jesteś moją przyjaciółką i nie pozwolę,
by ktoś cię krzywdził. Zawsze stanę w twojej obronie. Poza tym bijąc się z nim,
mogłem się poczuć bardziej męsko. – Uśmiechnął się do mnie. Nawet w takiej
sytuacji potrafił mieć poczucie humoru. Przytuliłam się do niego.
- To co? Idziemy stąd? – zadałam pytanie.
- O nie! To, że ja nie mogę iść na bal, nie
oznacza, że ty masz z niego zrezygnować. Masz wrócić na salę i bawić się. Nie
psuj sobie tego wieczoru – odpowiedział.
- I tak już jest popsuty.
- To zmień to. Idź i nie myśl o tym co się
stało. Chociaż raz się zabaw. Wyłącz swój mózg i myśli. Zrób to dla mnie. –
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Pożegnał się ze mną i poszedł.
Zostałam sama. No cóż, obiecałam Mike’owi, że nie wrócę do domu i wrócę na bal.
A ja dotrzymuję obietnicy. Wstałam z krzesła i ruszyłam w kierunku sali.
W korytarzu zobaczyłam Briana i Jace, którzy
się całowali, a raczej prawie połykali. Cieszę się, że plan wypalił. Chociaż oni są szczęśliwi, no
i Mike, który się od niej uwolnił. A przynajmniej mam taką nadzieję, z nią
nigdy nic nie wiadomo. Podeszłam do bufetu i wzięłam sobie kawałek pizzy, a
następnie udałam się do stolika, by tam w spokoju zjeść.
Później trochę potańczyłam, a tak, to większość czasu spędziłam siedząc.
Jakoś odeszła mi chęć na zabawę po tym wszystkim. Odliczałam tylko minuty do
końca balu.
Nadszedł czas wybrania króla i królowej balu. Na małą scenkę weszła pani
dyrektor i zaczęła przemawiać:
-
Jak się bawicie? – Wszyscy zebrani w Sali zaczęli krzyczeć. – Czyli, że dobrze.
Niestety zbliżamy się do końca naszej imprezy. – Tym razem słychać było wyraźne
buczenie – No niestety, wszystko się kiedyś kończy. A teraz nadszedł czas na ogłoszenie
króla i królowej balu! Poproszę o kopertę z wynikami. – Na scenę weszła pani Marguse
i podała jej kopertę. Sekundę potem wyciągała z niej kartkę. – Ogłaszam, że
królem i królową balu zostają... Brian Cole i Jace Brington! – No proszę, to nasz Brian już będzie
szczęśliwy do końca – pomyślałam. Wybrana para odebrała swoje korony, a
następnie udała się na środek parkietu, by wykonać wspólny taniec. Zazdroszczę im – pomyślałam.
Wreszcie bal dobiegł końca. Przed szkołą czekała na mnie mama.
Przyjechała po mnie. Co prawda spodziewałam się ojca, no ale cóż. Na niego „zawsze”
można liczyć.
-
Hej – powiedziałam wsiadając.
-
Hej. Jak tam się bawiłaś? – spytała.
-
Świetnie. – Skłamałam – Myślałam, że tata przyjedzie po mnie – wypaliłam.
-
Miał jakieś ważne spotkanie, poza Londynem. Nie będzie go przez cały weekend. –
Znowu, po raz kolejny jakiś wyjazd, spotkanie. A powiedział, że postara się to
zmienić. Teraz widać, ile znaczą jego słowa.
-
Zmęczona? – Zwróciła się do mnie mama.
-
Tak. Padam z nóg – odpowiedziałam. Nie miałam siły, ani ochoty na dalszą
konwersację. Oczy mi się kleiły, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa.
Nawet nie wiem kiedy dotarłyśmy do domu, a
ja zatopiłam się w mojej pościeli. Nie trzeba było zbyt dużo czasu, bym
odpłynęła w krainę Morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Postanowiłam dodać rozdział dzień wcześniej. Cieszycie się? :)
Nie wyszło do końca tak, jak chciałam. No, ale trudno.
Nie będę się dzisiaj rozpisywać. Bardzo wam dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem i za tak dużą ilość wyświetleń. Jesteście kochani ♥
Przypominam, że założyłam aska. Jak chcielibyście o coś spytać czy coś, to zapraszam. Bardzo chętnie odpowiem :D
A i ci co czytają, niech zaznaczą to w ankiecie u góry, po prawej. Będę bardzo wdzięczna.
CZEKAM NA WASZE SZCZERE KOMENTARZE, KTÓRE SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE!!
Kolejny rozdział na dobrym poziomie technicznym, ale u Ciebie to wszystko jest dobre i tyle w temacie :)
OdpowiedzUsuńPiszesz ciekawie i porywająco, umiesz przekazywać czytelnikom emocje bohaterów :)
Bardzo ładne opisy sprawiają, że czyta się z zapartym tchem :)
Ah, ten Adam to słodziak jakich mało, trafić na takiego faceta to fart :) Cieszę się, że Emma jest z nim szczęśliwa, pasują do siebie :)
Mike ładnie postąpił, stając w obronie Carly. Opis bijatyki był naprawdę przejmujący i emocjonujący!
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam
Marta
Ojej. Bardzo Ci dziękuję :)
UsuńAno Adam, to niemalże ideał. Chciałabym mieć takiego chłopaka :/
Mike to prawdziwy przyjaciel, jakich mało.
O to mi chodziło, żeby było trochę emocjonująco z tą bijatyką. Ale i tak nie wyszło tak, jakbym chciała. No, ale nieważne.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Znowu ominelam jeden rozdzial :( Ale to wszystko przez to, ze wciaz jestem w biegu. W sumie zaczelam juz go wtedy pisac, ale cos mi przerwalo, a jak znalazlam troche czasy, by tu zajrzec, pojawil sie nowy rozdzial. Mam nadzieje, ze mi wybaczysz :)
OdpowiedzUsuńMike znowu w akcji. Rany, co by ta Carly bez niego zrobila. To sie dopiero nazywa prawdziwy przyjaciel :D
Rany, znowu Connor. Biedna Carly, wciaz jej sie tak naprzykrza. W sumie to juz zaczyna podchodzic pod nekanie :D Nie wiem, ale w sumie robi mi sie troche zal Connora (to dziwne, ale czytajac ten rozdzial wlasnie takie mialam odczucie). Ale pewnie to takie chwilowe i zaraz minie ;)
A Adam i Emma to taka cudowna para. W sumie jak czytam perspektywe Emmy to robi mi sie troche smutno. (chce takiego Adama) :D
Lubie ten rozdzial. Bo jak sie bija, to znaczy, ze emocje siegaja zenitu (smutne, ale prawdziwe) I polala sie krew (wraca moje dawne zamilowanie do filmow akcji)
Rozdzial bardzo mi sie podobal :) Czekam na ciag dalszy.
Ide jesc xD
Pozdrawiam!
Hej. Nie masz za co przepraszać. Rozumiem Cię :)
UsuńNo, Mike jest wspaniałym przyjacielem. Myślę, że każdy chciałby takiego mieć.
Ta, Connor nie daje za wygraną.
No, zrobiłam z Em i Adama strasznych słodziaków. Ale trudno. Ktoś w tym opowiadaniu musi mieć cukierkowo ;)
Cieszę się, że rozdział Ci się podobał.
Dzięki za komentarz.
Smacznego :D
Buziaki, Maarit :*
Mojego humoru chyba już nic dzisiaj nie poprawi ; - ; To tylko głupia fikcja, ale nie potrafię nie beczeć, jak ktoś umiera ; - ; Jestem po 2 smutnych rozdziałach, ale teraz coś na pokrzepienie.
OdpowiedzUsuńWięc do rozdziału : Głupi Connor, biedna Carly. :c Czy ten dupek kiedyś się od niej odwali ? To się chłopcy pobili ;3 Już sobie w duchu krzyczałam : Mike.! Mike.! xD
Może Carly na razie nic nie idzie, ale za Emmie się powodzi ;3 Jezu, jakie to było romantyczne *.* Nie mam słów na Adama. Ja też chce takiego :c ( choć oczywiście wolałaby, żeby pochodził z Finlandii, był zielonookim blondynem i nazywał się Ville Larinto xD Taka moja obseszyn ;D )
Tatuś jedna pozostaję taki, jaki był ? ;/ No trudno, ja będę miała teraz swojego za dużo ; - ; Odwał gwarantowany 100% najbardziej w ciągu weekendu. On nie może siedzieć dłużej niż 24 h w domu, zresztą oni tam bez niego długo nie wytrzymają xD
Pozdrawiam i weny ;*
Hej. Cieszę się, że wpadłaś :)
UsuńKto wie, może się odwali od Carly, czas pokaże.
Takie właśnie miało być to spotkanie, romantyczne. I chyba wyszło :D
Ano, niestety tata jest taki, jaki jest.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Pewnie już powtarzam się setny raz, ale naprawdę świetny rozdział ;) Zawsze z zaciekawieniem czytam do ostatniego zdania i zawsze czymś mnie zaskakujesz :D
OdpowiedzUsuńDziewczyno piszesz wspaniale i kocham Cię za to :D
Szkoda, że Carly tak wszystko się komplikuje, mogła by być w końcu szczęśliwa, tak jak Emma trafiając na tak wspaniałego chłopaka jakim jest Adam. Aż pozazdrościć jej takiego skarbu ;p
Pozdrawiam i czekam zniecierpliwieniem na kolejny :*
Hej. Fajnie, że wpadłaś.
UsuńI dziękuję za tak miłe słowa. Nawet nie wiesz, ile mi one sprawiają przyjemności :)
Każdy musi trochę pocierpieć, żeby wreszcie znaleźć swoje szczęście.
Niestety, takie jest życie :/
No, ja też zazdroszczę takiego chłopaka ;)
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Hejka kochana. Sorki, że dopiero teraz ale mój komp to złom.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały.
Connor + ja = mordobicie. Ten koleś zaczyna mnie wkurwiać. Niech odczepi się od Carly. Mike to na prawdę wspaniały przyjaciel, super że Carly go ma.
Randka Emmy i Adama, cudo. Zakochańce <3. Cieszę się, że ze sobą są. Emm na to zasługuje.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam, twoja Aleks <3
PS. u mnie na bractwoswitu.blogspot.com pojawił się rozdział, wpadnij jeśli chcesz :)
Hej, nic nie szkodzi. Ważne, że jesteś :)
UsuńNo Connor taki jest, co poradzisz.
Każdy zasługuje na odrobinę szczęścia i miłości.
Cieszę się, że rozdział Ci się podobał.
Dzięki za jak zawsze miły komentarz.
Oczywiście, że do Ciebie wpadnę.
Buziaki, Maarit :*
Hej nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej u mnie na: http://zayn-malik-and-one-direction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOjej. Bardzo dziękuję :) Jesteś kochana.
UsuńBuziaki, Maarit :*
Thanks , I've just been searching for info about this subject for a while and yours is
OdpowiedzUsuńthe greatest I've discovered so far. However, what in regards to the bottom line?
Are you positive about the supply?
Review my website: escort around Ryhope
Sorry, but I don't understand your questions. I don't know what you mean.
UsuńRegards, Maarit
Zacznę od tego, że nie mam na nic siły i ochoty, a kto do tego doprowadził? Chłopak.... i ty mi serwujesz piękną, idealną miłość Adama i Emmy. No załamać się można.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to podobała mi się bójka, szkoda tylko, że Carly nie zareagowała, może sama by oberwała.. Ach ten mój nastrój. Mam nadzieję, ze ojciec negocjuje coś ważnego, co będzie skutkowało mniejszą ilością obowiązków. A para balu - trochę za szybko to napisałaś, ale cieszę się, ze ich wreszcie połączyłaś. Nie wiem, co pisać dalej, a zapewnienia, że twoje opowiadanie bardzo mi się podoba już znasz, więc:
Pozdrawiam i ściskam.
Ale oschły komentarz, zupełnie nie w moim stylu, ale mam nadzieję, że rozumiesz.
UsuńHej. Spokojnie, wszystko rozumiem :)
UsuńJa sama się załamuję, gdy to piszę, bo bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie tak pokochał. No, ale cóż...
Okaże się, o co chodzi z tym ojcem.
No, jak mówiłam, nie wyszło to wszystko tak, jak planowałam. Zepsułam ten cały bal. Ale trudno, wyszło jak wyszło.
Cieszę się, że jesteś szczera.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz.
Trzymaj się jakoś.
Buziaki, Maarit :*
Chciałbym być optymistą, ale jakoś mi nie wychodzi. Wspierają mnie znajomi, więc jakoś muszę sobie z tym poradzić. Jeżeli wytrzymam tydzień, to potem będzie z górki, przynajmniej taka mam nadzieję, a najgorsze jest to, że mam iść z Nim na połowinki.
UsuńWspółczuję. Ale może nie będzie aż tak źle.
UsuńTego Ci życzę :]
Szkoda się smucić przez takiego dupka.
Najwidoczniej nie potrafi docenić takiej osoby jak ty.
A więc nie jest Ciebie wart.
Wszystko będzie dobrze, tylko trzeba być dobrze nastawionym.
Jakbyś chciała się wygadać czy coś, to ja chętnie wysłucham. Mój numer gg masz podany pod postem.
przepraszam że moje komentarze są zawsze takie krótkie ale nie wiem co napisać. Strasznie mi się podoba twoje opowiadanie jest zajebiste , ale to już pewnie wiesz :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
Nie szkodzi, że krótki. Nie liczy się długość, a jakość :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba moje opowiadanie.
W wolnej chwili wpadnę do Ciebie. Na pewno :D
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
I have been exploring for a little for any high quality articles or blog posts in this sort of house .
OdpowiedzUsuńExploring in Yahoo I finally stumbled upon this site.
Studying this info So i am happy to show
that I have an incredibly excellent uncanny feeling I discovered exactly what I needed.
I such a lot surely will make sure to don?t fail to remember this web site and give it a look regularly.
my weblog :: divergent series ebook free download;
,