wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 37

    - To ty!? – spytałam bardzo zdziwiona. – Nie spodziewałabym się ciebie w tym miejscu.
    - Jak widać życie lubi sprawiać niespodzianki – powiedział, uśmiechając się przy tym. Przy tym ruchu w jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki.
    - Po naszym ostatnim spotkaniu nie miałam o tobie zbyt dobrego zdania – rzuciłam.
    - Przepraszam, tamten dzień należał do moich gorszych. Zazwyczaj taki nie jestem. Może zapomnijmy o tamtym wypadku i zacznijmy od nowa. Co ty na to? – zadał pytanie, wpatrując się na mnie tymi brązowymi ślepiami. Ja jedynie pokiwałam głową na znak zgody. – W takim razie miło mi cię poznać, jestem Luke. – Podał mi rękę.
    - Carly. – Lekko się uśmiechnęłam i odwzajemniłam gest.
    - Proszę, to dla ciebie. – Dał mi jedną, czerwoną różę. Uważałam to za miły gest z jego strony. Póki co, w ogóle mi nie przypominał chłopaka, z którym miałam okazję się zetknąć kilka miesięcy temu. Oczywiście było to na plus, gdyż tamta sytuacja nie należała do przyjemniejszych.
    - Dziękuję – odparłam i odruchowo przysunęłam kwiatek do nosa.
    - Co powiesz na lody? – spytał.
    - Bardzo chętnie.
    - To chodźmy, znam dobrą lodziarnię. Sprzedają tam naprawdę pyszne lody. – Znów obdarzył mnie uśmiechem, od którego robiło mi się ciepło. Podał mi ramię, jak prawdziwy gentleman. Chwilę później szliśmy pod rękę w nieznanym mi kierunku.
    Nasza trasa nie zajęła nam zbyt długo. Już po jakiś dziesięciu minutach trafiliśmy pod budynek lodziarni. Mieszkam tu już trochę czasu i nie zwróciłam na nią uwagi. Luke przepuścił mnie w drzwiach i od razu znaleźliśmy się w środku.
    - To ile kulek sobie życzysz? – spytał.
    - Ja poproszę dwie – odpowiedziałam.
    - Co tak mało? Ty o kalorie dbać nie musisz, masz odpowiednią figurę. – Rzucił mi komplement i puścił oczko. Ja ze względu na swoją nieśmiałą naturę, lekko się zarumieniłam.
    - No dobrze, to niech będą trzy. – Na jego ustach zagościł szeroki uśmiech, uwalniający jego ładne, białe zęby. Podeszliśmy do kasy, mój towarzysz chciał zapłacić za nas oboje, ale ja od razu zareagowałam.
    - Nie Carly, ja płacę. Nie wygłupiaj się. – Poddałam się i zgodziłam się na to. Nie lubię gdy ktoś za mnie płaci. Czuję się wtedy źle i niekomfortowo. Mam pieniądze, to mogę za siebie płacić. Ale tacy są niektórzy chłopcy i nic z tym nie zrobię.
    - Jakie smaki sobie panienka życzy? – zapytała pani sprzedająca lody. Rozejrzałam się po gablotce i zauważyłam kilka nowych, zupełnie dla mnie szokujących smaków, jak i tych tradycyjnych. Od razu wiedziałam co wezmę.
    - Poproszę cytrynowe z bazylią, śmietankowe i marchewkowe. – Dwa z nich były dla mnie całkiem nowe, lecz mnie zaintrygowały i miałam niezwykłą chęć ich spróbować. Lody cytrynowe to moje ulubione, więc lubię je w każdej postaci. Po złożeniu zamówienia przez Luke'a wybraliśmy się do pobliskiego parku. Postanowiliśmy trochę pospacerować.
    - I jak ci smakują lody? – zadał pytanie.
    - Są pyszne, miałeś rację. Nigdy nie widziałam takich smaków. A widziałeś tamten? Burakowy? Ciekawe jak to smakuje. – Oboje zaczęliśmy się śmiać.
    - No niektóre smaki są rzeczywiście dziwaczne. Od lat chodzę do tej lodziarni i co jakiś czas wprowadzają nowe smaki. Pamiętam jak byłem tam z rodzicami gdy byłem mały. Na siłę mi chcieli wcisnąć smak marchewkowy. A ja jak to dzieciak, oczywiście byłem nastawiony anty, no bo to w końcu marchewka. Ale mimo to ją wzięli. W końcu mama mi wsadziła małą łyżeczkę do buzi i momentalnie moja mina ze skrzywionej, zamieniła się w uśmiech. I tak się skończyło, że miałem całą buzię usmarowaną lodami marchewkowymi. – Wyobraziłam sobie tę sytuację i razem zaczęliśmy chichotać. Dopiero teraz miałam okazję dokładnie na niego spojrzeć. Przy naszym pierwszym spotkaniu rzuciłam na niego spojrzenie raczej wrogie, co równało się z nie za dużym zainteresowaniem jego wyglądem. Był on wysokim brunetem, no na pewno wyższym ode mnie. Kilka, niesfornych kosmyków włosów co jakiś czas wpadało mu do oczu, co powodowało ich częste poprawianie ręką lub charakterystyczny ruch głową. Kolor jego skóry przypominał kość słoniową, która idealnie współgrała z delikatnym, prawie niewidocznym zarostem. Ciekawym zjawiskiem były jego oczy, które w świetle przybierały barwę zielonkawą, zaś w cieniu odcień brązu. Wzrok przykuwały również mięśnie, zarysowujące się pod jego czarnym, opiętym podkoszulkiem. Elegancji dodawała mu nałożona na to marynarka w tym samym kolorze. Jego nogi zaś zdobiły ciemnogranatowe jeansy. Musiałam przyznać, że wyglądał przystojnie.
    - Jesteś angielką? – zapytał.
    - Tak w połowie. Urodziłam się w Polsce, ale mój tata pochodzi z Anglii – odpowiedziałam.
    - Tak mi się właśnie zdawało. Bardzo dobrze mówisz po angielsku i masz niezły akcent, ale mimo to słychać w wymowie nutkę innego języka. – Uśmiechnął się, a ja ponownie poczułam to ciepło. Co się ze mną dzieje?
    - A ty od urodzenia mieszkasz tutaj? – spytałam.
    - Prawie tak. Był krótki czas, gdzie wyjechaliśmy do Włoch do mojej ciotki, ale jak widać wróciliśmy.
    - Włochy, piękny kraj. Chciałabym tam kiedyś pojechać. Uważam, że ma wiele uroku i ciekawych miejsc do zwiedzenia – powiedziałam.
    - Zgadzam się. Tamtejsza ludność jest bardzo przyjaźnie nastawiona do wszystkich. Mają pyszne jedzenie, to mogę potwierdzić. No i rzeczywiście jest wiele urokliwych miejsc do zobaczenia. Warto tam pojechać. Może masz ochotę usiąść. Co ty na to? – zaproponował.
    - Świetny pomysł. W sumie moje nogi nie obraziłyby się na trochę odpoczynku. – Posłałam w jego stronę ciepły uśmiech. Myślałam, że to spotkanie pójdzie gorzej. Szczerze mówiąc bałam się go. Nie wiedziałam kogo tak naprawdę spotkam. No i moja nieśmiałość, o nią też się obawiałam. Ale przy nim czuję się jakoś swobodnie, czuję, jakbyśmy się znali nie od dziś. Gdy go zobaczyłam, trochę się zdenerwowałam, bo nasz, mały „wypadek” kilka miesięcy temu nie pokazał go z najlepszej strony. Chociaż ja w sumie też się nie popisałam. Pałałam nienawiścią do chłopaka, którego nawet nie znałam i nic mi szczerze mówiąc takiego nie zrobił. Ale każdy ma prawo do gorszych dni. Mam jedynie nadzieję, że on jest taki jak teraz cały czas, a nie tylko na pokaz. Wszystko okaże się w swoim czasie.
    Nawet nie wiem kiedy zaczęło się ściemniać, tak nam dobrze się rozmawiało. Dowiedziałam się, że tamtego, pamiętnego dnia zerwał ze swoją dziewczyną, bo wykrył, że zdradzała go z kumplem z klasy. Więc w sumie byliśmy w podobnej sytuacji. Zwróciłam uwagę na to, że wiele nas łączy. Jesteśmy podobni pod różnym względem. Tak samo potraktował nas los, jeżeli chodzi o miłość. Słuchamy podobnej muzyki i równie mocno jesteśmy od niej uzależnieni. Tylko, że on gra na gitarze, a ja nie umiem grać na żadnym instrumencie. Chciałabym kiedyś usłyszeć jak on gra. Kto wie, może będę miała okazję.
    - Odprowadzę cię do domu. – Bardziej stwierdził, niż zaproponował.
    - Nie, nie trzeba, dam sobie radę – zaprzeczałam.
    - Nie ma mowy, nie puszczę cię samej do domu. Mam swoją zasadę, zawsze odprowadzam dziewczynę do domu. Wtedy jestem spokojniejszy, że wszystko z nią w porządku. – Nie dawał za wygraną.
    - No dobrze, widzę, że z tobą nie wygram. – Dumny, że udało mu się wygrać, ruszył wraz ze mną pod rękę, w wyznaczonym przeze mnie kierunku.
    Droga minęła nam w ekspresowym czasie. Jego towarzystwo jest bardzo miłe, przy nim czas leci jak głupi. Nawet nie wiadomo kiedy. Nim się spojrzałam staliśmy na podjeździe mojego miejsca zamieszkania.
    - To tutaj. Bardzo ci dziękuję za ten miło spędzony czas. Cieszę się, że zgodziłam się na to spotkanie – powiedziałam.
    - To ja dziękuję. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. – Schylił się i złożył na moim policzku buziaka.
    - Dobranoc. – Pożegnałam się i zaczęłam iść w stronę wejścia.
    - Carly zaczekaj! – krzyknął Luke. Momentalnie się obróciłam. – Zapomniałbym poprosić o twój numer telefonu. – Uśmiechnęliśmy się do siebie. Dał mi swoją komórkę, a ja wpisałam ciąg cyferek. Podziękował i odszedł. Idąc w stronę drzwi odwróciłam się w tył i zobaczyłam, że on stoi i patrzy czy weszłam do domu. To miłe z jego strony, że tak troszczy się o w sumie obcą mu dziewczynę. Z bananem na ustach dostałam się do środka. Oznajmiłam, że jestem i udałam się do swojego pokoju. Po tym spotkaniu czułam jakieś wewnętrzne ciepło, taką jakby radość. Nasz spacer sprawił mi wiele przyjemności. Dawno się tak nie czułam. Fajnie jest poczuć to uczucie jeszcze raz. Zamyślona chwyciłam piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic.
    Wykąpana położyłam się do łóżka. Włożyłam słuchawki do uszu i analizowałam każdy szczegół dzisiejszego dnia. Moje rozmyślania przerwał sms.  Na ekranie pojawiła się wiadomość od nieznanego numeru. Weszłam więc w nią:

Cieszę się, że mogłem poznać Cię w realu.
To był bardzo miło spędzony czas :)
Nie mogę się doczekać następnego spotkania.
Słodkich snów ;)
Luke

Po przeczytaniu wiadomości od razu zrobiło mi się tak jakoś ciepło na sercu. Zapisałam sobie jego numer w kontaktach i odpisałam:

Do Luke:
A ja jestem zadowolona, że zgodziłam się
na to spotkanie w końcu. Dawno nie było mi
tak miło :)
Dobranoc

PS. Wisisz mi słuchawki. Hihi :D

Od Luke:
Haha. Dobrze, odkupię Ci :D
Śpij dobrze.

Nie odpisałam mu już, tylko z bananem na ustach oddałam się muzyce i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
    W nocy miałam wyjątkowo dobre sny, jak to się mówi – pozytywne. Dawno nie miałam tak, żeby po przebudzeniu na mojej buzi widniał szeroki uśmiech. Zaczynałam się nawet zastanawiać, czy aby z moją głową i zdrowiem było wszystko w porządku. Odruchowo przyłożyłam dłoń do czoła, lecz temperaturę miałam prawidłową. Chichocząc wstałam z łóżka, by odsłonić zasłonki i wpuścić nieco światła do swojego królestwa. Otworzyłam okno, by nawdychać się nieco świeżego powietrza. Słońce miło ogrzewało moją twarz. I to ja mogę nazwać latem. Po tej chwili relaksu postanowiłam zejść na dół. Nie chciało mi się przebierać, dlatego poszłam w piżamie. Będąc już w salonie, powiedziałam głośne cześć, lecz nie usłyszałam odpowiedzi.  Zdziwiło mnie to, gdyż zawsze ktoś rano był, a szczególnie w niedzielę. Udałam się do kuchni, na stole zauważyłam małą karteczkę, podpisaną moim imieniem. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać:

Córeczko,
umówiłam się z koleżanką z pracy. Jest taka ładna pogoda, to pomyślałam,
czemu by nie ruszyć się z domu. Taty też nie ma, raczej nie trudno zgadnąć gdzie jest.
Podobno ma jakieś spotkanie. No nieważne.
Zrób sobie śniadanie.
Miłego dnia kochanie :)
Mama

Czyli jestem zupełnie sama. No fajnie mi zrobili. A mówią, że niedziela powinna być dniem rodzinnym. Właśnie widać. Nie no, do mamy nie mam pretensji, co innego do ojca. Nawet w weekend nie mógł sobie odpuścić. Ach, szkoda na niego słów. Miałam ogromną ochotę na jajecznicę, dlatego zabrałam się za jej robienie.
    Wraz z talerzem jajek i tostów z serem, usiadłam przy stole i wzięłam się za konsumowanie. Mój posiłek przerwał jednak dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam. Gdy otworzyłam nikogo nie zastałam. Rozejrzałam się po okolicy, lecz nikt nie przechodził. Pomyślałam, że może to jakimś dzieciakom się nudziło. Gdy chciałam zamykać drzwi, mój wzrok przykuła mała paczuszka na wycieraczce. W pierwszej myśli było - A co jeśli to bomba, albo coś podobnego. Z jednej strony bałam się co w tym zastanę, a z drugiej zżerała mnie ciekawość. Zauważyłam, że do paczuszki była doczepiona karteczka. Delikatnie wzięłam ją w dłonie i odczytałam z niej napis Dla Carly :) . Serce biło mi nieco szybciej. W sumie paczka wyglądała jak zapakowany prezent, dlatego może lekkomyślnie podniosłam ją i ostatni raz rzucając wzrok na obraz przed domem, wzięłam ją do środka. Tak jak to robią w filmach przyłożyłam ją sobie do ucha, by usłyszeć czy coś w niej nie cyka, stuka i tym podobne. Lecz nie wydobywał się z niej żaden dźwięk. Trochę spokojniejsza odwiązałam wstążkę przytrzymującą pudełko i uniosłam jego wieczko. Ku mojemu zaskoczeniu w środku znajdowały się słuchawki douszne. Zaczęłam się śmiać, już wiedziałam kto jest ich adresatem. Ja sobie żartowałam o nich, a Luke wziął to na poważnie. Były tej samej firmy co moje poprzedniczki, tyle, że był to wyższy numer, a ich kolor był biały, co przypadło mi do gustu. Na dnie opakowania zauważyłam karteczkę. Od razu się wzięłam za jej czytanie:

Hej Carly.
Tak jak obiecałem, odkupiłem ;)
Przepraszam Cię za tamtą sytuację kilka miesięcy.
Szkoda, że tak się zaczęła nasza znajomość.
Ale mam nadzieję, że udało mi się pokazać, że taki nie jestem.
Polubiłem Cię i to bardzo i mam nadzieję, że nasza znajomość będzie trwała jak najdłużej.
Mam nadzieję, że słuchawki Ci się podobają :D
Miłego słuchania.
Twój czatowy kolega – Luke :)

Na moje policzki wkradł się nieśmiały rumieniec. To co napisał i zrobił było naprawdę miłe. Tamtego, felernego dnia oboje mieliśmy zły dzień i zarówno ja, jak i on zareagowaliśmy nieodpowiednio. Wydaje się być dobrym i miłym chłopakiem i do tego przystojnym. Tylko się nie zakochaj Carly – mówił mi głos w głowie. Może to dziwne, ale gdy go poznałam w prawdziwym życiu, poczułam jakieś wewnętrzne szczęście. Tak jakby radość z dawnych lat powróciła. Czuję się lżejsza, tak jakby ktoś zabrał ode mnie ciążący i męczący mnie kamień. Oby to uczucie trwało jak najdłużej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

LUKE - nasz czatowy kolega

Heeej. Jejciu teraz to przesadziłam na maksa. Prawie miesiąc nic nie dodawałam. Ale wstyyd. Masakra. Ale przynajmniej nadrobiłam większość Waszych blogów. Nie dziwię się, że niektórzy z was odchodzą od mojego bloga. No, ale nieważne. 
I wreszcie doczekałyście się tego spotkanie :) Mam nadzieję, że go nie zepsułam i choć trochę wam się podobało. Wiem, że pewnie w tym rozdziale pełno błędów jest, ale trudno. 
Liczę na Waszą, szczerą opinię.
I przepraszam, że nie złożyłam Wam życzeń na święta. Nie miałam kiedy wejść na kompa, ciągle trzeba było coś robić.
Jak Wam minęły święta? Jak po obżarstwie? :D
Do następnego. Postaram się dodać szybciej. Wszystko zależy od weny.
Buziaki, Wasza Maarit :** <3<3

Moje GG: 8410044

18 komentarzy:

  1. Czyli jednak on to nie on? Boże dlaczego ja zawsze muszę odrabiać lekcje tak późno? Przyznam przeczytałam tylko pierwsze linijki, ale nie mam teraz czasu. Uzupełnię komentarz jutro, ale zaskoczenie i szok jest.
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że udało mi się was zaskoczyć :)
      Rozumiem, że musisz zrobić lekcje.
      Trzymaj się.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  2. Boziuu ale przystojniak z tego Luka ! *o*
    Carly bardzo dobrze zrobiła, że w końcu się zgodziła.
    Po reakcji Carly wnioskuję, że może wyniknąć z tego spotkania znacznie więcej niż przypuszczała :)
    Świetny rozdział. Dużo weny Kochana!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, przystojniak. Chciałabym mieć takiego chłopaka ^_^
      No w końcu się przełamała :)
      Okaże się co z tego będzie ;]
      Dziękuję za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  3. Heej. :)
    Jejku. . Ale ten Luke jest przystojny. Xd i jaki gentlemen Xd
    ale na jej miejscu tez dziwnie bym się czuła jak ktoś miałby za mnie zapłacić. Xd
    jestem ciekawa jak potoczy się ich dalsza znajomość. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Zapraszam do mnie :)
      http://www.iveneverfeltlikewithyou.blogspot.com/?m=1

      Usuń
    2. Niezłe ciacho, co nie :D
      Ja osobiście nie lubię jak ktoś za mnie płaci.
      No zobaczymy jak to się dalej potoczy :)
      Postaram się do Ciebie wpaść :]
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Wiedziałam! Wiedziałam, że to chłopak z pierwszego rozdziału ;) Rozdział bardzo mi się podoba. Oby Carly i Luke byli razem.///Rocky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało Ci się zgadnąć :D
      Zobaczymy czy będą razem.
      Czas pokaże ;)
      Cieszę się, że podobał Ci się rozdział.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. Maarit, kochana! :)
    Ten rozdział przeczytam dopiero jutro, przez to że mam na głowie sporo spraw i egzaminy, a chodzę niewyspana, bo po nocach siedzę i czytam różne blogi albo piszę. :D Oczywiście moją uwagę przykuła długo wyczekiwana informacja, a mianowicie kto jest tym tajemniczym przystojniakiem. Aaaa! Głupie oczy powstrzymują mnie przed przeczytaniem tego dzisiaj, nic nie poradzę. :( Rozdział na pewno jest świetny, ale dodam jeszcze coś od siebie w najbliższym czasie, gdy go przeczytam, a teraz oświadczam, że zostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej informacji na:
    http://thisworldscaresmee.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html

    Buziaki i jak zwykle - dużo weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, przeczytasz kiedy będziesz mogła :)
      Ojej, bardzo Ci dziękuję za nominację. To wiele dla mnie znaczy.
      Jesteś kochana <3
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
    2. Przeczytałam w końcu, trochę mnie to zeszło :( I mam do powiedzenia dwie rzeczy, a mianowicie (moim zdaniem) Luke wydaje się taki trochę zbyt idealny. :D I ich rozmowy są bardzo oficjalne, jakby nie byli parą znajomych, a ludźmi, którzy rozmawiają na spotkaniu biznesowym. Aczkolwiek druga rzecz jest taka, że bardzo mi się podobał rozdział i Luke zachował się genialnie, kupując jej te słuchawki! :D A i cudownie, że Carly jest szczęśliwa, ciekawie to opisałaś, gratuluję dobrego rozdziału! :) Buziaki <3

      Usuń
    3. Nie ma ludzi idealnych :) A spotkałam się z osobami, które są naprawdę niesamowite i podchodzą pod perfekcję. Wiem, że Wy pewnie chcielibyście jakiegoś, niegrzecznego chłopaka, ale ja postawiłam na takiego. I rozumiem, że może on wam się nie podobać. To jest może jakiś mój, mały ideał chłopaka i dla tego zamieściłam go w opowiadaniu. Ale z doświadczenia wiem, że tacy istnieją :)
      Co do rozmów. Chciałam, żeby ich rozmowy pokazywały, że są oni dojrzali. Nie chciałam mieć w opowiadaniu dialogów typu: "Siema laska. Co tam? Może walniemy sobie po gałce lodów?". Wiem, że tak jest bardziej młodzieżowo, ale jak dla mnie prymitywnie.
      Ale cenię sobie Twoją szczerość, bo jest ona dla mnie ważna :) Tacy czytelnicy są najlepsi. Dlatego dziękuję.
      Cieszę się, że mimo wszystko spodobał Ci się rozdział :]
      Dziękuję za szczery komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  6. heej. :)
    To znowu ja. :D
    Zostałaś nominowana do Liebster Award
    więcej informacji u mnie na blogu,
    http://iveneverfeltlikewithyou.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Ale mi miło.
      Ale ja chyba nie zasłużyłam :(
      Ale dziękuję z całego serca <3
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  7. Ojej! Ale zaskoczenie!! :D Kto by pomyślał, że Przystojni@k17 z chatu będzie tym samym kolesiem z 1 rozdziału.. ach, a ja głupia myślałam, że to Connor, ale widocznie ominelam albo nie pamiętam dobrze, kiedy chłopak z chatu przedstawiał się jako Luke. Nie ważne. Ale z niego ciacho *.* !! Wydaje się być fajnym i miłym chłopakiem :) Ajj.. i jeszcze ta akcja jak jej te słuchawki odkupił haha xD Miło z jego strony, naprawdę! Widać, że Carly chyba coś do niego poczuła.. ale w końcu co się dziwić, samej mi trudno byłoby się oprzeć gdybym takiego spotkała ;p
    Życzę tym dwoje jak najlepiej, bo wydaje mi się że mogli by być naprawdę świetną parą :D
    Hmm... a co do świąt, no minęły.. strasznie szybko to zleciało. Ale nie objadłam się tak zbytnio.. może to i dobrze ;D
    Noo kochana to życzę ci dużo weny i pisz szybko następny rozdział :*
    Już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam ! :)

    bezcelowe-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oto mi chodziło, żeby was zaskoczyć :)
      Aaa tam głupia, ja was po prostu tak zwodziłam. A Luke przedstawiał się swoim imieniem na początku ich rozmów na czacie. To było w pierwszych rozdziałach :)
      No tak jakoś wymyśliłam z tymi słuchawkami, chciałam, żeby było fajnie :D
      Nooo, ciacho z niego niezłe ^_^
      A ja się nieźle najadłam w święta. Teraz muszę to spalać xD
      Dziękuję za taki miły komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  8. Cześć :)
    Rozdział bomba.
    Na początku nie skojarzyłam, kim jest ten chłopak. Nadal coś mi nie świata, więc przycztam 1 rozdział jeszcze raz.
    Ale z tego chłopaka : cukiereczke, gentelmen i słodziak. Julie Sheridan ma rację, gadał jakby był na spotkaniu biznesowym, a nie na randce, ale pewnie to z powodu tremy. Z kazdym spotkaniem bedzie lepiej.
    Lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń