czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 43


Drżałam ze złości, a moja twarz zapewne wyglądała tak, jakbym chciała kogoś zabić. Szybkim krokiem podeszłam do miejsca, gdzie przez cały czas spoczywał mój wzrok.
    - Ty suko! Zniszczyłaś moją rodzinę, zniszczyłaś małżeństwo moich rodziców! – krzyczałam na nią, a wszyscy w lokalu na mnie patrzyli. Nie obchodziło mnie to w tej chwili. Gniew w mojej krwi tak buzował, że nic nie miało dla mnie znaczenia, oprócz wyrzucenia go z siebie. Ojciec spojrzał na mnie zdziwiony i momentalnie zabrał rękę z dłoni kochanki. Chciał się odezwać, lecz ja mu nie pozwoliłam.
    - A ty się nie odzywaj! Jesteś tyle samo warty, co ona! Fajnie to tak wpieprzać się butami w czyjeś szczęście!? Sprawia ci to przyjemność!? Czy oboje myśleliście o czymś innym niż o czubku własnego nosa!? Inni też mają uczucia do cholery i wypadałoby je szanować. – Miałam ochotę rozszarpać tę kobietę na strzępy. Powstrzymywałam się resztkami sił. – Nienawidzę was! – krzyknęłam, ostatni raz spojrzałam ojcu w oczu, pokazując mu nimi, ile mam do niego pogardy. Jego kochaneczka siedziała przestraszona. Mało co, a by zaczęła obgryzać swoje pomalowane paznokietki ze strachu. Odwróciłam się od ich stolika i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Oczy wszystkich klientów kawiarni były skierowane wprost na mnie, lecz w tym momencie jakoś mi to nie przeszkadzało. W progu pomieszczenia stał mój przyjaciel, nawet go nie zauważyłam. Był lekko zdziwiony całą sytuacją. Patrzył na mnie niedowierzając. Chwyciłam go za ramię.
    - Chodź Mike. Nic tu po nas. Nie mam ochoty siedzieć w jednym pomieszczeniu z tym czymś – powiedziałam, ciągnąc go do wyjścia. Bez słowa szliśmy przed siebie. Nagle poczułam pociągnięcie za ramię. Obejrzałam się za siebie i od razu moje oczy pociemniały. Spojrzałam na tę osobę z nienawiścią i zaczęłam iść do przodu.
    - Carly stój! – krzyknął. Obróciłam się gwałtownie.
    - Czego chcesz!? Czego ty jeszcze ode mnie chcesz, co? – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
    - Nie powinnaś być taka w stosunku do Megan. – A więc tak się nazywała jego nowa miłość.
    - Słucham? – Zaśmiałam się z kpiną. – Jesteś zabawny. Co, może jeszcze mam pójść do niej i ją przeprosić? A może jeszcze kupię jej czekoladę i spytam się, czy nie zostałybyśmy przyjaciółkami? Jesteś żałosny.
    - Nie o to chodzi. Po prostu to nie jej wina. Miłość nie wybiera Carly, to uczucie się czasem wypala i przychodzi nowe. To wspaniała kobieta i ją kocham. Powinnaś to uszanować. – On sobie chyba żartuje. Gdzie się podział mój tata? Czy ktoś go podmienił? To nie był ten sam mężczyzna, który wychowywał mnie przez całe życie.
    - Wypala? Ta prawdziwa miłość się nie wypala. Ona istnieje do końca dni życia. Nie bez powodu przed ołtarzem się przysięga, że nie opuści się aż do śmierci. To znaczy, że nie kochałeś mamy naprawdę. Że to była tylko przejściowa miłość. Mnie mogłeś mieć w dupie, rozumiem, przecież nie jestem twoją biologiczną córką. Ale mamę!? Ona cię kochała i kocha, do cholery! Nie szanujesz niczyich uczuć. Jesteś dupkiem, który rani. Nienawidzę takich ludzi jak ty. Zdrada, to najgorsza z możliwych rzeczy. Nie wybaczę ci tego nigdy. Zraniłeś mamę i mnie. Nie chcę cię znać! Leć do tej, swojej Megan. Pewnie już płacze biedna. – Koniec wypowiedzi powiedziałam sarkastycznie. Łzy cisnęły mi się na policzki, lecz powstrzymywałam się przed ich wypłynięciem. Chciałam pokazać, że jestem silna.
    - Carly. – Podszedł i chciał dotknąć mojej ręki, lecz ja się odsunęłam. W jego oczach widziałam skruchę, smutek, może też ból. Ale nie było mi go żal. Zasłużył na każde z tych słów. – Przepraszam. Wiem, że was zraniłem. Wiem, że moje zachowanie było karygodne. Ale zakochałem się, nic na to nie poradzę. Ja też przez cały czas musiałem się zmagać z faktem, że twoja matka nadal coś czuje do Roberta. To nie było dla mnie łatwe. Nie chciałem was zranić. – Lekko schylił głowę do przodu.
    - Ale to zrobiłeś. Nie chcę cię znać. Nie jesteś tą samą osobą, która wychowywała mnie przez całe życie. Tamten ojciec zniknął, a jego miejsce zajęła całkiem obca mi osoba – powiedziałam ledwie słyszalnym głosem i otulona przez Mike’a ramieniem, ruszyłam w stronę parku. Słyszałam jedynie ostatnie, wypowiedziane przepraszam z ust ojca. Gdy doszliśmy do parku, moje oczy już nie wytrzymały i momentalnie polały się strumieniami. Mój przyjaciel od razu mnie przytulił. Cieszę się, że mam go przy sobie.
    Gdy już wystarczająco zmoczyłam mu koszulkę, zabrałam głowę z jego piersi. Usiedliśmy na oparciu ławki, a nogi postawiliśmy na miejscu, gdzie się siedzi.
    - Mój ojciec zdradził matkę z tamtą lafiryndą z kawiarni – powiedziałam, patrząc prosto przed siebie. Nie dziwię się, że mu się podobała. Wyglądała na nieco młodszą od niego. Nienaganna figura, długie, blond włosy, opadające kaskadami na jej ramiona. I te intensywne, niebieskie oczy. Na pewno nie jeden mężczyzna nie omieszkał spojrzeć na nią, gdy ta przechodziła ulicą. Ale przecież moja matka była równie piękna i myślałam, że się kochają. Jak widać, można się bardzo pomylić. Nigdy bym nie pomyślałam, że to spotka akurat moją rodzinę.
    - Przykro mi – odezwał się Mike i lekko ręką gładził moje plecy, bym choć trochę się uspokoiła.
    - Ale nie mówmy już o tym – odparłam.
    - Wiem, że to może nieodpowiedni moment, ale czy wybaczyłaś mi? – spytał.
    - Oczywiście Mike. Zrozumiałam, że masz prawo do miłości z kim chcesz. Mnie po prostu zabolało, że mnie oszukiwałeś. I poza tym boję się, żeby Connor ciebie nie zranił. Ale rozmawiałam z nim i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Zresztą, ja nie umiem się na ciebie gniewać.
    - Jesteś niesamowita Carly. Nawet nie wiesz jak ja cię lubię. – I przytulił mnie.
    - Co to ma znaczyć!? – Usłyszałam czyjś podniesiony głos. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Luke’a. Był nieco wkurzony.
    - Luke, co za niespodzianka – powiedziałam.
    - Kto to jest!? I dlaczego cię przytula!? – krzyknął. Mało co, a by go uderzył. Stanęłam przed Mike’iem. Mój chłopak był strasznie zazdrosny. To było słodkie, ale trochę przesadzał.
    - Kochanie, uspokój się. To jest mój przyjaciel Mike, o którym ci tyle opowiadałam. – Podeszłam do niego i wyszeptałam do ucha gej. Czułam, jak wypuszcza powietrze i trochę się uspokaja. – Nie możesz być o każdego tak zazdrosny.
    - Po prostu cię kocham. Nie chcę cię stracić. – Przytulił mnie, zagłębiając twarz w moich włosach.
    - Ale ja kocham tylko ciebie głuptasie. Powinieneś mieć do mnie więcej zaufania. – Pocałowałam go w usta.
    - Przepraszam. – Lekko się speszył. Chwyciłam go za rękę i odwróciłam w stronę mojego przyjaciela.
    - Mike, to jest mój chłopak Luke. Luke, to jest mój przyjaciel Mike. – Przedstawiłam ich sobie. Podali sobie ręce.
    - Sorry za mój napad. Po prostu jestem strasznie zazdrosny o moją księżniczkę. – Luke objął mnie z tyłu i położył głowę na moim ramieniu.
    - Spoko, rozumiem. Carly to bardzo wartościowa dziewczyna. – Lekko się zarumieniłam. Usiedliśmy na ławce. Ja oczywiście na kolanach mojego chłopaka, a Mike obok nas. I tak rozmawialiśmy. Opowiedziałam wszystko o moich rodzicach mojemu misiowi.

W tym samym czasie.
Perspektywa Emmy

    Dzisiejszego dnia była ładna pogoda, więc razem z Adamem postanowiliśmy wybrać się na spacer.
    - I jak tam w klubie? Pewnie jesteś jednym z najlepszych graczy – powiedziałam.
    - Z grzeczności nie zaprzeczę. – Zaczął się śmiał.
    - Głuptas. – Pokazałam mu język.
    - Ale twój – odpowiedział i wpił się w moje usta. Mój kochany kociak. Miłość do niego wypełnia całe moje serduszko. A gdy go widzę, boję się, że ono eksploduje. To wspaniały chłopak. Wszyscy się dziwią, gdy dowiadują się, że jest on młodszy ode mnie. Ale przecież to tylko rok. Różnica jest prawie niewidzialna.
    - Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie kotku.
    - Przepraszam myszko. A więc w klubie super. Dogaduję się z chłopakami, trener jest ze mnie zadowolony. Prawie na każdym meczu gram. I do tego mam super dziewczynę. Lepiej być nie mogło. – Lekko się zarumieniłam, a on złożył buziaka na moim policzku. – Musisz kiedyś przyjść na nasz mecz. Na pewno grałoby mi się jeszcze lepiej. – Puścił do mnie oczko.
    - Albo gorzej, bo byś ciągle spoglądał w moją stronę. – Roześmiałam się.
    - O patrz. Czy tam przypadkiem nie siedzi Carly? – spytał Adam, wskazując jednocześnie na jedną z ławek.
    - To chyba ona. Ale nie jest sama. Na pewno jest z nią Mike – odpowiedziałam.
    - Czy mi się zdaje, czy ona siedzi jakiemuś chłopakowi na kolanach?
    - Nie zdaje ci się. Może to ten jej chłopak, o którym mówiła – powiedziałam.
    - To ona ma chłopaka? Czemu nic nie powiedziałaś? – zapytał.
    - Bo nie pytałeś. – Kolejny raz śmiech opuścił moje gardło. Chwyciłam Adama pod rękę i zaciągnęłam go w stronę przyjaciółki.
    - Hej! – Przywitałam się z przyjaciółmi buziakiem w policzek.
    - Emma, miło mi. – Przedstawiłam się ukochanemu Carly. Muszę przyznać, że ma dziewczyna dobry gust. Jej chłopak, to mega ciacho. Nie, żeby mojemu coś brakowało.
    - Mi również miło, Luke. – Podał mi rękę. Następny w kolejce był Adam.
    - Carly wiele mi o tobie mówiła – powiedziałam.
    - Mam nadzieję, że pozytywne rzeczy. – Obdarzył mnie swoim uśmiechem. Ładny, to on go miał.
    - Jak najbardziej. Może poszlibyśmy coś zjeść? Hmm? – Zaproponowałam.
    - Świetny pomysł – odpowiedziała moja przyjaciółka.
    - Ja was przepraszam, ale się umówiłem. Więc ja będę uciekać. Będziecie mieć przynajmniej podwójną randkę. Fajnie było was wszystkich spotkać. Trzymajcie się. – Mike się pożegnał i poszedł.
    - To co, może pizza u Franka? – spytałam. To była moja ulubiona pizzeria. Serwują tam pyszną pizzę. Na samą myśl moje ślinianki pracowały. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy.
    Trochę trudno było znaleźć miejsce o tej porze, ale jakoś nam się udało. Mieliśmy stolik przy oknie. Kelnerka przyniosła nam karty i odeszła.
    - Ja na chwilę przepraszam, pójdę zadzwonić do mamy – powiedziała Carly i odeszła. Widziałam na jej twarzy lekkie zmartwienie i smutek, gdy rozmawiała przez telefon. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Po chwili wróciła do nas. Zajęła miejsce naprzeciwko mnie, obok swojego chłopaka. Nasi panowie byli zajęci rozmową na temat piłki nożnej. Typowi faceci.
    - Carly, wszystko ok? – Zadałam pytanie.
    - Nie. Moi rodzice się rozwodzą. Okazało się, że ojciec zdradza mamę. Zostawiłam ją samą w domu, całą zapłakaną. Trochę się o nią martwię. Ale przez telefon powiedziała, że jakoś daje sobie radę. Bardzo to przeżywa.
    - Jejku, Carly, tak mi przykro. – Złapałam ją za rękę. – Będzie dobrze. Zobaczysz. Twoja mama, to silna kobieta. Da sobie radę. Wiadomo, że na początku to boli, ale z czasem przyzwyczai się do tego. – Pogłaskałam kciukiem wierzch jej dłoni. W tym samym momencie podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy aż je przyniesie. Nasi chłopcy cały czas żywo rozmawiali. Chyba się polubili.
    Po pizzerii postanowiliśmy wracać do swoich domów. Carly cały czas martwiła się o matkę i chciała jak najszybciej znaleźć się przy niej.
    - Jak ci się układa z Luke’iem? – spytałam.
    - Jest wspaniale. To chłopak moich marzeń. Kocham go całym sercem – odpowiedziała.
    - No to się cieszę. Niezłe z niego ciacho.
    - Ej, ty masz Adama. – Dostałam kuksańca w bok.
    - Słuchaj, a Mike kogoś ma, że tak pognał? Mówił, że się z kimś umówił.
    - Nie zgadniesz z kim jest – powiedziała.
    - Z Tom’em z Nowego Yorku?  - Zaśmiała się.
    - No co ty głuptasie. Z Connorem. – Zastanawiałam się, czy Carly robi sobie ze mnie jaja, czy mówi na poważnie. Jakoś nie mogło to do mnie dojść. Nie wierzyłam w to.
    - Żartujesz ze mnie, prawda? – spytałam z nadzieją. Ona jedynie zaprzeczyła głową.
    - To jakieś jaja! – powiedziałam nieco za głośno, bo chłopcy obrócili się w naszą stronę. – Ale jak? Przecież to kobieciarz. Jak on mógł coś poczuć do Mike’a? Co on znowu knuje?
    - Gadałam z nim. Wygląda na to, że on naprawdę go kocha. Oboje są szczęśliwi – odparła.
    - I ty to akceptujesz? – Zadałam pytanie z niedowierzaniem.
    - Emma, każdy zasługuje na drugą szansę. Skoro Mike jest szczęśliwy, to ja nie mam nic innego do zrobienia, jak tylko się cieszyć. Nie zabronię im miłości. Zagroziłam mu, że jeżeli zrani Mike’a, to znajdę go i poobrywam mu jaja. – Chciało mi się śmiać na jej groźbę. Ale może ona naprawdę ma rację. W końcu każdy się zmienia. Nie można przez całe życie patrzeć na człowieka tak samo.
    - Może masz rację.
    Rozstaliśmy się i nasze gołąbeczki poszły razem w stronę domu Carly, a ja z Adamem do mojego. Jak oni słodko wyglądają. Cieszę się, że ona jest wreszcie szczęśliwa. Zasłużyła na to.

W tym samym czasie.
Perspektywa Carly 

    - Martwię się o mamę. Boję się, żeby nie popadła w jakąś depresję. Nie chciała zjeść śniadania. Leży w łóżku i tylko płacze. Słyszałam, jak prawie przez całą noc płakała – powiedziałam.
    - Musisz ją jakoś ruszyć. Może zabierz ją na kolację do nas. Może trochę pogada z moją mamą, nieco się oderwie od tego. Wyjście z domu dobrze jej zrobi. Wiem coś o tym. Kiszenie się w swoim pokoju na łóżku wcale nie pomaga. Wręcz przeciwnie. – Odezwał się mój chłopak, gdy staliśmy na podjeździe do mojego domu.
    - Może masz rację. Postaram się ją jakoś przekonać, żeby wzięła się w garść. Dziękuję, że jesteś. – Przytuliłam się do niego mocno i wciągnęłam zapach jego perfum. On obdarzył moją głowę pocałunkiem. Zawsze, gdy to robił, czułam się taka ważna i bezpieczna.
    - Ja też dziękuję. Kocham cię. – Wpił się z czułością w moje usta.
    - Ja ciebie też. No to ja lecę. Pa pa. – Pożegnałam się z nim i weszłam do domu.
    - Jestem! – krzyknęłam. Zero odzewu. Cisza roznosiła się po całym mieszkaniu. Ruszyłam po schodach i udałam się do pokoju mamy. Otworzyłam drzwi i po cichu weszłam. Wokół łóżka walało się mnóstwo, zużytych chusteczek. Przygotowane przez mnie śniadanie było prawie nieruszone. Spojrzałam na mamę. Spała. Pewnie była zmęczona od płakania. Wylała mnóstwo łez dzisiejszego dnia, a świadczyć o tym mogą jej opuchnięte oczy. Zebrałam po cichu śmieci z podłogi i tacę z jedzeniem z szafki. Na paluszkach wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni. Chusteczki wraz z jedzeniem wyrzuciłam do kosza, gdyż po całym dniu raczej nie nadawałyby się do jedzenia. Szczególnie zważając na temperaturę dzisiejszego dnia. Zastanawiałam się czy mama da radę jutro pójść do pracy. W końcu jutro poniedziałek. Ale znając życie, będzie musiała wziąć wolne.

Następnego dnia. Poniedziałek

    Tak jak się spodziewałam, mama nie zamierzała opuścić swojej komnaty. Wzięłam telefon do jej pracy i przedstawiłam sytuację. Mama dostała dwa tygodnie wolnego, choć szef zrobił to niechętnie, bo powiedział, że to jego jedna z najlepszych pracownic. Poszłam do jej sypialni.
    - Nie ma leżenia i użalania się nad sobą. Wstajemy – powiedziałam.
    - Nigdzie się nie ruszam – wymamrotała. Skoro nie chce zrobić tego po dobroci, to zastosujemy inne metody. Podeszłam do okien i rozsunęłam zasłony. Promienie słoneczne padły prosto na twarz mamy. Ta od razu się skrzywiła i przewróciła na drugą stronę. Chwyciłam za jej kołdrę i brutalnie ją z niej zerwałam.
    - Co ty robisz!? – Lekko podniosła głos.
    - Robię wszystko, żebyś ruszyła resztki siebie z łóżka. Wiem jak to jest, wiem jak boli. Ale musisz się przemóc i wstać. Koniec kiszenia się i użalania nad sobą. Spójrz, jaki mamy ładny dzień. Czas wstać i zacząć życie na nowo – powiedziałam. Pociągnęłam ją za rękę i zmusiłam do pozycji siedzącej.
    - A teraz grzecznie wstaniesz i razem zrobimy śniadanie. No raz dwa. – Niechętnie ruszyła się z łóżka, mamrocząc coś przy tym pod nosem. – Weź prysznic i zejdź na dół. A jak nie przyjdziesz, to obiecuję, że przyprowadzę cię na dół siłą. – Zatrzepotałam rzęsami.
    - Za co ty jesteś dla mnie taka nie dobra? – spytała.
    - Ja jestem bardzo dobra. Dbam o moją mamę. – Uśmiechnęłam się do niej szeroko i wyszłam z pokoju. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Heeej. Ten rozdział to jest taka nagroda dla Was. Pod ostatnim rozdziałem pojawiło się wyjątkwo dużo jak na ostatni okres komentarzy i to w szybkim czasie. W ramach podziękowania Wam, dodaję ten rozdział. Jesteście moją motywacją i każdy Wasz komentarz działa na mnie jak taki kopniak w tyłek :)
Teraz widzicie, ile od Was zależy. Im więcej od Was motywacji dla mnie, tym szybciej pojawia się rozdział ;)
W tym rozdziale nic takiego się nie dzieje, ale kto wie, może to taka cisza przed burzą.
No dobra, nie zanudzam Was moim wypocinami :]
Czekam na Wasze, szczere komentarze. Na moją motywację.
Buziaki, Wasza Maarit :* 

12 komentarzy:

  1. Dzisiaj to ja będę pierwszy :D Rozdział świetny, nie zaskoczyła mnie sytuacja w kawiarni z ojcem Carly i jej emocje, ale to dlatego przyjaciółko że dobrze Cię znam i sam bym tak napisał : ) wracając do rozdziału zazdrość Luke pokazuję jak bardzo kocha Carly, jak by nie patrzeć należy się jej. Co do Luke i Adama wydaję się ze zostaną kumplami a to dobrze, podwójne randki już czekają :D No dobra czekam na dalszy rozwój wydarzeń i jeszcze raz świetny rozdział przyjaciółko, niech mój komentarz daję Ci motywację do dalszego jak najdłuższego pisania bo czyta się świetnie : )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jesteś pierwszy :)
      Myślę, że każdy by podobnie zareagował w takiej sytuacji.
      No Luke kocha Carly bardzo mocno. I bardzo dobrze, tak powinno być ;)
      Chłopcy się polubili, ale to chyba dobrze.
      Dziękuję Ci za tak miły i motywujący komentarz ;)
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się, że tak szybko dodasz nowy rozdział :D Ale to dobrze! :)
    Oczywiście, świetny jak zawsze :) Nie dziwi mnie oburzenie Carly i jej nienawiść do ojca i jego kochanki, bo sama pewnie bym podobnie zareagowała. Że też musiała ich spotkać w tej kawiarni! Ale w sumie to dobrze bo im wygarnęła haha :D
    No no! Widać podwójne randki się szykują :P I Luke z Adamem znaleźli wspólny język. Kto wie, może już niedługo do nich dołączą Mike i Connor? Haha :D Tylko szkoda mi tej mamy Carly, bo musi jej być teraz naprawdę ciężko ;c Zdradzona i porzucona matka, to chyba niezbyt fajne przeżycie. Oby się szybko z tego pozbierała, w końcu ma taką mądrą córkę :)
    Aż ciekawa jestem jak ich losy zakończysz..
    No nic, muszę uzbroić się w cierpliwość :D
    Pozdrawiam ;)

    P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
    http://bezcelowe-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo ten rozdział to taka nagroda dla Was :)
      W końcu trudno, żeby Carly lubiła kogoś, kto zniszczył jej rodzinę.
      Hahaha. Ano wygarnęła im i to porządnie ;)
      Już jedna podwójna randka była. Hihi. Na pewno będą kolejne :D
      No niestety mama Carly cierpi, ale co poradzić. Takie jest życie, niestety pełne dupków :\
      Dziękuję Ci za bardzo miły komentarz. Takie jak te motywują mnie do dalszej pracy ;)
      Buziaki, Maarit :*

      PS. Skomentowałam już Twój rozdział :)

      Usuń
  3. Super❤, kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :)
      W tym tygodniu dodam, bo mam już napisany ;)
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Bardzo fajny rozdział, może w niedługim czasie pojawi się Robert i odmieni życie dziewczyn o 180 stopni, przyznam że byłoby wtedy ciekawie. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek i mam nadzieje ze pojawi się szybko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Jak to dalej będzie, to zobaczycie ;)
      Dzięki za komentarz.
      Nowy rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. Dawno mnie tu nie było, więc na wstępie powiem, że świetne tło bloga. :)
    Co do rozdziału to niezwykle emocjonujący jeżeli chodzi o pierwszą część i tę kłótnie. Zrobiło mi się trochę szkoda Megan, ale ja sama chyba też bym tak zareagowała. No,ale miłość nie wybiera... Bardzo podoba mi się twój styl pisania bo "nie smęcisz". Język jest lekki, młodzieżowy. Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Ano dawno Cię nie widziałam :)
      Miło, że wróciłaś.
      No w Carly siedziały emocje i dlatego tak wybuchła.
      Zgadza się, miłość nie wybiera, ale ta prawdziwa powinna trwać cały czas.
      Cieszę się, że nie smęcę i podoba Ci się tak, jak piszę :)
      Dziękuję za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  6. W końcu jestem ;)
    Rozdział fajny chociaż trochę smutny.
    Ojciec Carly ? Całkowicie zmieniłam o, nim zdanie. Cham. Jak każdy facet. Młodsza, cytata i długowłosa blondynka, a on już leci za nią jak pies. Wkurzyłam się.
    Na miejscu Carly postąpiłabym tak samo. Dobrze jemu nagadała. I tej suce też.
    Dobrze, że ma Luke.
    I dobrze, że pogodziła się z Mikem.
    Jednym słowem : bomba ale trochę smutno.
    Pozdrawiam, Aleks <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, facetom się niektórym zmienia. Najwidoczniej nie kochał z całego serca matkę Carly.
      Carly się wkurzyła, no to powiedziała co myśli :)
      No nasza główna bohaterka nie potrafiłaby się gniewać na Mike'a.
      Luke, bardzo kocha Carly i dobrze, że ma kogoś takiego rzeczywiście.
      Wsparcie jest najważniejsze.
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń