Jak już przeczytacie, to zostawcie chociaż krótki komentarz. To naprawdę motywuje do dalszego pisania.
Następnego
dnia. Perspektywa Carly
Promyki słońca przedostające się przez okno, wybudziły mnie ze snu.
Niechętnie otworzyłam oczy, lekko je przecierając dłońmi. Znajdowałam się w
pokoju, który nawet trochę nie przypominał mojego. Dopiero po chwili
przypomniałam sobie, co wydarzyło się wczorajszego dnia. Dobrze, że chociaż
pogodzie dopisuje humor i postanowiła choć na chwilę wydostać swe piękno zza
szaty chmur. Powoli wstałam z łóżka. Emmy nie było w pomieszczeniu, więc
zapewne już musiała wstać. Przeczesałam palcami włosy, które w tym momencie
pewnie wyglądały strasznie i udałam się na dół z myślą, że spotkam tam moją
przyjaciółkę. Jednak było tam kompletnie cicho, jakby nie było tam żywej duszy. W
kuchni nikt się nie kręcił. Pomału
poszłam więc w stronę salonu. Podeszłam do kanapy i widok jaki zobaczyłam
wywołał na mojej buzi delikatny uśmiech. Na sofie leżeli wtuleni w siebie Adam
i Emma. Wyglądali przesłodko. Cieszę się, że moja przyjaciółka jest szczęśliwa,
zasługuje na to. I wiem, że Adam jej nie skrzywdzi, bo to dobry chłopak. Też
chciałabym się kiedyś obudzić w objęciach chłopaka, którego darzę uczuciem. Ale
czy będę miała na to szansę, skoro boję się zaufać jakiemukolwiek chłopakowi?
Skoro jestem dla nich chłodna i ich odpycham? Pragnę miłości, brakuje mi jej, a
zarazem się jej boję. Obawiam się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi, zdradzi jak
Connor, a tego bym bardzo nie chciała. Nie wiem czy bym przeżyła po raz kolejny
taki cios w serce. Już i tak jest wystarczająco podziurawione. Gdyby ktoś je
zobaczył, ujrzał by coś na kształt siatki z wieloma bliznami. Na paluszkach
udałam się do kuchni, tak, żeby nie obudzić śpiącej pary. Pozwoliłam sobie
wziąć stojącą na suszarce szklance i nalać sobie trochę wody. Usiadłam przy stole i zerknęłam na swój telefon, gdyż byłam ciekawa czy rodzice się mną
interesowali. Lecz nie było ani jednego nieodebranego połączenia i ani jednego
smsa. Jeszcze raz spojrzałam na listę połączeń i moją uwagę przykuło połączenie
z wczorajszego wieczoru. Nie przypominam sobie, żebym rozmawiała z mamą. Nagle usłyszałam czyjeś kroki w salonie.
Przestraszyłam się, rzuciłam wzrok w tamtym kierunku i zauważyłam żegnającego
się Adama i Emmę. Od tej pary aż iskrzyło z daleka. W swój pocałunek wkładali
całą swoją miłość. Ten obrazek był przepiękny. Poczułam jakieś ukłucie w
okolicy serca. Czyżbym im zazdrościła? Tak, to chyba to uczucie. W końcu
oderwali się od siebie i Adam zniknął za drzwiami mieszkania, a moja przyjaciółka
udała się w moją stronę.
-
Hej. Jak tam samopoczucie? – spytała.
-
Bywało lepiej. Odbierałaś wczoraj może mój telefon?
-
Tak – odpowiedziała.
-
A od kogo?
-
Od twojej mamy.
-
Czemu? Przecież wiedziałaś, że nie chcę, żeby wiedziała gdzie jestem! –
Podniosłam nieco głos.
-
Przepraszam, ale musiałam to zrobić. Nawet nie wiesz jaki miała zmartwiony
głos. Martwiła się o ciebie.
-
I co z tego! – krzyknęłam.
-
Carly. Wiem, że cię zraniła, ale nie możesz się tak zachowywać – odparła,
próbując położyć rękę na moim ramieniu, lecz ja się odsunęłam.
-
Nic nie wiesz! Nie wiesz jak ja się czuję. Przez siedemnaście lat swojego życia
żyłam w kłamstwie. Co, mam teraz pójść i tak po prostu udać, że nic się nie
stało!? Nie potrafię. – Wypowiedziałam ostatnie zdanie i po prostu wyszłam z
jej domu. W środku aż we mnie wrzało. Czułam się jak bomba, która zaraz
wybuchnie. Lecz z każdym, szybkim krokiem złość opadała, a zastąpił ją smutek. Miałam
ochotę po prostu wypłakać wszystkie uczucia, lecz najzwyczajniej w świecie nie
potrafiłam. Łzy nie chciały opuścić moich oczu. Nawet nie wiem kiedy dotarłam
pod swój dom. Stanęłam przed drzwiami i chwilę minęło, zanim nacisnęłam klamkę
i weszłam do środka. Momentalnie obok mnie znalazła się mama.
-
Kochanie, jak dobrze, że jesteś. Tak się martwiliśmy. – Chciała mnie przytulić,
ale ja się odsunęłam i bez słowa udałam się do swojego pokoju. Od razu
zamknęłam za sobą drzwi. Postanowiłam wziąć prysznic, którym choć przez chwilę
będę mogła się odciąć od rzeczywistości. Wzięłam z szafy swój ulubiony, szary
dres oraz jakąś bokserką i udałam się do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania z
wczorajszego dnia i weszłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę i zaczęłam nią
polewać ciało. Każda jego część tak jakby odblokowywała się, odprężała. Z moich
myśli cały czas nie mogłam wyrzucić tego, jak potraktowałam Emmę. Przecież ona
chciała dobrze, a ja na nią nakrzyczałam. To nie jej wina, że rodzice mnie
okłamywali i jestem w takiej, a nie innej sytuacji. Jest mi teraz strasznie
głupio. Mam nadzieję, że mi wybaczy.
Po
umyciu położyłam się na łóżku. Wzięłam telefon do ręki i postanowiłam napisać smsa
do Emmy.
Do
Emmy:
Hej.
Mogłybyśmy się spotkać o 18:00 w parku?
Od
Emmy:
Dobrze.
Będę.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach. Od
razu odwróciłam się plecami w stronę drzwi. Po chwili ta osoba weszła do mojego
pokoju.
-
Carly – odezwała się mama, lecz ja nic nie powiedziałam.
-
Wiem, że nie śpisz. – Nastała chwila ciszy.
-
Skoro ty nie chcesz nic mówić, to chociaż posłuchaj mnie. – Usiadła na brzegu
mojego łóżka. Nie odwróciłam się jednak do niej. Udawałam, że nie jestem
zainteresowana rozmową.
-
Wiem, że jesteś na nas, a szczególnie na mnie zła, ale powinnam ci to wszystko
opowiedzieć od początku. – Westchnęła. – Jak miałam dwadzieścia dwa lata, to
poznałam Roberta. Bardzo się kochaliśmy. Byliśmy szczęśliwą parą. Robert
zajmował się muzyką. W Polsce nie miał przyszłości, dlatego postanowił poszukać
swojego szczęścia w Ameryce. Nie chcieliśmy się rozstawać, ale uważaliśmy, że
związek na odległość nie ma szans i zdecydowaliśmy się na zerwanie. Wyjechał, a
ja zostałam w kraju. Bardzo mi go brakowało, nie przestałam go kochać. Po dwóch
tygodniach od jego wyjazdu zaczęłam się źle czuć. Wymiotowałam, bywałam
zmęczona, no i miesiączka mi się opóźniała. Postanowiłam wybrać się do
ginekologa, bo niestety w tamtym czasie nie było czegoś takiego jak test
ciążowy. Strasznie się bałam. Badania wykazały, że jestem w ciąży. Nie było mi
łatwo. W między czasie poznałam twojego teraźniejszego ojca. Zaakceptował to,
że jestem w ciąży. Między nami była chemia, zakochaliśmy się w sobie.
Pomyślałam, że powinnam poinformować Roberta o tym, że ma dziecko, dlatego napisałam
do niego list. List, w którym powiedziałam, że jest ojcem, ale żeby nie szukał mnie, nie interesował
się, żeby żył spokojnie. Oraz to, że kogoś znalazłam i jestem szczęśliwa. Nie
chciałam niszczyć jego kariery, która rozkręcała się w Ameryce. Nie oczekiwałam
od niego nic. Zamieszkałam z twoim ojcem. Rodzicom powiedziałam, że gdyby
Robert mnie szukał, to oni nie wiedzą gdzie jestem. Tak jak myślałam, zjawił
się w Polsce. Był w mieszkaniu dziadków, ale mnie tam nie zastał. Dziadkowie
mnie nie zdradzili. Podobno kilkakrotnie się tam pojawiał, aż w końcu dał sobie
spokój. Po urodzeniu postanowiłam z tatą przeprowadzić się do Londynu. Chciałam
całkowicie odciąć się od przeszłości i zacząć swoje życie na nowo. Kilka razy
wysłałam Robertowi twoje zdjęcia, a on przysyłał listy adresowane do ciebie.
Nie dawałam ci ich, bo nie chciałam, żeby on ingerował w nasze życie. Tutaj
jest ta cała korespondencja. Położę ją na brzegu łóżka. Jak będziesz chciała,
to przeczytaj. – Po wypowiedzeniu ostatnich słów wstała z łóżka i słyszałam jak
udaje się w stronę wyjścia.
-
Przepraszam – wyszeptała i wyszła. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
Dlaczego to wszystko przede mną ukrywała? Dlaczego mi nigdy wcześniej o tym nie
powiedziała, nie dała przeczytać tych listów? Czemu, czemu, czemu? Obróciłam
się na drugi bok i swój wzrok zatopiłam w sporej ilości listów leżących na
brzegu mojego łóżka. Miałam ogromną chęć, żeby przeczytać chociaż jeden z nich.
Ręce aż się rwały, żeby sięgnąć po jeden. Nie wytrzymałam, pękłam i chwyciłam
pierwszy z brzegu. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej kartkę.
Nowy Jork, 10 maja 2006r.
Kochana Carly,
masz już dziesięć lat. Nawet nie wierzę, że
to już tyle minęło od Twojego urodzenia. Jesteś bardzo ładną dziewczynką, masz
tak samo piękne włosy jak Twoja mama. Wyglądasz jak mały aniołek. Wiem, że
jeszcze ani razu nie odpisałaś na jakikolwiek z moich listów, lecz ja i tak
nigdy nie przestanę ich wysyłać. Wierzę, że chociaż je czytasz.
Chciałbym Cię kiedyś zobaczyć córeczko.
Byłbym wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy
mieli taką okazję.
Tym razem nie będę się rozpisywał.
Kocham Cię córciu.
Twój
kochający tata
Postanowiłam przeczytać najstarszy, pierwszy list. Byłam ciekawa co w
nim napisał. Przeszukałam stertę kopert i znalazłam list z 1997 roku, rok po
moim urodzeniu. Otworzyłam go.
Nowy Jork, 14 luty 1997r.
Kruszynko,
wiem, że jesteś bardzo mała, ale przeczytasz
ten list gdy będziesz starsza. A przynajmniej mam taką nadzieję. Chcę, żebyś
wiedziała, że bardzo Cię kocham. Starałem się odnaleźć Ciebie i Twoją mamę, ale
mi się nie udało. Mama jest teraz szczęśliwa z innym mężczyzną. Mam nadzieję,
że jej partner będzie dla Ciebie dobrym ojcem i będzie Cię kochał równie mocno
jak ja. Mimo dzielących nas kilometrów, zawsze możesz na mnie liczysz. Nikt,
ani nic nie zmieni tego, że jestem Twoim ojcem. Jak tylko będziesz chciała
kiedyś, to zapraszam do mnie. Zawsze znajdzie się dla Ciebie miejsce u mnie.
Mojego serca nigdy nie zajmie miłość do kogoś
innego. Zawsze będę kochał tylko Ciebie i Twoją mamę.
Jesteście dla mnie bardzo ważne,
najważniejsze na świecie. I to się chyba nigdy nie zmieni.
Kocham Cię mój aniołeczku.
Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek
córciu.
Twój tatuś
W
moich oczach zebrały się łzy. On mnie kochał, on mnie naprawdę kochał. Zależało
mu na mnie, jak i na mamie. Przez tyle lat wysyłał do mnie listy, a ja o nich
nie wiedziałam. Co on musiał sobie o mnie pomyśleć. Ale przecież to nie moja
wina. Ja o niczym nie wiedziałam. Zauważyłam jeden list, który został wysłany
rok temu. Był w nim numer telefonu do niego, jak i adres. Chwilę wpatrywałam
się w kartkę. Jakaś podświadomość mówiła mi: zadzwoń pod ten numer. Wahałam się czy to zrobić. Zadzwonię i co? I
co mu powiem? Hej, tutaj twoja córka. Co
tam u ciebie? No przecież wyszłabym na jakąś idiotkę. Poza tym nie
uwierzyłby mi. No, bo niby dlaczego po siedemnastu latach miałaby do niego
zadzwonić córka, która przez całe swoje życie nie dawała znaku życia. To byłby
jakiś absurd. Jednak mimo to chwyciłam za telefon i wbiłam numer z listu.
Chwilę minęło, zanim nacisnęłam zieloną słuchawkę. Stało się, zadzwoniłam.
Jeden sygnał, drugi, aż w końcu ktoś się odezwał.
- Halo. – Usłyszałam męski głos po drugiej
stronie słuchawki. Czy to on?
-
Halo? – Ponaglił pytanie. To chyba on. To jego głos. Głos mojego biologicznego
ojca. Momentalnie się rozłączyłam. Nie byłam w stanie wykrztusić ani jednego
słowa. W moim gardle powstała tylko gula. Ale wiedziałam, co chcę zrobić.
Nim
się obejrzałam, musiałam wychodzić na spotkanie z Emmą. Szybko przebrałam się w
jeansy i jakąś, luźną bluzką. Chwyciłam jeszcze telefon i bez słowa wyszłam z
domu. Udałam się w stronę parku.
Mojej
przyjaciółki jeszcze nie było, więc usiadłam na ławce. Jednak długo nie musiałam
czekać, bo zaraz zauważyłam jej sylwetkę zmierzającą ku mnie. Momentalnie
wstałam.
-
Hej – powiedziałam.
-
Cześć – odpowiedziała Emma.
-
Emma, ja chciałam cię bardzo przeprosić za tą sytuację z rano. Chciałaś dobrze,
a ja na ciebie nakrzyczałam. Wybaczysz mi? – Ona nic nie powiedziała, tylko po
prostu mnie do siebie przytuliła.
-
Nie gniewałam się na ciebie. Rozumiem, że ta sytuacja cię przytłacza i
wywołuje nerwy.
-
Dziękuję ci. – Po wypowiedzeniu tych słów, ponownie wtuliłam się w moją
przyjaciółkę.
-
A jak tam ogólnie? – zapytała.
-
Mama opowiedziała mi wszystko i dała listy od mojego biologicznego ojca.
-
Rozmawiałyście? – rzuciła kolejne pytanie.
-
Ona mówiła, ja byłam odwrócona do niej plecami i nie odezwałam się ani słowem.
-
Czytałaś te listy?
-
Przeczytałam kilka.
-
I co?
-
Kochał mnie i zależało mu na mnie i na mamie. Naprawdę. To mama wyrzuciła go z
mojego życia, nie pozwoliła mu w nie ingerować. W jednym z listów z zeszłego
roku był zapisany jego numer i adres.
-
I?
-
Zadzwoniłam pod ten numer – odpowiedziałam.
-
Rozmawiałaś z nim? – spytała zdziwiona.
-
Nie, gdy się odezwał w słuchawce, ja się rozłączyłam. Nie byłam w stanie
powiedzieć żadnego słowa.
-
I co teraz?
-
Wiem co chce zrobić.
-
Możesz jaśniej?
-
Zamierzam…
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Wreszcie napisałam rozdział. Dzisiaj trochę krótki, no, ale trudno. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii. Macie jakieś pomysły co zamierza Carly?
Dodałam również ankietę dotyczącą tego, kto ma się pojawić gościnnie w opowiadaniu. Mam nadzieję, że pomożecie mi wybrać :)
Czekam na wasze szczere komentarze, nie bujcie się krytykować. Ja wszystko przyjmę na klatę ;) Krytyka pomaga ulepszyć opowiadanie. Więc śmiało. Jak macie jakieś pomysły, to chętnie ich posłucham.
I jak zawsze baaardzo przepraszam za zaległości na waszych blogach.
Buziaki, Maarit :*
Ale z ciebie menda :* musiała skończyć w tym momencie? pfff.nie liczysz się z naszymi uczuciami teraz przez Ciebie nie będziemy mogli spać po nocach. No ciekawość strasznie mnie zżera.
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy rozdział ciekawy ale niestety krotki :(
A co do Carly to myślę że ona chce pojechać do swojego ojca.Tak mi się wydaje. Ale skoro juz o niej mowa to nie powinna tak traktować rodziców. Może ma rację że jest zła i w ogóle ale niech ich zrozumienie.Jej nie biologiczny ojciec mimo że znał prawdę to traktował ją jak córkę troszczył się i w ogóle.
No i Adam i Emma jacy oni są słodka parą *.*
Więc ujmując wszystko w jedną całość. Piszesz cudnie :* życze weny :*
M.
Hej. Hahaha. No przepraszam, ale czasem muszę was potrzymać w napięciu ;)
UsuńNo rozdział krótki, bo ostatnio moja wena się trochę buntuje. Niestety :(
Nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę Twoim przypuszczeniom. Wszystkiego się dowiesz w następnym rozdziale :D
Wiesz, Carly zachowuje się tak, a nie inaczej, gdyż jest to dla niej nowa sytuacja. Trzeba się postawić na jej miejscu. Jak my byśmy się zachowywali, reagowali, gdybyśmy dowiedzieli się, że facet, który nas wychowywał i którego uważaliśmy za ojca, w rzeczywistości nie był naszym biologicznym.
Bardzo się cieszę, że podoba Ci się to, co piszę.
Miło jest mi to słyszeć.
Dziękuję za komentarz, jest dla mnie bardzo ważny i jest motorem napędowym do dalszej pracy.
Buziaki, Maarit :*
Hej.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze mi się podobał choć był krótki.
Jednak to nie ujmuje mu uroku.
Carly nie powinna wyżywać się na rodzicach, chociaż ją okłamali to na pewno nie mieli w tym złych intencji.
Tak jak Anonimowy myślę, że Car chce poznać swojego biologicznego ojca, ale nie wiem co ty wymyśliłaś.
ADAM I EMMA = SWEET
Wpadnij do mnie jeżeli będziesz miała czas i ochotę.
Życzę weny i pozdrawiam, ALeks <2
Hej. No niestety krótki. Ale to wszystko wina mojej weny :(
UsuńZgadza się, że Carly reaguje w sposób dość gwałtowny, ale trzeba postawić się z jej strony. To nie jest dla niej łatwa sytuacja.
No, o to mi chodziło, żeby z Adama i Emmy zrobić takich słodziaków. Ha ha ha :D
Dzięki za komentarz, wiele dla mnie znaczy.
Buziaki, Maarit :*
Jest prze genialnie! Śledzę cię cały czas i nie żałuję ani chiwli poświęconego na to czasu. Adaim i Emma są świetni, ale brakuje mi kogoś w życiu Carly. Liczę że niedługo się to zmieni :D A narazie pozdrawiam gorąco i życzę duuuuużo weny :**
OdpowiedzUsuńHej. Ojej, bardzo Ci dziękuję za takie słowa.
UsuńTakie jak Twoje są źródłem mojej weny. Są bardzo pomocne. Jesteś kochana.
Kto wie, może coś się zmieni w życiu uczuciowym Carly. Na pewno jesteśmy coraz bliżej rozwiązania zagadki, kim jest Przystojni@k17 :D
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
ah tak Carly, chociaż w sumie rozumiem ją to chyba jej reakcja była trochę przesadzona, okłamali ją okej. ale to nie powód żeby od razu tak się kłócić. Dzięki za komentarz i zapraszam ponownie. http://opowiadaniaxxd.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńHej. No, ale postaw się na miejscu i w sytuacji Carly. To nie jest łatwa sytuacja.
UsuńNią rządzą emocje.
Co do Twojego bloga, to wreszcie znalazłam czas i skomentowałam ;)
Dziękuję, że wpadłaś i zostawiłaś komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Świetny rozdział;* Nie mogę się doczekać nexta!
OdpowiedzUsuńHej. Cieszę się, że Ci się podobał :)
UsuńDzięki, że zostawiłaś komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Znowu czytam zamiast iść spać. Cieszę się, że ona postanowiła go znaleźć. Ja osobiście nie przepuściłabym takiej okazji. Reakcja Carly do przewidzenia i zaakceptowania, ale strasznie podoba mi się motyw z listami. Co do twojej ankiety, to nie wiem, bo po prostu nie słucham tych zespołów, a Queen się rozpadł, nad czym nadal ubolewam. U mnie w porządku, już niedługo połowinki, mam czarną sukienkę i partnera, którego nadal mam ochotę zabić. Coraz bardziej mnie wkurza, Jakiś taki bardzo osobisty komentarz mi wyszedł, ale wiesz o co mi chodzi - ileż można się powtarzać i mówić, że uwielbiam twoje opowiadanie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam.
Heej. Carly jeszcze nic nie postanowiła. Tzn. ma jakiś plan, ale nic o nim nie powiedziała :D
UsuńCieszę się, że podoba Ci się motyw z listami. Już od dłuższego czasu o tym myślałam i udało mi się to zrealizować.
No, niestety nawet jakbym chciała Queen'ów, to i tak nie mogę, bo było by to trochę surrealistyczne. Hahaha. Ale uwielbiam ten zespół i szkoda, że już go nie ma. Freddie jest najlepszy ♥
Mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz się świetnie bawiła na tych połowinkach. Tego Ci życzę.
Dzięki za komentarz, jest on dla mnie bardzo ważny.
Buziaki, Maarit :*
Bardzo ciekawe opowiadanie ! Dziewczyno masz talent, wykorzystuj go ! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym cię zaprosić na mojego bloga, też piszę opowiadania- fanfictiony. Miło by było jak byś go oceniła. Widzę, że masz talent i umiesz pisać, więc myślę, że znasz się na rzeczy.
http://mystoriesmylifee.blogspot.com/
Pozdrawiam ! :)
Hej. Ojej, bardzo Ci dziękuję :D
UsuńMiło jest mi czytać taki komentarz.
Jak znajdę czas, to postaram się do Ciebie wpaść.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
O jejku jejku, ale się dzieje .
OdpowiedzUsuńDosyć długo mnie tutaj nie było - w sensie komentowanie, bowiem czytam stale blogi, które kocham, które są umieszczone na moim pasku polecającym :)
Przepraszam cię bardzo, że tak długo nie komentowałam no ale po prostu brak czasu .
Co do mojego bloga nie wiem kiedy pojawi się kolejny dział.
U mnie nadal nie jest kolorowo, wręcz przeciwnie, coraz bardziej czarniej, coraz częściej widzę kruki, które wiadomo co symbolizują. A w tym wszystkim najlepsze jest to, że po prostu nie mam siły już na nic - no cóż, kolejny raz unoszę się ponad ludzkim wrakiem, szukając dłońmi kogoś, przyjaciela? Tylko szkoda, że to od niego otrzymałam ten cios.
Kruki , hmm bardzo miłe ptaszki, ostatnio nawet je dokarmiam, gdyż stale przebywają na parapecie mojego okna pokojowego.
Twój blog jak zwykle jest perfekcyjny, ten wygląd, ten twój styl. Pięknie, jednym słowem.
Pozdrawiam cię i życzę weny.
Heej. Ojej, nawet nie wiesz jak się cieszę, że do mnie wpadłaś, brakowało mi Twoich komentarzy :)
UsuńRozumiem Cię i nie musisz mnie za nic przepraszać. Ja też mam mało czasu, więc się nie przejmuj ;)
Bardzo mi przykro, że u Ciebie nie jest zbyt kolorowo. Ale mam nadzieję, że wszystko Ci się jakoś ułoży i czarność zastąpią kolory. A zza ciemnych chmur wyjdą promyki słońca.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa, podbudowują mnie naprawdę :D
Buziaki, Maarit :*
Siemka *.*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog :).
Piszesz świetnie ! <3.
Zapraszam do mnie :
http://bella-czekoladowa.blogspot.com/
Hej. Cieszę się, że podoba Ci się mój blog :)
UsuńI dziękuję za komentarz z tak miłymi słowami.
Jak znajdę odrobinę wolnego czasu, to na pewno do Ciebie wpadnę.
Buziaki, Maarit :*