piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 34

    Znajdowałyśmy się w jednym z teatrów na Broadwayu. Sala w której się obecnie byłyśmy była ogromnej wielkości. Oprócz dużej ilości krzesełek na widowni na dole, były również miejsca na dużym balkonie, który był szerokości całej sali i znajdował się nad dolną częścią. Spojrzałam na sufit, a moim oczom ukazał się dość spory, kryształowy żyrandol. Sprawiał nie małe wrażenie. Zawsze się zastanawiałam, czy takowy na mnie nie spadnie i nie będzie to powód mojej śmierci. To byłoby zabawne „Zginęła poprzez zgniecenie przez żyrandol”. Na moich ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, jeżeli to możliwe. Emma cały czas obracała się wokół własnej osi i nie mogła się napatrzeć na otaczający ją widok. Spełniło się jej marzenie. Zawsze chciała się tu znaleźć. Jej wzrok utkwił w scenie. A właściwie w czerwonej kotarze, która ją zakrywała. Sądząc po wielkości materiału, nie była zbyt mała. Nagle wszystkie światła zgasły. Przestraszyłam się, nie wiedziałam co się dzieje. Pewnie jakaś awaria, zaraz ją naprawią – wmawiałam sobie. Nagle po pomieszczeniu rozległa się muzyka, a miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą wisiała kotara, rozświetliły różnokolorowe reflektory. Na scenę wpadła grupka tancerzy, której towarzyszyła jakaś piosenkarka. Wszystko wyglądało niesamowicie. Dopiero teraz do mnie dotarło, że za wszystko jest odpowiedzialny Robert. Ale zrobił nam niespodziankę. Rzuciłam spojrzenie w jego stronę i posłałam mu szeroki uśmiech. On to zrozumiał i mrugnął do mnie. Usiedliśmy w pierwszym rzędzie i przyglądaliśmy się przedstawieniu. Nie mogłam uwierzyć, że siedzimy tutaj tylko my i oglądamy specjalnie przygotowany dla nas występ. To chyba sen.
    Po jakiś dwudziestu minutach występ się zakończył, tancerze i wykonawczyni ukłonili się nam i zeszli ze sceny. Pojawił się zaś na niej jakiś starszy mężczyzna. Muzyka delikatnie leciała w tle.
    - Witaj Robercie i młode damy. Jak podobał się występ? – zapytał, jednocześnie podchodząc do nas.
    - Dzień dobry – powiedziałam jednocześnie z Emmą.
    - Występ był genialny. Na naprawdę wysokim poziomie. Niesamowite i jeszcze ta oprawa świetlna i muzyczna. – Padła ocena z ust mojej podekscytowanej przyjaciółki. Widać, że owa niespodzianka sprawiła jej wiele radości. To wspaniałe patrzeć, jak się cieszy.
    - A ty to pewnie jesteś Emma – zwrócił się do niej mężczyzna. Ta tylko pokiwała głową, nie wiedząc skąd znał jej imię. – Robert mi trochę o tobie opowiadał, no i oczywiście o swojej córce Carly. – Tym razem wzrok skierował na mnie. – To jeszcze nie koniec niespodzianek. Występ występem, ale mam coś jeszcze dla ciebie – powiedział, a Emmy oczy poszerzyły się chyba dwukrotnie. – Tak w ogóle jestem dyrektorem tutejszego teatru i jednocześnie choreografem tanecznym. Wiem, że bardzo lubisz tańczyć, a wręcz to kochasz. I dlatego z Robertem chcieliśmy ci zaoferować dzień ze mną tutaj. Pokażesz co umiesz, ja się podzielę z tobą kilkoma wskazówkami i zrobię to z wielką przyjemnością. – Moja przyjaciółka zakryła usta dłonią z niedowierzania.
    - Naprawdę? – spytała, co spotkało się z potwierdzającym kiwnięciem głową. – Nie wierzę, to chyba jakiś sen. Niech mnie ktoś uszczypnie. – Podeszłam do niej i uszczypnęłam ją.
    - Ała! – krzyknęła i chwilę potem zaczęła się śmiać.
    - To jest Nowy Jork, miasto spełniania marzeń. Tutaj wszystko jest możliwe. Chodź ze mną, musisz się przebrać, bo w tym ubraniu nie będzie ci zbyt wygodnie – Uśmiechnął się i podał jej rękę. Chwyciła ją i zaczęli iść w stronę sceny, obróciła się na chwilę i poruszając ustami powiedziała Dziękuję w stronę Roberta. I chwilę potem zniknęli za kulisami.
    - Dziękuję – Tym razem to ja zwróciłam się do niego i mocno go przytuliłam.
    - Nie ma za co. To była dla mnie czysta przyjemność. Wiem, że w ten sposób nie wynagrodzę ci tych wszystkich lat, ale chcę chociaż trochę wynagrodzić ci to, że tu jesteś. Chcę ci podziękować. Ty spełniłaś moje marzenie, to ja chciałem się odwdzięczyć – powiedział.
    - Jakie marzenie? – zapytałam.
    - Przyjechałaś tu, mogłem cię zobaczyć, poznać cię, porozmawiać z tobą. To było moim marzeniem - spotkać cię. Nawet nie wiesz ile sprawiłaś mi tym radości. Więc to nie ty powinnaś mi dziękować, tylko ja tobie. – Jego oczy się zaszkliły, ja też z trudem powstrzymywałam się od uronienia łzy. To co powiedział było piękne. To naprawdę dobry człowiek, byłby świetnym ojcem.
    - Ja nie żałuję, że postanowiłam cię odnaleźć. To była chyba najlepsza, spontaniczna decyzja jaką podjęłam w swoim życiu. – Przytuliliśmy się do siebie, a on ucałował mnie w czoło. Przez chwilę poczułam, jakbym znajdywała się w ramionach ojca, to niesamowite uczucie. W tym samym momencie na scenę weszła Emma, ubrana w getry, leginsy, zwyczajną bluzkę i jakieś buty do tańca. Jak zawsze wyglądała perfekcyjnie. Jej nawet w dresie by było ładnie. Jak to mówią, ładnemu we wszystkim ładnie. Chwilę porozmawiała z mężczyzną, a następnie zaczęła tańczyć. To był kolejny raz, kiedy widziałam jak się porusza i zawsze mnie zachwyca. Z jej ruchów widać, że robi to z pasją, z sercem. Sprawia wrażenie, jakby miała to we krwi. Robi to zgrabnie, z gracją i delikatnością. Wszystko ma zaplanowane i dopracowane do perfekcji. Jej występ ogląda się z wielką przyjemnością.
    Ostatnie dźwięki muzyki i zakończyła swoje tańczenie. Aż wstaliśmy z miejsc i zaczęliśmy głośno klaskać. Ona się ukłoniła, a zaraz potem pojawił się koło niej mężczyzna, który też bił jej brawa.
    - To są jak najbardziej zasłużone brawa. Wow, jestem pod dużym wrażeniem. Masz ogromne zdolności, mogę śmiało powiedzieć, że masz talent. Czujesz muzykę i widać, że wszystko masz dopracowane, każdy szczegół. Wkładasz w to całe swoje serce, wspaniale przekazujesz emocje. Można dokładnie odczytać co czujesz, co chcesz pokazać. Masz spore zadatki na światowej sławy tancerkę. Bo świetna już jesteś. Jesteś młoda, a masz tyle umiejętności. Wiele starszych tancerzy nie umie tyle co ty. Wiadomo, jeszcze sporo przed tobą i trochę jeszcze musisz się nauczyć, ale uwierz mi, jesteś na bardzo dobrej drodze do tego, żeby bić kimś wielkim. I wiem co mówię, bo siedzę w tym od wieeelu lat – powiedział.
    - Bardzo dziękuję. Pana słowa wiele dla mnie znaczą.
    - No, a teraz bierzemy się do roboty. Umiesz podskok z partnerem? – spytał.
    - Zazwyczaj tańczę solo lub w grupie, więc raczej nie miałam okazji się nauczyć.
    - Świetnie, w takim razie poproszę jednego z naszych tancerzy i nauczysz się. – I wyszedł.
    - Jejciu Robert, dziękuję ci z całego serca. Spełniłeś moje, jedno, z największych marzeń – zwróciła się do Roberta.
    - Nie masz mi za co dziękować. To była dla mnie wielka przyjemność. Patrzenie na twoją radość i na to w jaki sposób tańczysz jest niesamowite. – Posłali ku sobie szerokie uśmiechy. Siedziałam kawałek od Emmy, która stała na scenie, a mimo to widziałam jak jej oczy się świecą. Były jak dwie gwiazdki na niebie. Zaraz potem wrócił dyrektor teatru z młodym, dość przystojnym chłopakiem. Przez koszulkę widać było jego intrygujące mięśnie.
    Od jakiejś pół godziny moja przyjaciółka robiła różne ćwiczenia na scenie, a ja siedziałam z Robertem na widowni i przyglądałam się jej poczynaniom.
    - To nasza Emma, raczej wie co będzie robić w przyszłości. A ty wiesz, zastanawiałaś się? – spytał.
    - Tak naprawdę ciągle nie wiem. Wolę nie planować, żeby potem się nie rozczarować. Ale ostatnio trochę myślałam i doszłam do wniosku, że chciałabym robić coś związanego z muzyką. Muzyka, to coś co kocham, takie moje, małe uzależnienie. Może mam to po tobie – powiedziałam.
    - Możliwe. – Uśmiechnął się. – A wiesz co dokładnie byś chciała robić?
    - Nie. Lubię śpiewać, ale raczej nie to, bo z moją nieśmiałością i umiejętnościami wokalnymi bym za dużo nie zdziałała. Ale piszę też teksty piosenek. Nie wiem, może zostałabym tekściarą, chociaż z tego raczej nie da się wyżyć. Poza tym nie zawsze wena jest.
    - I dopiero teraz mi o tym wszystkim mówisz? Dlaczego się wcześniej nie pochwaliłaś?
    - Nie było czym. Dobra, nieważne. Nie zajmujmy się tym. Za dużo ci powiedziałam.
    - Jest szansa, że mi kiedyś pokażesz te teksty i dasz próbkę swojego śpiewu? Przecież wiesz, że ja się na tym znam – powiedział.
    - Chyba wolę to zostawić dla siebie. Mówiłam, nieważne. Nie potrzebnie ci powiedziałam.
    - Nie nalegam, ale pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie zwrócić i możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Jestem dla ciebie dostępny zawsze. Mój dom, jest twoim domem.
    - Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy co mówisz.
    Po wyjściu z teatru udaliśmy się na pożegnalną kolację, do zaprzyjaźnionej knajpki Roberta. Tam byliśmy wolni od paparazzi. Jakoś nie miałam ochoty na pojawienie się w telewizji czy też w gazecie. Dlatego wszystko co robiliśmy, było w taki sposób, żeby media się nie dowiedziały. Pełna dyskrecja. Podczas jedzenia Emma cały czas opowiadała o dzisiejszym dniu. Z nadmiaru emocji, chyba nie będzie mogła zasnąć. Miło jest patrzeć, jak się cieszy. Najbardziej emocjonowała się tym, jak dyrektor teatru chwalił ją i że powiedział, że ma nadzieję, że kiedyś będzie miał okazję pójść na jej występ. A może nawet gościć ją w swoim teatrze. Mogę powiedzieć, że póki co jestem szczęśliwa. Mówię póki, bo nie chcę zapeszyć. Życie jest niespodziewane i każdy dzień jest zagadką, niespodzianką, która nie wiadomo czy będzie dobra, czy zła. Ale póki jest dobrze, to trzeba się tym cieszyć jak najdłużej. Bo nikt nie wie, co przyniesie jutro.

Następnego dnia. Dzień wyjazdu

    Od rana dopakowywałyśmy nasze rzeczy do walizek. Nie chciałyśmy niczego zapomnieć. Śniadanie zjadłyśmy na biegu, a teraz siedziałyśmy na sofie w salonie, nic nie mówiąc. Nie wierzę, że spędziłam miesiąc w Nowym Jorku, a tym bardziej, że on już minął. Czas leci nieubłagalnie szybko.
    - Będzie mi brakować tego mieszkania, tego miasta. Wszystkiego. – Przerwałam ciszę.
    - Mi też. Przyzwyczaiłam się do mieszkania tutaj. Jeszcze to miasto, takie barwne i różnorodne. No i świeci tu słońce, prawie cały czas. Nie to co w naszym Londynie. – Zaśmiałam się na słowa Emmy, a chwilę potem ona mi zawtórowała.
    - Ja chyba będę tęsknić za Robertem. Bardzo go polubiłam. Poczułam z nim więź.
    - To dobry człowiek. Ale zawsze możecie się spotkać. To tylko głupie kilometry was dzielące. Zresztą jest telefon i internet. Dacie radę, tak jak ja i Adam. Ale muszę powiedzieć, że trochę stęskniłam się za domem i za rodzicami. No i za moją małą siostrzyczką – powiedziała moja przyjaciółka.
    - Ja też się stęskniłam. I za Mike’em. Dobra, trzeba się zbierać, nie chcę się spóźnić na samolot.
    - Masz rację. No to chodźmy.
    - Może wpadniemy jeszcze na chwilę do Toma się pożegnać? – spytałam, na co Emma odpowiedziała kiwnięciem głowy. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie i chwytając walizkę wyszłam z mieszkania. Zamknęłam jeszcze je na klucz i chwilę potem ruszyłyśmy pod drzwi Toma. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i długo nie musiałyśmy czekać na reakcję. Zaraz pojawił się w nich jakiś chłopak, lecz nie był to nasz przyjaciel. Zastanawiałam się czy nie pomyliłyśmy mieszkań, ale drogę do niego znałam na pamięć.
    - Hej. Zastałyśmy Toma? – spytałam.
    - Tak. – Lekko się zawahał, spoglądając to raz na nas, to na nasze walizki. Po chwili się ocknął i zawołał naszego przyjaciela. Gdy ten się pojawił, to owy chłopak odszedł w głąb mieszkania.
    - O hej dziewczyny. A co wy tu robicie? – zadał pytanie, jednocześnie posyłając nam ciepły uśmiech.
    - Przyszłyśmy się pożegnać. Wracamy do Londynu – powiedziałam.
    - Ooo, będę za wami tęsknić. – I po chwili zrobiliśmy grupowego przytulasa. Zobaczyłam, że chłopak, który otwierał nam drzwi, patrzy na nas z dziwnym wyrazem twarzy. Tom też to chyba zauważył.
    - Oj Jack, choć tu do nas – zwrócił się do niego. – Poznaj moje przyjaciółki Carly i Emmę. Mieszkały piętro niżej, ale właśnie wracają do domu, do Londynu. Opowiadałem ci o nich. –Od razu jego wyraz twarzy się zmienił, jakby poczuł ulgę. – Dziewczyny, a to jest mój chłopak Jack. – Podaliśmy sobie ręce.
    - Nie chwaliłeś się – odezwała się Emma.
    - Bo to świeża sprawa. Zresztą nie chciałem zapeszać. – Na jego ustach pojawił się uśmiech.
    - Dobra, my musimy lecieć, bo spóźnimy się na samolot. Trzymaj się i szczęścia wam życzę. – Pożegnałyśmy się i zeszłyśmy na dół. Ku naszemu zdziwieniu, przed kamienicą stał samochód Roberta. Nagle bagażnik się otworzył, a nam ukazał się szofer, który był nam dobrze znany.
    - Dzień dobry – powiedziałyśmy równocześnie.
    - Witam młode damy. Zostawcie walizki, ja je schowam do bagażnika, a wy wsiadajcie do środka. – Lekko zaskoczone, weszłyśmy do środka auta. Na kanapie siedział mój biologiczny ojciec.
    - Nie mogłem tak bez pożegnania na lotnisku. Chciałem was odwieźć i zobaczyć, że bezpiecznie wsiadacie do samolotu.
    - A paparazzi? – spytałam.
    - Specjalnie wziąłem bluzę, okulary i perukę. Może będę wyglądał śmiesznie, ale przynajmniej nikt mnie nie rozpozna. – Zaśmialiśmy się. Już sobie wyobrażałam jak będzie wyglądał.
    I znaleźliśmy się na lotnisku. Czekałyśmy na odprawę. Robert w swoim przebraniu wyglądał przekomicznie. Z trudem powstrzymywałam się przed śmiechem. Nagle z głośników rozbrzmiał komunikat, że pasażerowie mojego lotu proszeni są do udania się na odprawę. Czyli to koniec. Czas się pożegnać.
    - To czas na nas – powiedziała Emma. – Bardzo panu dziękuję za wszystko. – Zwróciła się do Roberta. Uścisnęli sobie ręce. To teraz czas na mnie.
    - Będę za tobą tęsknić Carly. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – powiedział, jednocześnie mnie przytulając.
    - Ja też będę tęsknić.
    - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – wyszeptał mi we włosy.
    - Muszę już iść. Do usłyszenia, a może zobaczenia. – Oderwałam się od niego. Chwyciłam walizkę i wraz z Emmą udałam się na odprawę.
    - Pozdrów mamę! – krzyknął z daleka. Podałyśmy bilet kobiecie i weszłyśmy przez bramkę. Ostatni raz odwróciłam się w tył i pomachałam do mojego biologicznego ojca. W moich oczach zebrały się łzy, przywiązałam się do tego faceta.
    Podczas lotu przysnęło mi się. Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię.
    - Carly, jesteśmy już na miejscu. Jesteśmy w domu – powiedziała Emma. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek, by sprawdzić która godzina. Pokazywał dwudziestą trzecią. A więc tak jak ostatnio lot trwał siedem godzin. Zabrałam swój bagaż podręczny i wyszłam z samolotu.
    W poczekalni czekały nasze rodziny. Rzuciłyśmy się w ich stronę i poprzytulałyśmy z całych sił. Lecz kogoś mi brakowało. Ojca. Czekała na mnie tylko mama. Ale czego ja się spodziewałam, przecież to normalne.
    - Gdzie tata? – spytałam.
    - To jest pytanie retoryczne córciu. Myślę, że znasz na nie odpowiedź. – Lekko posmutniała. Pożegnałam się z Emmą i ruszyłam z mamą do samochodu.

W tym samym czasie. Perspektywa Emmy

    Tak się cieszyłam, że wreszcie mogłam się przytulić do moich rodziców i mojej, małej siostrzyczki. Dała mi narysowaną przez siebie laurkę. Jest taka słodka. Jak ja się cieszę, że ich mam. Objęłam jedną ręką moją mamę, a drugą trzymałam siostrę za rękę. Tata szedł koło nas, trzymając moją walizkę.
    - Mamy dla ciebie niespodziankę w domu – wyszeptała mi mama do ucha.
    - Niespodziankę? Nie trzeba było. A co to takiego? – spytałam.
    - Jak ci powiem, to już nie będzie niespodzianki. Ale myślę, że ci się bardzo spodoba. – Na jej buzi pojawił się duży uśmiech. Teraz jedyne o czym marzyłam, to bycie już w domu. Lubiłam niespodzianki, a jak ktoś mi o takiej powiedział, to zżerała mnie ciekawość. Wsiadłam do samochodu i czekałam, aż dojedziemy na miejsce.
    Miałam wrażenie, że jazda mi się strasznie dłuży, a przecież mój dom nie jest aż tak daleko od lotniska. W końcu dojechaliśmy. Dość szybko wyszłam z auta i z bananem na ustach udałam się w stronę drzwi. Mama otworzyła je i weszliśmy do środka. Jak dobrze być w domu – pomyślałam.
    - Widzę, że już się nie możesz doczekać. Niespodzianka jest w twoim pokoju – powiedziała mama. Dałam jej buziaka w policzek i powoli udałam się schodami na górę. Delikatnie chwyciłam za klamkę i uchyliłam drzwi.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heej. Rozdział wyszedł trochę dłuższy, ale mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Znowu zakończyłam w takim momencie, pewnie mnie zlinczujecie, haha. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać :D
I są już w Londynie. A więc spotkanie z nieznajomym już niedługo ;)
Już w poniedziałek do szkoły. Ja nie chcę :(
Czekam na wasze szczere komentarze, bo one są dla mnie bardzo ważne i są kopniakiem do dalszego pisania.
Do napisania, Wasza Maarit <3<3

10 komentarzy:

  1. Na początek pragnę Ci podziękować za tak obszerny komentarz jesteś boska ! :)
    Niespodzianka ze strony Roberta niesamowita ! To jak opisałaś efekty jest genialne dosłownie czułam się jakbym to wszystko przezywała razem z nimi, jak to robisz?! :D
    To co zrobił dla Emmy też było cudne dziewczyna naprawdę musiała być nieźle podekscytowana tym, że dzień spełni na scenie pod okiem choreografa WOW ! :)
    I co to za niespodzianka w pokoju?! Kończysz w takim momencie... jak możesz tak mnie trzymać w niepewności :D
    Przepraszam za tak krótki komentarz. Biegnę na skoki. Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się to wszystko przekazać tak, byś poczuła się tak, jakbyś sama tam była :)
      Ano Emma była wniebowzięta.
      Uwielbiam kończyć w takich momentach. Myślę, że się do tego przyzwyczaiłaś. Haha :D
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  2. Można powiedzieć, że z tym występem też trochę zgadłam ;) A jak już o zgadywaniu mowa, to mi się tak coś wydaje, że tam będzie Adam !:D Dobrze myślę ? ^^ Przyznaj się ! :3
    Wracając do występu to nawet ja się uśmiechałam, cieszyłam się ze szczęścia Emmy :D Widać, ze jest dla Carly bardzo ważna, wszystko przeżywają wspólnie ;)
    Opisujesz to wszystko tak, jakbyś sama tam była i to przeżywała, tak realistycznie, coś niesamowitego :)
    Z rozdziału na rozdział podziwiam twoje zdolności i próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie jak można tak świetnie pisać, ale jakoś nie znalazłam jeszcze odpowiedzi ;)
    Życzę duuuuużo weny i czekam na kolejny rozdział :*
    Całuję - Lilly <3
    http://our-dreams-about-love.blogspot.com/ - zapraszam !:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano intuicja Cię nie zawiodła. Hihi :)
      W końcu to przyjaciółki, więc wszystko robią razem :D Na tym polega przyjaźń.
      Staram się pisać realistycznie, żeby to wszystko było prawdziwe. Skoro mi się to udaje, to mogę się tylko cieszyć ;)
      Wcale nie piszę tak świetnie, robię jeszcze sporo błędów. Ale dziękuję za komplement. To bardzo miłe :*
      Dzięki za komentarz.
      Wpadnę do Ciebie na pewno.\
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  3. Ojej, ojej :D W końcu i tutaj zawitałam. Przepraszam, że tak długo, ale wiadomo jak to bywa.. brak weny, lenistwo itd.
    Właśnie już nadrobiłam wszystkie Twoje rozdziały i są super, a nawet bardzo :* Jednak pierwsze co chce napisać to proszę, błagam nie kończ tego bloga. On jest naprawdę jeden z najlepszych jakie czytałam i szkoda by było jakbyś go już skończyła ;/ Zastanów się jeszcze nad tą decyzją:)
    A co do rozdziału to widzę, że dziewczyny poszalały na imprezie no i poznały Toma.. tylko szkoda, że kolejny gej haha :D A niespodzianka jaką przygotował ojciec Carly, naprawdę była super. Emma jaka szczęśliwa :D Aż miło czytać!! A co do niespodzianki Emmy.. obstawiam, ze to Adam. Jakos od razu o nim pomyślałam :D Ale zobaczymy co tam wymyślisz..
    Jeszcze niedługo te spotkanie z nieznajomym z neta :D Też będzie ciekawie ;)
    Życzę ci duużo weeny :* I czekam na Twój kolejny, cudowny rozdział ;D
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział
    bezcelowe-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja też mam takie zaległości, że aż mi wstyd.
      Ale ja dokończę opowiadanie, tylko po prostu dobiegam z nim do końca. Nic nie trwa wiecznie, a ta historia zbliża się do zakończenia.
      Tymi homoseksualistami chcę pokazać, że to normalni ludzie i powinniśmy ich tolerować. Człowiek to człowiek, każdy ma prawo do swoich uczuć i poglądów.
      Mam nadzieję, że będzie ciekawe to spotkanie :)
      Wpadnę do Ciebie na pewno.
      Dziękuję za wspaniały komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Hej kochanie.
    Sorki, że dopiero teraz ale jakoś nie miałam czasu.
    Rozdział jak zawsze fajny i ciekawy.
    Niespodzianka którą przygotował dla nich Robert była wspaniała. Chciałabym takiego tatę :) haha
    Szkoda, że już wracają. I fajnie, że Tom znalazł chłopaka, to takie urocze <3
    Rodzice Carly nie powinni mieć jej tego za złe. To zrozumiałe, że jej ojczym poczuł się urażony, ale bez przesady.
    Oho, czyżby Adaś przyjechał powitać swoją dziewczynę w ojczystym kraju ? Zazdroszczę jej.
    Życzę ci mnóstwa weny , całuję twoja fanka Aleks <3
    PS. wpadnij do mnie na bractwoświtu.blogspot.com , na razie nie dodaję nowych rozdziałów ale miło by mi było gdybyś skomentowała.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Ja wszystko bardzo dobrze rozumiem :)
      Ano w końcu trzeba było wracać. Ale były tam miesiąc, to i tak długo.
      Ale to nie chodziło o to, że nie było ojca Carly z powodu tej całej sytuacji. On po prostu był w pracy ;)
      Ja też zazdroszczę Emmie.
      Wpadnę do Ciebie, obiecuję.
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. Oczywiście jak zwykle jestem spóźniona i teraz z aż z dwoma postami, wyrodna ze mnie czytelniczka (: Kto/co jest niespodzianką? Chyba strasznie je lubisz, bo co notka - niespodzianka, ale dobrze, przynajmniej mi się nie nudzi. Jako antytalent muzyczny i taneczny nie doceniłabym prezentu Roberta, ale dla Emmy musiało być to wspaniałe przeżycie. Tak myślałam, że właśnie Tom przyjdzie do ich mieszkania, ale w ogóle nie spodziewałam się, że będzie biseksualistą. Mam nadzieję, że masz jeszcze trochę takich smaczków dla nas. Z jednej strony cieszę się, że niedługo skończysz swoje opowiadanie, bo to wiąże się z poznaniem przystojniaka, ale z drugiej co ja będę czytać? Zaczniesz pisać coś nowego?
    Ale wracając do rozdziału, widziałam kilka błędów, jakieś drobnostki (czytałam to w sobotę). Niepokoi mnie zachowanie ojczyma Carly, chyba mogę go tak nazwać. A Robert... Mam nadzieję, że jeszcze będzie przewijał się w opowiadaniu - dzwonił, czasem przyjeżdżał.
    Ferie minęły, a ja jak zwykle sto lat za Murzynami i z nauką i rozrywką. Moje komentarze są coraz bardziej chaotyczne (:
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa tam spóźniona. Nie przejmuj się. Ja wszystko rozumiem :)
      Pomyślałam, że tymi niespodziankami trochę urozmaicę akcję.
      Coś tam jeszcze będzie z takich smaczków ;)
      Nie wiem czy po skończeniu tego opowiadania zacznę pisać co następnego. To wszystko zależy od tego, czy pojawi się w mojej głowie jakiś ciekawy pomysł. Ale mam nadzieję, że coś tam się urodzi :D
      Na pewno jakieś błędy są, sprawdzam tekst kilka razy, ale niestety nie mogę wynaleźć wszystkiego.
      Zobaczycie dalej jak to będzie z Robertem. Mam już wszystko wymyślone :)
      Dziękuję za tak obszerny komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń