niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 26

    Lot trwał długo, co pozwoliło mi pomyśleć nad kilkoma sprawami. Pierwszą był Connor. Za nic go nie rozumiem. Ten chłopak to zagadka. Zastanawia mnie czy jego zachowanie to jakaś, chora gra czy jest on całkowicie szczery i prawdziwy. Czy ja nie mogę tak po prostu o nim zapomnieć, wymazać z pamięci? Nie, bo on mi na to nie pozwala. Po co mnie pocałował? Po co mówił te wszystkie rzeczy? Ale podczas zetknięcia naszych warg coś sobie uświadomiłam. A mianowicie, że ja już nic do niego nie czuję. Moje serce nie przyspieszyło swojego biegu, a w brzuchu nie powstało stado motyli, tak jak dawniej. Wreszcie się uwolniłam od niego. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Długo na to czekałam.
    Drugą sprawą byli moi rodzice. Cały czas nie dawało mi spokoju to, że wyjechałam tak bez słowa. Zostawiłam im tylko list, kawałek papieru z napisanymi słowami. Było mi głupio, ale nie mogłam cofnąć czasu.
    A na koniec, na tak zwany deser zostawiłam sobie sprawę mojego biologicznego ojca i tej całej podróży.  Jestem bardzo ciekawa, jaki on jest. Czy jestem do niego podobna i ile mamy wspólnego.  Zastanawia mnie, czy adres podany w ostatnim liście jest aktualny. Mam nadzieję, że tak, to by mi wiele ułatwiło. Tylko, co ja mu powiem? Hej, to ja Carly, twoja córka. Przecież to byłoby żałosne. Co on by sobie pomyślał. Eh, dlaczego wszystko musi być takie trudne. Rozmawiałam z Emmą i ustaliłyśmy, że po przylocie od razu udamy się do „naszego” mieszkania, prześpimy się, a potem ja udam się pod dany adres, a mój przyjaciółka wybierze się na wycieczkę po mieście. Chcę pójść do niego sama.
    - Proszę o zapięcie pasów. Podchodzimy do lądowania – powiedziała miłym głosem stewardessa. Wykonałam jej polecenie i spojrzałam na Emmę.
    - Witaj Nowy Jork. – Z jej ust wypłynęły słowa, które skierowała do mnie. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i złapałyśmy za ręce. Po chwili koła samolotu zetknęły się z ziemią. Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. Witaj Nowy Jork – powtórzyłam sobie w myślach. Spojrzałam przez okienko i zobaczyłam ciemność. Ale co się dziwić, skoro tutaj jest godzina pierwsza. Jeszcze noc. Stewardessa podziękowała za lot i chwilę potem można było wyjść z samolotu. Na dworze uderzyło w nas chłodne powietrze. Owiało moje ciało, tworząc na nim gęsią skórkę. Emma to zauważyła i otuliła mnie swoim ramieniem. I tak udałyśmy się po odbiór naszych bagaży.
    Po odnalezieniu swoich toreb wyszłyśmy z lotniska i wskoczyłyśmy do pierwszej, wolnej taksówki. Mogłam na żywo zobaczyć typową, żółtą, dla tego miasta. Moja przyjaciółka podała kierowcy adres mieszkania i ruszyłyśmy.
    Nowy Jork nocą wygląda przepięknie. Te tysiące świateł, które migają oraz cała paleta barw tworzą niesamowitą całość. Właśnie teraz spełniło się jedno z moich marzeń. Zawsze chciałam zobaczyć Nowy Jork, wybrać się do niego. No i udało się. Jednak marzenia się czasem spełniają.
    Podjechałyśmy pod jakieś, strzeżone, nowoczesne osiedle. Zapłaciłyśmy za jazdę i z naszymi bagażami wyszłyśmy z auta.
    - No, to jesteśmy na miejscu – powiedziała Emma.
    - Chyba tak. W takim razie chodźmy – odparłam. I ruszyłyśmy do wejścia na osiedle. Przyjaciółka wbiła jakiś kod do domofonu i już po chwili znalazłyśmy się na całym terenie. Szłam za moją towarzyszką, zdawałam się na nią.
    Po jakiś pięciu minutach dotarłyśmy do drzwi mieszkania. Stanęłyśmy przed nimi.
    - No to, co. Wchodzimy? – spytała Emma.
    - Wchodzimy – odpowiedziałam. Po chwili znajdowywałyśmy się wewnątrz. Naszym oczom ukazało się ładne, zadbane mieszkanie. Nie było zbyt duże, ale wystarczające dla nas dwóch. Dominowało w nim jasne drewno, co dodawało mu ciepła. Przypadło mi do gustu. Moja przyjaciółka od razu zadzwoniła do swojej rodzicielki, by poinformować ją, że dotarłyśmy cało i zdrowo na miejsce. Po ich krótkiej rozmowie wybrała numer do Adama. No, to na przynajmniej czterdzieści minut jest zajęta. Wyjęłam swój telefon i uruchomiłam go, gdyż na czas lotu go wyłączyłam. Moim oczom ukazało się dziesięć nieodebranych połączeń od mamy i tyle samo od taty. Wahałam się czy oddzwonić czy nie. Nagle moja komórka zaczęła wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Pokazało się na nim – Mama dzwoni. W myślach zadawałam sobie pytanie czy odebrać czy nie. W końcu mój palec sam wylądował na zielonej słuchawce.

C: Cześć mamo
M: Carly? Córciu, jak dobrze, że odebrałaś. Tak się martwiłam.
C: Mamo, wszystko jest w porządku. Jestem cała i zdrowa.
M: Dlaczego nie powiedziałaś o wyjeździe, tylko zostawiłaś list?
C: Przepraszam mamo. To była spontaniczna decyzja. Bałam się waszej reakcji, że nie pozwolicie mi jechać.
M: Córciu, przecież byśmy to zrozumieli. Nam możesz wszystko powiedzieć.
C: Przepraszam.
M: Nie przepraszaj kochanie. To ja cię przepraszam za wszystko. Jesteście już w Nowym Jorku?
C: Tak, już od jakiegoś czasu.
M: Tam jest wczesny ranek. Pewnie chcecie iść spać.
C: Zaraz pójdziemy. Lot nas zmęczył trochę.
M: Dobrze córciu. Pamiętaj, że cię kochamy.
C: Ja też was kocham mamo.
M: Trzymaj się jakoś aniołeczku. Pozdrów Emmę.
C: Dobrze mamo, a ty ucałuj tatę.
M: Pa pa kochanie. Śpij dobrze.
C: Pa mamo.

I ja i mama podczas rozmowy się wzruszyłyśmy. To była nasza, pierwsza, normalna konwersacja od dłuższego czasu. Tak bardzo mi tego brakowało. Nie wiem, jak ja wytrzymałam bez wymiany zdań z nią. Po prostu gniew mną zawładnął i nie myślałam racjonalnie. Ale teraz na szczęście jest wszystko w porządku. Postanowiłam jeszcze przedzwonić do Mike’a. Obiecałam mu, że dam znać. Za trzecim sygnałem odebrał.

M: Halo?
C: Hej Mike.
M: O Carly, cześć. Jak lot? Jak podoba ci się Nowy Jork?
C: Lot w porządku. Bez komplikacji. A miasto? Mimo, iż jest noc, to jest bardzo jasne i barwne. To wygląda niesamowicie. Już się zakochałam w nim.
M: No to super. Zmęczona?
C: Trochę. Lot jednak jest męczący.
M: No to hopaj do łóżka i lulki palulki. Ha ha ha.
C: Właśnie mam zamiar.
M: Ok. To pozdrów tam Emmę i idź spać.
C: Nom. To pa. Jeszcze się odezwę.
M: No buziaki, pa pa.

Po skończonej rozmowie poszłam do salonu. Siedziała w nim Emma, która cały czas kontynuowała konwersację z Adamem, przez telefon. Ale ona go kocha. I to ze wzajemnością. Też bym tak chciała, no, ale cóż, póki co, nie jest mi to pisane. Postanowiłam się trochę odświeżyć, więc wyjęłam z torby płyn do kąpieli, ręcznik i piżamę. Z tym wszystkim udałam się do łazienki.
    Po wyjściu spod prysznica, moja przyjaciółka już nie gadała przez komórkę, tylko siedziała z kubkiem herbaty przy stole. Widać było, że jest zamyślona.
    - Co tam? – spytałam.
    - Tak bardzo za nim tęsknię – powiedziała. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
    - On za tobą na pewno też. Ale to dobrze, to znaczy, że bardzo się kochacie – odparłam.
    - Tak myślisz?
    - No pewnie. A ja rozmawiałam z mamą.
    - I co?
    - Tak bardzo mi tego brakowało. Głupia byłam, że tak się zachowywałam w stosunku do niej i do ojca.
    - Byłaś na nich po prostu zła, to normalne. Ale najważniejsze, że wszystko jest już w porządku – powiedziała.
    - Masz rację. Dobra, ja się kładę spać. Muszę mieć siły na ten dzień i na następne.
    - Już dzisiaj masz zamiar wybrać się pod ten, prawdopodobny adres twojego ojca? – spytała Emma.
    - Taki mam zamiar – odpowiedziałam.
    - Mam nadzieję, że uda ci się go znaleźć.
    - Też mam taką nadzieję. Zależy mi na tym.
    - Ja też zaraz się kładę – oznajmiła przyjaciółka.
    - Dobra, to ja już idę. Pa
    - Dobranoc. Śpij dobrze – pożegnała się ze mną. Poszłam do sypialni. Była tutaj tylko jedna, dlatego postanowiłyśmy z Emmą spać w jednym łóżku. Nie chciałyśmy, żeby któraś z nas spała na kanapie w salonie. A, że łóżko jest duże, to wygodnie będzie nam się spało. Weszłam pod kołdrę i zatopiłam głowę w poduszce. Leżało mi się bardzo wygodnie, co pozwoliło mi w bardzo szybkim czasie przenieść się do krainy snów. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heej. Pojawiam się z kolejnym, nudnym rozdziałem. Przepraszam, że ostatnio dodaje takie beznadziejne, ale najzwyczajniej w świecie opuściła mnie wena :(  Ten post nie był pisany na siłę, starałam się coś stworzyć. Pisałam od serca, no ale wyszło, jak wyszło. Cóż zrobić. Krótki, zdaję sobie z tego sprawę i wcale nie jestem z tego zadowolona. Postaram się poprawić. Już kolejne rozdziały powinny być ciekawsze. Zaczną się poszukiwania ojca Carly, a więc będzie się coś tam działo. Przepraszam tych, których ostatnio zawodzę, mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Buziaki, wasza Maarit :*

CZEKAM NA WASZE, WSZELKIE, SZCZERE KOMENTARZE.

14 komentarzy:

  1. No masz racje rozdział niestety krótki ;)ale wcale nie jest nudny to ze nic sie nie dzieje to nie oznacza że jest nudny ;) Traktuje to jak cisze przed burza ;P Będę z niecierpliwością czekała na kolejny ;) I nie przejmuj sie ze cie opuściła wena ;* Ja w ciebie wierze ;* Zobaczysz niedługo ona wróci ;] tylko myśl pozytywnie ;*
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Bardzo Ci dziękuję za komentarz :)
      Krótki rozdział, niestety. Ostatnio moja wena się na mnie obraziła :/
      Cieszę się, że uważasz, że nie jest on wcale nudny. Twoje słowa są naprawdę miłe i podnoszą mnie na duchu.
      I jest mi wspaniale słyszeć, że ktoś we mnie wierzy. Jesteś kochana :)
      Buziaki, Maarit :**

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że dodałaś rozdział i mimo wszystko nadal piszesz. Rozumiem brak czasu i weny (ja sama mam ostatnio coraz mniej energii do życia). Moim zdaniem ten rozdział jest lepszy od poprzedniego, chociaż za dużo się tutaj nie wydarzyło. Mam nadzieję, że bardzo dokładnie opiszesz jej ojca, bo nie ukrywam, że na to spotkanie czekam z niecierpliwością. Tak więc pisz dalej - ja poczekam.
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dodawać coś, żeby miało sens, a nie byle co. A spotkanie już niedługo.
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  3. Trochę mało się dzieje, ale to już 26 rozdział, a ja nie czytałam poprzednich, także mało wiem. Ładnie sklejasz zdania, ostrożnie i subtelnie prowadzisz czytelnika przez fabułę, a to na duży plus.
    Wena jak wena, raz jest, a raz jej nie ma, także pozostaje czekać.

    Obserwacja za obserwację?
    http://woffyscrucifix.blogspot.com/
    Kryminał, thriller, science-fiction.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Dzięki za miłe słowa odnośnie mojego stylu pisania :)
      To miłe.
      No wena jest czasem dobra, a czasem niedobra. Ale co poradzić.
      Dzięki za komentarz, każdy jest dla mnie naprawdę ważny.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Rozdział, ale przyjemny i fajny.
    Jak zawsze mi się podoba.
    Nie przejumuj się brakiem komentujących, teraz jest taki okres, że większość osób chce poprawić oceny :) Takie uroki chodzenia do szkoły. Wiem o tym co nie co. W tym tygodniu miałam trzy sprawdziany z polskiego, a na jutro muszę przeczytać Lalkę.
    Życzę weny, w wolnym czasie zapraszam do mnie i pozdrawiam, Alex :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Cieszę się, że Ci się podobał.
      Cieszę się, że mam stałych czytelników, którzy zawsze zostawią choćby krótki komentarz pod rozdziałem. To oni są moją motywacją i inspiracją. A ty należysz do tej grupy. Dziękuję :)
      Szkoła, no niestety. Okropna...
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. fantastyczny nic dodać nic ująć <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Miło mi to słyszeć.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  6. Witaj kochana Maarit ;)
    Strasznie mi przykro, że niestety nie potrafiłam wygospodarować odpowiednio dużo czasu na to, by zaglądać na Twojego bloga regularnie, ale teraz postaram się nadrobić zaległości. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
    Natomiast co do rozdziału to jest on jak zwykle genialny, pełen emocji i zwrotów akcji.
    Buziaki,
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Nic nie szkodzi. Rozumiem brak czasu, bo sama go nie mam zbyt wiele. Niestety...
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  7. Rozdział jest niesamowity :) troszkę krótki ale nie bd narzekać :) Jej Nowy York musi być bardzo ładny i to jeszcze nocą :) Sama bardzo chciałabym być tam :)
    Nie mogę się doczekać spotkania Clary z jej ojcem. Bardzo ciekawi mnie jak ona zareaguje na to wszystko. Wgl fajnie że jej mama nie robiła żadnych scen i łagodnie ją potraktowała :) Dobrze, że zaczynają się już całkiem dogadywać :) Życzę Ci kochana oczywiście szybkiego powrotu weny :)
    Czekam na nowy rozdział
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Tu z tym Nowym Jorkiem, to trochę dałam siebie, bo moim marzeniem jest tam kiedyś pojechać.
      Wiesz, myślę, że jej mamie jest i tak głupio, więc by na nią nie nakrzyczała, bo sama jest winna temu wszystkiemu.
      Dziękuję za miły komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń