niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 39


W tym samym czasie. Emma

    Siedziałam sobie w pokoju i przeglądałam czasopismo, gdy rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Chwyciłam go i odebrałam:

E: Halo?
A: Hej ślicznotko. Co porabiasz?
E: O cześć misiu. A właściwie to nic takiego. Leżę sobie i przeglądam gazety. A czemu pytasz?
A: Może miałabyś ochotę na grilla?
E: Grill? Kusząca propozycja. Narobiłeś mi smaka.
A: No to przygotuj się, a ja będę po ciebie za jakieś dwadzieścia minut. Dasz radę w tyle czasu?
E: Spoko. Jestem szybka jak rakieta odrzutowa. Ha ha ha. A gdzie się wybieramy na tego grilla?
A: Nie powiem, to będzie niespodzianka.
E: Kolejna niespodzianka? No misiek powiedz, bo nie wiem jak mam się ubrać.
A: Oj ubierz się ładnie, ale też swobodnie. Zresztą co ja mówię, ty zawsze wyglądasz ślicznie.
E: Dobra, dobra, już mi tak nie słódź. Ok. Coś wykombinuję.
A: Oki, to ty się tam szykuj, a ja za niedługo będę. Buziak
E: Pa pa

Cmoknęłam do telefonu i rozłączyłam się. Kolejna niespodzianka, ostatnio trochę mi ich funduję. Nie wiem czy mam się bać, czy cieszyć. No ale nie mam teraz czasu na rozmyślania, trzeba się przygotować. Poszłam do łazienki, by nałożyć na siebie delikatny makijaż.
    Dzisiejszy dzień należał do tych cieplejszych, więc postanowiłam założyć jeansowe szorty. Do tego dobrałam kremową bokserkę i czarny sweterek, na wypadek gdyby zrobiło mi się chłodno. Na nogi założyłam oczywiście trampki, gdyż uważam, że są one najwygodniejsze. Kilka najpotrzebniejszych rzeczy włożyłam do torebki i napisałam smsa do rodziców, że wychodzę. Byłam sama w domu, gdyż moja siostra wyciągnęła ich do zoo. Już od dłuższego czasu prosiła by tam pójść. Po domu rozległ się dzwonek. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół. Za drzwiami stał mój chłopak, którego przywitałam soczystym buziakiem w usta.
    - Hej kochanie. Jak zawsze ślicznie wyglądasz. Nie bez powodu nazywam ciebie ślicznotką – Mówiąc to wziął mnie za rękę. – I jak tam, gotowa? – spytał.
    - Gotowa. – Wyszliśmy, a ja zamknęłam drzwi na klucz. – A możesz mi powiedzieć gdzie to się wybieramy?
    - Ale ty jesteś niecierpliwa. Mówiłem, że to niespodzianka. Jak dojdziemy, to zobaczysz. – Dał mi szybkiego całusa w usta. Ja jedynie westchnęłam, bo wiedziałam, że i tak nie uda mi się go przekonać, by cokolwiek powiedział. Wsiedliśmy do taksówki i bez żadnego słowa do kierowcy ruszyliśmy. Pewnie ten cwaniaczek wcześniej powiedział mu cel podróży. Zrobił wszystko, żebym się nie dowiedziała dokąd się wybieramy. Ach ten Adam, ale za to mój. Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wyobrazić. Mimo iż było między nami rok różnicy, nie odczuwałam tego i ani trochę mi to nie przeszkadzało. On był zdecydowanie dojrzalszy od swoich rówieśników. Wielu chłopaków w moim wieku nie ma takiego poziomu rozwoju jak on. Adam był moim źródłem szczęścia, taką iskierką, która rozpala moje serce. Mimo iż jesteśmy ze sobą już jakiś czas, zawsze na jego widok, dotyk, głos, moje serce bije jak szalone. Kocham go i to jest najważniejsze. Oparłam głowę na jego ramieniu i czekałam aż dojedziemy.
    Po jakimś czasie dotarliśmy do jakiejś dzielnicy z domkami jednorodzinnymi. Przy pomocy Adama wysiadłam z auta. Po zapłaceniu kierowcy za podróż, chwycił mnie za dłoń i prowadził w kierunku jednego z mieszkań. Byłam zdziwiona o co chodzi, lecz mimo tego szłam dalej. Stanęliśmy przed drzwiami domu. Z zewnątrz wyglądał przytulnie i bardzo rodzinnie. Zdecydowanie zachęcał do wejścia do środka.
    - To jest właśnie mój dom – powiedział mój chłopak.
    - I to było taką tajemnicą? – spytałam.
    - Tak, bo gdybym ci powiedział, że jedziemy do mnie na grilla i będziemy tam z moimi rodzicami, to byś się nigdy nie zgodziła.
    - Mogłeś mi powiedzieć,  że będą twoi rodzice, mogłam się inaczej ubrać. Oj Adam. – Złapałam się za głowę.
    - O co ci chodzi, przecież wyglądasz świetnie. Moi rodzice na pewno cię polubią. Sami nawet zaproponowali, żebym cię zaprosił. Bardzo chcieli cię poznać.
    - Co ja z tobą mam. – Lekko dźgnęłam go łokciem w żebra.
    - Au, to bolało. – Złapał się za to miejsce. – To co, gotowa? – spytał.
    - Trochę się boję – odparłam.
    - Nie ma czego. Moi rodzice nie gryzą. – Zaśmiał się i mnie przytulił. – No chodź, będzie fajnie, zobaczysz.
    - No dobra. Chyba nie mam innego wyboru. – Żeby dodać mi więcej otuchy, to objął mnie ramieniem wokół pasa. Poczułam się bezpieczniej i pewniej siebie. Weszliśmy od strony ogródka. Z daleka widziałam dwójkę ludzi, stolik i grill, z którego lekko dymiło. Już z takiej odległości było czuć ten charakterystyczny zapach. Podeszliśmy bliżej.
    - Jesteśmy – odezwał się Adam.
    - Dzień dobry – przywitałam się.
    - A dzień dobry. Miło nam wreszcie poznać dziewczynę Adama, o której tyle nam opowiadał. – Pierwsza odezwała się jego mama. Podała mi rękę, a ja odwzajemniłam gest.  
    - Jesteś jeszcze ładniejsza niż z opowieści naszego syna. – Tym razem podszedł do nas jego ojciec. Uśmiechnął się do mnie, a ja na jego słowa się zarumieniłam.
    - Dziękuję. Mi również jest miło państwa poznać – powiedziałam.
    - Siadajcie, tata już grzeje mięso. – Mama Adama wydawała się przemiłą i ciepłą osobą, zresztą jego ojciec również.
    - A może trzeba w czymś pomóc? Nie lubię tak bezczynnie siedzieć – spytałam.
    - Nie, już wszystko tutaj mamy kochana. Damy sobie radę. Ja też już siadam, a mój mąż się zajmie grillem. – Wszyscy usiedliśmy. – Adam opowiadał, że tańczysz. Jak długo trwa twoja pasja? – spytała.
    - Od dziecka taniec gdzieś był częścią mnie. Zawsze na dźwięk muzyki moje ciało pragnęło się poruszać. Więc trudno dokładnie powiedzieć od kiedy – odpowiedziałam.
    - To fajnie, że masz pasję. I myślisz o tym przyszłościowo?
    - Kocham to robić i chciałabym zająć się tym w przyszłości. Wiem, że kariera tancerki zbyt długo nie trwa, bo to wyczerpujący fizycznie zawód. Ale nie wyobrażam sobie, by w moim życiu nie było miejsca na taniec.
    - Masz dojrzałe podejście i bardzo dobrze. Ty jesteś starsza od Adama? – Adam spojrzał się na nią. Widać, że denerwowały go te wszystkie pytania, ale mi one nie przeszkadzały. To normalne, że rodzice chcą wiedzieć o partnerze ich dziecka jak najwięcej.
    - Tak, jestem starsza o rok. Lecz jest to dla mnie różnica niezauważalna, gdyż Adam to naprawdę świetny chłopak, który jest zdecydowanie dojrzalszy od swoich rówieśników. Wielu chłopaków z mojego rocznika są bardziej dziecinni.
    - Fajna z ciebie dziewczyna. Cieszymy się, że nasz syn trafił na taką, porządną osobę. – Tym razem do rozmowy wtrącił się ojciec. – No, karkóweczka gotowa. Podajcie talerze. – I tak zaczęło się nasze grillowanie.

W tym samym czasie. Carly

    Po jakiś piętnastu minutach dojechaliśmy do miejsca, którego bym się w ogóle nie spodziewała.
    - Serio? Wesołe miasteczko? – Zachichotałam.
    - A co, nie podoba się? – spytał.
    - Podoba, po prostu nie spodziewałam się tego. Jejciu, kiedy ja ostatni raz byłam w wesołym miasteczku. – Uśmiechnęłam się. Zdjęłam kask z motoru. Miałam przez niego uklepane włosy, więc przeczesałam je palcami, żeby jakoś wyglądać. Przejażdżka była super. Ten wiatr we włosach, zawsze o czymś takim marzyłam.
    - No to chodźmy. – I ruszyliśmy w stronę wejścia.
    Była mała kolejka, więc musieliśmy chwilę postać, lecz zaraz po zapłaceniu znaleźliśmy się w środku tego całego placu. Nawet nie wiedziałam, że w Londynie jest wesołe miasteczko. Kurczę, człowiek mieszka w tym mieście, a nie wiem tylu rzeczy. To aż wstyd. Wszędzie migały światełka i było niezwykle kolorowo. Przypomniał mi się okres dzieciństwa. Czasem chciałabym tam wrócić, to był taki beztroski czas.
    - Co powiesz na rollercoaster? – Zadał pytanie.
    - No dobra. Raz się żyje. – I poszliśmy tam. Miałam lekkiego stracha, ale trochę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Wsiedliśmy do dwuosobowych wagoników. Założyliśmy wszelkie zabezpieczenia. Przełknęłam ślinę i lekko przymknęłam oczy.
    - Wszystko ok?
    - Tak, tak. – Skłamałam.
    - No przecież widzę. Boisz się? – spytał.
    - No co ty. Czego tu się bać. – Kolejne kłamstewko wyszło z moich ust. Nie chciałam wyjść na mięczaka przed nim. Przecież ja jestem silna dziewczyna. Nagle poczułam jak złapał mnie za rękę. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy jego dłoń złączyła się z moją.
    - Mnie nie okłamiesz. Jak będziesz się bać, to możesz mocniej ścisnąć moją dłoń. – Pokiwałam głową, bo nie umiałam powiedzieć żadnego słowa. W końcu wagony ruszyły delikatnie. Z każdą chwilą ich prędkość się zwiększała, a moje serce zaczęło walić coraz mocniej. Podjechaliśmy pod górę, a następnie z szybką prędkością z niej zjechaliśmy. Odruchowo ścisnęła jego rękę, a z mojego gardła wydobył się cichy pisk. I pomyśleć, że jeszcze niedawno się śmiałam z filmów, w których dziewczyny piszczały na tego typu atrakcjach. Teraz już je rozumiem, to wychodzi samo z siebie.
    Po tej pełnej adrenaliny jeździe czułam, że jestem blada. Jednak takie rzeczy, to chyba nie dla mnie.
    - Dobrze się czujesz, bo zbladłaś? – zapytał z troską Luke.
    - Tak, to przez tę adrenalinę.
    - Usiądź sobie, a ja pójdę ci kupić wody.
    - Nie trzeba, zaraz mi przejdzie – odpowiedziałam.
    - Siedź. Jeszcze tego by mi brakowało, żebyś mi tu zemdlała. – Tak jak kazał, tak zrobiłam. Widziałam tylko, jak znika w tłumie. To miłe, że się tak o mnie troszczy. W ogóle to świetny chłopak. Bardzo go lubię i fajnie mi się z nim spędza czas. Czasem warto zaryzykować, bo można wiele zyskać. Gdybym się nie zgodziła na nasze, pierwsze spotkanie, to bym nie miała takiego przyjaciela. To znaczy miałabym, ale tylko internetowego. Po chwili przyszedł Luke, niosąc w ręku butelkę wody.
    - Proszę, napij się, to zrobi ci się lepiej. – Podał mi ją i nawet odkręcił. Wzięłam łyka i od razy czułam się lepiej.
    - I co, lepiej? – spytał.
    - Zdecydowanie. Dziękuję.
    - Nie ma za co. Mówiłaś, że lubisz się śmiać. Co ty na to, żebyśmy poszli do salonu luster? – Zaproponował.
    - Uważam, że to świetny pomysł. Przynajmniej będzie przy tym dużo śmiechu, no i nie będzie wysokości i dużych prędkości. – Oboje się zaśmialiśmy. Luke pomógł mi wstać i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku.
    Ta atrakcja sprawiła, że popłakałam się ze śmiechu. Raz byłam chuda, raz gruba. Innym razem miałam wielką głowę lub małą. Cały czas się śmiałam, nie mogłam przestać. Razem z Luke’iem robiliśmy dziwne miny, co tym bardziej poprawiało efekt końcowy w lustrze. Szliśmy alejkami wesołego miasteczka, gdy mój wzrok przykuł sprzęt z młotem, który mierzył siłę uderzenia.
    - Ooo, chodźmy tam. Zawsze chciałam sobie przywalić w coś z całej siły. – Pokazałam na maszynę, na którą patrzyłam przed momentem. Mój towarzysz zachichotał i zgodził się. Wyjątkowo nikogo przy tym nie było, więc od razu mogliśmy przejść do działania.
    - Proszę, panie przodem. – Powiedział niczym dżentelmen sprzed wielu lat. Chwyciłam młot, trochę ważył, lecz bez problemu podniosłam go do góry. Wzięłam zamach i uderzyłam jak najmocniej potrafiłam. Po mnie walnął Luke. Jak było do przewidzenia, miał zdecydowanie  lepszy wynik. No, ale co się dziwić, w końcu to chłopak. Śmiałam się, że jaki z niego mięśniak. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio miałam tak dużą dawkę humoru. Po drodze kupiliśmy watę cukrową, nie mogło jej zabraknąć w takim miejscu. Oboje mieliśmy poklejone ręce, jedyny minus tego przysmaku. No, drugim może być jej kaloryczność, ale jakoś w tym momencie się tym nie przejmowałam. Ostatnią atrakcją na naszej liście było strzelanie do kaczek (oczywiście nie prawdziwych). Żeby wygrać, trzeba było trafić do wszystkich, czyli do sześciu. Znowu ja zaczynałam. Pierwsza kaczka – pudło, druga też. I tak udało mi się trafić tylko do dwóch. Podjęłam drugą próbę. Tym razem było nieco lepiej, mój wynik był o jeden większy. Śmialiśmy się, że jeszcze bym powtórzyła to trzy razy, to może zbiłabym wszystkie.
    - A teraz pora na mistrza Luke’a – powiedział pewny siebie, a ja zachichotałam pod nosem.
    - No, zaraz zobaczymy czy taki mistrz. Jak trafisz wszystkie za pierwszym razem, to wtedy będę cię nazywać mistrz Luke – powiedziałam.
    - Mam lepszy pomysł, jak wygram, do dajesz mi buziaka w policzek. – Uśmiechnął się cwaniacko.
    - No dobra. To dawaj. Zobaczymy czy jesteś taki świetny. – Na moich ustach pojawił się banan od ucha do ucha. Zaczął. Pierwsza trafiona, druga też i trzecia, czwarta… Nie, to jest niemożliwe. Wygrał. Ten to ma cel.
    - Czekam na nagrodę. – Wskazał palcem na swój policzek. Podeszłam do niego i złożyłam mu buziaka w wyznaczonym miejscu. Ten od razu się uśmiechnął i pojawiły się te jego charakterystyczne dołeczki. Za wygraną wybrał sobie pluszowego misia.
    - Proszę, to dla ciebie. – Wręczył mi go.
    - Dziękuję.
    - To co, wracamy tak? – spytał.
    - Tak, już się zrobiło trochę późno – odpowiedziałam.
    - Zresztą widzę, że ci chłodno. Masz gęsią skórkę na nogach.
    - A ty gdzie się patrzysz co? – dałam mu kuksańca w żebra.
    - Masz zgrabne nogi, trudne nie zwrócić na nie uwagi. – Delikatnie się zarumieniłam. –Gdybym miał bluzę, to bym ci dał, lecz niestety jak widać jestem jedynie w bluzce.
    - I podziwiam cię, że tobie nie jest zimno – powiedziałam.
    - Bo wiesz, ja jestem gorący chłopak. – Oboje się zaśmialiśmy.
    - Czyli wynika z tego, że ja jestem zimną dziewczyną.
    - No w sumie się zgadza. Jesteś zimna dla chłopaków, trzeba się nieźle postarać, żeby cię do siebie przekonać.
    - Och ty. – Zaczęłam go ganiać, a on uciekać. Ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów, ale w tym momencie miałam to tam, gdzie słońce nie dochodzi. W końcu nie miałam siły i zaczęłam iść, a ten pewny siebie stał oparty o swój motocykl.
    - Igrasz z ogniem Luke – powiedziałam i pogroziłam mu palcem.
    - Skoro z ogniem, to znaczy, że jesteś gorąca. – Walnęłam go w ramię i założyłam na głowę kask. Usiadłam na jego  machinie i udając obrażoną, czekałam aż ruszy.
    - No już się nie gniewaj. Złość piękności szkodzi. – Uśmiechnęłam się tylko, a on wystartował. Miło było znów czuć bijące od niego ciepło.
    Jazda powrotna zeszła mi zdecydowanie szybciej. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod moim domem. Oddałam mu kask i stanęłam obok motocyklu.
    - Dzięki za miłe popołudnie. Fajnie było wrócić do czasów dzieciństwa. Dawno się tak dobrze nie bawiłam – powiedziałam.
    - Ja też dziękuję. Świetnie się bawiłem. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
    - To dobranoc. – Schyliłam się i dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. – Muszę już iść. Do zobaczenia. – Przerwałam tą nieco krępującą sytuację. Ruszyłam w stronę drzwi.
    - Dobranoc – powiedział jeszcze za nim weszłam do środka. Udałam się do swojego pokoju i osunęłam się plecami po drzwiach, jednocześnie przytulając misia, którego dostałam od niego. Chyba się zakochałam – pomyślałam.

W tym samym czasie. Emma

    - Bardzo dziękuję państwu za zaproszenie. Było naprawdę miło – powiedziałam już na zakończenie spotkania.
    - To my dziękujemy. Cieszymy się, że mogliśmy cię poznać bliżej – odezwała się mama Adama, stojąc obok swojego męża, który obejmował ją w pasie ramieniem. Widać, że się bardzo kochają. Gdy na nich patrzę, od razu przypominają mi się moi rodzice. Są do siebie bardzo podobni. To bardzo mili ludzie i tacy ciepli. Czułam się swobodnie w ich towarzystwie.
    - Może następnym razem weźmiesz ze sobą swoich rodziców i siostrzyczkę? Chętnie ich poznamy. – Tym razem parę słów padło z ust ojca mojego chłopaka.
    - Oni też na pewno chętnie państwa poznają. Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłe popołudnie – odparłam.
    - Odwiozę cię, po co masz jechać taksówką – zaproponował ojciec.
    - Ale niech pan sobie nie robi kłopotu. Dam sobie radę. – Uśmiechnęłam się.
    - Jaki kłopot. Ty Adam też pewnie jedziesz. Czekajcie na mnie przed garażem. Wezmę kluczyki i zaraz jedziemy. – Nie dawał za wygraną.
    - No dobrze. To do widzenia pani.- Pożegnałam się z rodzicielką Adama i wraz z nim udałam się na podjazd.
    - No i co, nie było chyba tak źle. Nie było się czego bać. – Odezwał się mój chłopak, jednocześnie obejmując mnie i głaszcząc moje ramię.
    - Miałeś rację. Niepotrzebne nerwy. Twoje rodzice to wspaniali ludzie.
    - No widzisz. – Dał mi soczystego buziaka.
    - Wsiadajcie – odezwał się jego ojciec z samochodu. Wsiedliśmy na tył i po tym jak podałam adres swojego zamieszkania, pojechaliśmy.
    Droga powrotna minęła nam w szybkim tempie. Ojciec Adama co chwilę zasypywał nas jakimiś, różnymi opowiastkami. Dzięki temu w aucie nie panowała cisza.
    - To jesteśmy na miejscu – oznajmił.
    - Dziękuję panu. Dobranoc – pożegnałam się i wraz z moim ukochanym wyszłam z pojazdu. Podeszliśmy pod drzwi mojego domu.
    - Dobranoc ślicznotko. Śpij dobrze. – Chwycił mnie w pasie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Trochę dziwnie się czułam z myślą, że z auta na to wszystko patrzy jego ojciec. Lecz po chwili nie obchodziło mnie nic, oprócz jedwabiście miękkich warg mojego chłopaka. Przez cały ten czas spędzony u niego, byłam stęskniona jego bliskości, tego w jaki sposób mnie całuje. Nie chciałam kończyć tej, wspaniałej chwili, lecz kiedyś musiał nastąpić jej koniec. Odsunęliśmy się od siebie.
    - Kocham cię – powiedział.
    - Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. – Ostatni raz dałam mu krótkiego buziaka i weszłam do domu. Ten dzień mogę uznać za całkowicie udany.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej. I mamy 39 rozdział. Nie będę się dzisiaj rozpisywać. Zostawiam rozdział Wam do skomentowania. 
Liczę na  Wasze szczere komentarze.
Do napisania. 
Maarit <3

9 komentarzy:

  1. I jestem pierwsza! :D Rozdział cudowny, pełen niespodzianek i radości. Bardzo się cieszę z szczęścia zarówno jak i Emmy, jak i Carly. Ten pomysł Luka z wesołym miasteczkiem był super. Tylko trochę zawiodłam się na końcówce bo myślałam, że dojdzie do pocałunku. Ale fakt nie ma się co śpieszyć hehe :P
    Rozdział cudowny jak zawsze! :DD
    Czekam na następny i życzę Ci dużo motywacji. ! ;*

    Zapraszam do siebie na nn.
    http://bezcelowe-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jesteś pierwsza :)
      Jakoś tak wpadłam na pomysł z tym wesołym miasteczkiem. Wydawał mi się to fajny pomysł.
      A tak poza tym, to wszystko w swoim czasie.
      Cieszę się, że podobał Ci się rozdział.
      Dziękuję za komentarz.
      Wpadnę do Ciebie na pewno. Wybacz zaległości ;(
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  2. O kochana cudowny! Adam jest bardzo dojrzały to racja. Taki pomysł...może rodzice Adama lub Emmy przyłapią ich...w łóżku! :D zboczona ja :3 byłoby ciekawie. Buziaki//Rocky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. No pomysł ciekawy, ale może starczy tych erotycznych scen jak na jedno opowiadanie :D
      Jeszcze zobaczę ;)
      Cieszę się, że podobał Ci się.
      Dziękuję za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  3. Przeczytałam już dawno, ale jak to ja nie miałam czasu napisać komentarza. Dobrze, że w końcu poznałaś Emmę z rodzicami Adama (cóż za piękne imię), a Luke z rozdziału na rozdział okazuje się coraz lepszym facetem, mam nadzieję, że nie wykręci Carly żadnego numeru, chociaż tak też mogłoby być ciekawie. Nie wiem co planujesz, ale już nie mogę się doczekać. Różowo i słodko. A tam, jednym słowem idealnie (:
    Rozumiem cię, ja nie mam kompletnie czasu na nic - szkoła, chłopak, znajomi.
    Co ja ci mogę nowego napisać? Uwielbiam twoje opowiadanie.
    Koniec komentarza.
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja nie mam kiedy komentować innych blogów :(
      Ale nic się nie stało, ważne, że teraz komentujesz. Twoja opinia jest dla mnie ważna :)
      Nic nie jest idealne, bo nie istnieje takie słowo :]
      Miło mi słyszeć od takiej osoby jak Ty, która pisze świetnie, że moje opowiadanie jej się podoba. Dziękuję Ci z całego serca.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Sorki, że tak późno, ale nie miałam czasu.
    Rozdział chociaż krótki, to bardzo fajny i miły do czytania.
    Fajnie, że Adam poznał Emmę z rodzicami. Widać, że na prawdę mu na niej zależy.
    Randka Carly i Luke fajna, ale nie w moim guście. Mam nadzieję, że nie wykręci jej żadnego numeru, tyle się dziewczyna wycierpiała.
    PS. zapraszam na twojeoczywmojejkieszenii.blogspot.com, jest to historia dwóch przyjaciółek, które jadą na wakacje do Barcelony. / loveisourfeul nie wypalił, sorki.
    Życzę masy weny i ładnej pogody :) pozdrawiam, Aleks <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Ja mam u Ciebie jeszcze większe zaległości niestety :( Przepraszam...
      Tak powinno być, że skoro ktoś z kimś jest, to powinno mu zależeć na tej osobie i jej to okazywać :]
      Wszystko pokaże czas. Co i jak będzie, ukażą kolejne rozdziały :)
      Na pewno wpadnę na Twoje wszystkie blogi, bo mam duuuużo zaległości, żę aż wstyd. Wybacz mi ;(
      Dziękuję za komentarz. Fajnie jest mieć czytelniczkę, którą komentuje od początku do końca ;)
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. A może by tak pisać takie rzeczy w podstronie "SPAM"? Hmm...

    OdpowiedzUsuń