środa, 30 lipca 2014

Rozdział 45


   UWAGA!! Nie chcesz czytać czy nie podoba Ci się opowiadanie, to nie czytaj. Przecież nie zmuszam do tego...


    - Hej. – Przywitałam się z nim buziakiem w policzek. – Mamo, to jest mój chłopak Luke. Luke, to jest moja mama. – Podali sobie ręce.
    - Miło mi panią poznać. Już wiem po kim Carly zawdzięcza urodę – powiedział Luke, na co moja mama lekko się zarumieniła.
    - Mi również miło ciebie poznać. – Mój chłopak wziął mnie za rękę i wszyscy razem udaliśmy się do jadalni. Na stole stało już pełno dań. Zastanawiałam się kto to wszystko zje. Chwilę później w pomieszczeniu pojawiła się pani domu.
    - Oh witajcie. To jak sądzę mama Carly. Cieszę się, że zgodziła się pani na kolację. A męża nie będzie? – spytała, na co moja mama od razu posmutniała. Luke spojrzał wrogo na swoją rodzicielkę. Najwidoczniej nie poinformował jej o naszej sytuacji.
    - Ja i mąż się rozwodzimy. – Z trudem odpowiedziała.
    - Przykro mi. Przepraszam, nie wiedziałam. – Kobiecie zrobiło się trochę głupio.
    - Nic się nie stało. Przyniosłam szarlotkę, to ulubione ciasto mojej córki. – Podała blachę gospodyni domu.
    - Nie trzeba było, mamy tyle jedzenia.
    - Nie lubię przychodzić do kogoś z pustymi rękami – odparła mama.
    - No dobrze. No to siadajcie do stołu, a ja zaraz przyjdę, tylko pójdę po dzbanek z herbatą. – Jak powiedziała, tak też zrobiła. My usiadłyśmy po jednej stronie stołu, zaś Luke i jego rodzicielka po drugiej. Tyle smakowitości było na stole, że nie wiedziałam za co się wziąć. Byliśmy już w komplecie. W końcu zdecydowałam się na warzywną sałatkę. Przypominała mi Polskę, mama zawsze robiła taką na święta.
    - Ma pani bardzo ładny dom. I widzę, że ma pani takie samo zamiłowanie do gotowania jak ja – odezwała się moja rodzicielka.
    - Jaka pani? Rose jestem. – Podała jej dłoń, na co moja mama odpowiedziała tym samym. – Miło mi, że podoba ci się mój dom. Co do gotowania, to tak, kocham to robić. To takie, moje hobby. Odskocznia od codzienności. – Uśmiechnęła się.
    - Ja też kocham gotować. Pracuję w restauracji.
    - Naprawdę? No to super. Musisz świetnie gotować… - Rozmawiały ze sobą jak nakręcone. Już się nawet nie przysłuchiwałam ich rozmowie. Zresztą Luke też. Co chwilę obdarowywaliśmy się spojrzeniami. Chciałam go przytulić i pocałować. Ale nie wypadało tak przy wszystkich.
    - No to co? Teraz słodkie? – zaproponowała matka mojego chłopaka. Wszyscy zgodnie powiedzieliśmy tak.
    Po chwili mogłam kosztować mojego, ulubionego ciasta. Uwielbiam szarlotkę, od zawsze kojarzyła mi się z domem i ciepłem.
    - Mmm, pyszne ciasto proszę pani – powiedział Luke.
    - Dziękuję, cieszę się, że ci smakuje.
    Zjedliśmy i pani domu zaczęła zbierać naczynia. Zaproponowałam jej pomoc, lecz tak jak ostatnio mi odmówiła.
    - Idźcie do pokoju Luke’a czy do ogrodu. Pewnie macie dość naszego towarzystwa. – Zaśmiała się. – A my sobie pogadamy. – Pokazała ręką na moją mamę. Luke wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę ogrodu. Na dworze już lekko pociemniało. Powietrze było przyjemne, dzięki lekkiemu wiaterkowi. Puściłam dłoń mojego chłopaka i zaczęłam oglądać jego podwórko. Trawa była jakby idealnie ścięta. Z boku było małe oczko wodne, a przy nim altanka. Chciałam pójść w jej kierunku, lecz zostałam zatrzymana. Silne ręce Luke’a objęły mnie wokół talii, a następnie odwróciły w jego stronę.
    - Dłużej już nie wytrzymam. – Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo jego miękkie wargi znalazły swoje miejsce na moich. Złożył delikatny, pełen czułości pocałunek, który po chwili stał się namiętny. Nasze języki tańczyły dobrze im znaną choreografię. Moje serce biło jak szalone, a ciepło rozlało się po mnie całej. Gdy odsunął się ode mnie, poczułam nagły chłód, taką pustkę. Znów złączył nasze dłonie i poprowadził do altanki. Usiedliśmy na ławeczce i od razu wtuliłam się w jego tors. Wcześniejsze ciepło powróciło.
    - Pięknie dziś wyglądasz księżniczko. – Wyszeptał mi do ucha.
    - Ty też seksownie wyglądasz mój rycerzu – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Siedzieliśmy w ciszy, lecz nie krępującej, a przyjemnej.
    Po jakimś czasie Luke włączył muzykę w telefonie i położył komórkę obok mnie, na ławce.
    - Czy mogę prosić piękną panią do tańca? – spytał, wystawiając w moją stronę dłoń. Mówił to tak, jak jakiś książę z filmów. Chciało mi się śmiać, ale z trudem się powstrzymywałam. Postanowiłam odpowiedzieć mu w takim samym stylu.
    - Będę zaszczycona – odparłam, lekko chichocząc. Chwyciłam jego rękę i chwilę później znajdowaliśmy się na środku altanki. Oplotłam rękami jego szyję, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Głowę położyłam na jego torsie i po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki.
    Naszą miłą chwilę przerwał głośny śmiech, dochodzący z wnętrza domu. Popatrzeliśmy na siebie zdezorientowani i zaraz potem ruszyliśmy w stronę wcześniej słyszanych odgłosów. Weszliśmy do salonu, a na kanapie siedziała moja matka i Luke’a. Śmiały się z nie wiadomo czego. Spojrzałam na stolik obok. Stała na nim butelka wina, lecz była niemalże pusta. Już wszystko rozumiałam. One się po prostu upiły. Z tego wszystkiego mi też się chciało śmiać. Moja własna, rodzona matka się upiła. Widok bezcenny. W takich sytuacjach zastanawiam się, kto tu jest tak naprawdę dorosły.
    - Luke, mógłbyś zamówić dla nas taksówkę? – poprosiłam.
    - Jasne. Kto by pomyślał, że nasze matki się upiją. – Zaśmiał się pod nosem. Uśmiechnęłam się do niego. On poszedł zatelefonować, a ja podeszłam do pań.
    - No drogie panie, koniec imprezki. Czas iść do domu – powiedziałam i zabrałam im kieliszki, na co one zareagowały sprzeciwem.
    - Ale jeszcze wczesna pora skarbeczku. My się świetnie bawimy. – Ledwo wypowiedziała moja matka. A potem zaczęła się po prostu śmiać. Nie byłam przygotowana na taki widok w moim życiu.
    - Taksówka powinna być za dziesięć minut – oznajmił mi mój chłopak.
    - Dzięki. Pomóc ci z twoją matką czy dasz sobie radę? – spytałam.
    - Dam radę. Zaraz wracam. – Podszedł do swojej rodzicielki. – No mamuś, czas do łóżka. – Podniósł ją z kanapy, ale nie było łatwo, bo stawiała opór. W końcu przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł na górę do sypialni. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Powinniśmy to nagrać i pokazać im, jak otrzeźwieją. Przy okazji mielibyśmy na nie haczyk, gdyby nas się w przyszłości czepiały.
    Po chwili wrócił Luke.
    - Zasnęła. Nie było łatwo, ale dałem radę. – Usłyszałam trąbienie na dworze.
    - To pewnie nasza taksówka. – Poszłam do mamy i przy pomocy mojego chłopaka podniosłam ją z sofy. Podtrzymując ją udałam się do wyjścia. – Dzięki za dzisiejszy wieczór. Dobranoc. – Dałam mu buziaka w policzek i powolnym krokiem podeszłam do taksówki. Trochę minęło czasu, zanim udało mi się „zapakować” mamę do auta. Pomachałam jeszcze Luke’owi i zamknęłam za sobą drzwi. Podałam kierowcy adres i ruszyłyśmy do naszego domu.
    Po jakiś dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Mama przez całą drogę mamrotała coś pod nosem. To pierwszy raz, kiedy widziałam ją w takim stanie. Zapłaciłam za przejazd i pomogłam rodzicielce wyjść z pojazdu, gdyż sprawiało jej to duży problem. Było mi trochę ciężko, bo prawie całym ciężarem opierała się na mnie. Weszłyśmy do środka. Wchodzenie po schodach było kolejną trudnością. Gdy już znalazłyśmy się w sypialni mamy, położyłam ją na łóżku, poczułam wielką ulgę. Wyprostowałam się i coś mi strzeliło w plecach, jakby się nastawiło. Zdjęłam jej tylko buty i lekko ją przykryłam kołdrą. Momentalnie odpłynęła, zapewne to sprawka alkoholu. Złożyłam buziaka na jej policzku i poszłam do drzwi. Stanęłam jeszcze na chwilę i spojrzałam na nią. Oj mamuś – pomyślałam. Zgasiłam światło i wyszłam. Ja też byłam nieco zmęczona, więc wzięłam szybki prysznic i odpłynęłam do krainy snów.
    Przebudziłam się. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na zegarek. Co, już dwunasta? Ale mi się pospało – pomyślałam. Wstałam do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się, ziewając przy tym. Powoli postawiłam jedną nogę na podłodze, potem drugą i delikatnie zeszłam z łóżka. Mama – zaświeciło mi się światełko w głowie. Pomyślałam, że muszę sprawdzić co u niej. Momentalnie poszłam do jej pokoju. Lecz ku mojemu zdziwieniu nie zastałam jej tam. Udałam się więc na dół. Siedziała w salonie z laptopem, popijając przy tym jakiś napój.
    - Hej mamuś. Jak się czujesz po wczorajszej imprezce? – spytałam, lekko się śmiejąc.
    - A nawet dobrze. Obudziłam się wcześnie rano z bardzo bolącą głową. Wzięłam lek na kaca i teraz czuję się naprawdę dobrze. Wstyd mi, że musiałaś mnie widzieć w takim stanie – powiedziała.
    - Oj nie przejmuj się. Każdemu się zdarza. – Mrugnęłam do niej. W kuchni na stole stały gotowe kanapki. Sięgnęłam po talerz i nałożyłam sobie kilka. Zrobiłam herbatę i z zestawem śniadaniowym udałam się do mamy. Wzięłam łyk picia i postawiłam wszystko na stoliku. Chwyciłam jedną kanapkę w rękę i stanęłam za rodzicielką. Spojrzałam co porabia na komputerze. Zauważyłam otwartą stronę lotniczą.
    - Wybierasz się gdzieś? – Zadałam pytanie i wzięłam gryza, stając przed nią.
    - My się wybieramy – odpowiedziała.
    - Słucham? – zapytałam zdziwiona. – Ciekawe gdzie?
    - Do Polski kochanie – odparła ze spokojem.
    - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – Chyba mojej matce jeszcze nie wyparował alkohol z krwi. Skąd ona wzięła ten pomysł?
    - Nie Carly. Mówię całkiem poważnie.
    - Ale po co? I w ogóle skąd wzięłaś ten pomysł?
    - Rozmawiałam wczoraj z mamą Luke’a. No i opowiedziałam jej o swoje sytuacji. Podpowiedziała mi, żebym się trochę oderwała stąd. Bo mi to wszystko nie pozwala zapomnieć o ojcu.
    - To czemu nie pojedziesz sama? Nie chcę nigdzie jechać! Tutaj mam przyjaciół, właśnie zyskałam wspaniałego chłopaka i to z nimi chcę spędzić koniec wakacji -  powiedziałam nieco w złości. Po co ja mam tam jechać? Ona może sobie jechać i odpoczywać, ale ja tu zostaję.
   - Carly, to tylko cztery tygodnie.
   - Cztery!? Przecież ja za dwa tygodnie zaczynam szkołę! – Czy moja matka oszalała? Zostały mi dwa tygodnie wakacji, a ona chce jechać na cztery tygodnie do Polski. Nie chcę jechać, chcę zostać tu, z moimi znajomymi. Ona niech jedzie sama.
    - Masz cztery tygodnie. Dzwonili do mnie z twojej szkoły. Okazało się, że remont się trochę przedłużył i nie dadzą rady wyrobić się do rozpoczęcia roku. Więc macie przedłużone wakacje o dwa tygodnie. Ja dzwoniłam do pracy, no i załatwiłam sobie tyle czasu. Poza tym córciu, dawno nie widziałaś się z dziadkami. W ogóle dawno nie byłyśmy w Polsce. I tobie i mnie dobrze to zrobi. Nie złość się na mnie. Chcę się trochę stąd oderwać. Będąc w tym domu trudno mi zapomnieć o tym wszystkim – powiedziała.
    - Nie chcę nigdzie jechać. Jak chcesz, to jedź. Ja zostanę w domu.
    - Nie ma mowy. Nie zostawię cię samej. Jedziesz ze mną i koniec. To dla mnie ważne. Myślałam, że mnie rozumiesz.
    - Rozumiem. Tylko jak jest coś  dobrze w moim życiu, to zawsze musi coś być nie tak. Mogłaś ze mną skonsultować swoje plany, a nie decydować za mnie. – Zostawiłam śniadanie  i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Czemu wszystko musi być przeciwko mnie. Rozumiem, że mamie jest ciężko. Ja też przechodziłam przez zdradę i wiem jak to boli. Ale ja z tego powodu nigdzie nie wyjeżdżałam i mimo to dałam sobie radę. Po co mnie tam ciągnie? Jakby sama nie mogła pojechać. Nagle drzwi do mojego pokoju się uchyliły.
    - Carly nie denerwuj się na mnie. Twoje wsparcie jest mi potrzebne i będąc z tobą, będzie mi raźniej. To tylko cztery tygodnie. Przecież twoi znajomi ci nie uciekną. A tak przy okazji, wyjeżdżamy za dwa dni, czyli we wtorek. – Nie odezwałam się, więc po prostu wyszła. Jak ja wytrzymam bez moich przyjaciół i Luke’a cztery tygodnie. Będę za nimi strasznie tęsknić. Mała łza znalazła drogę na moim policzku. Chwyciłam telefon i napisałam do mojego chłopaka, Adama, Emmy i Mike’a  takiego samego smsa:

Musimy się spotkać.
Przyjdź do mnie jak najszybciej.

Wszyscy odpisali, że zaraz będą. Ułożyłam się na plecach i patrzyłam w sufit, czekając, aż się pojawią.
    Po jakiś piętnastu minutach zadzwonił dzwonek. Mama otworzyła i zaraz potem słyszałam jak wchodzi ktoś po schodach. W progu mojego pokoju stanęła cała czwórka.
    - Carly co się stało, że wezwałaś na wszystkich? Wszystko w porządku? –spytała moja przyjaciółka, podchodząc do mnie i tuląc mnie. Widziałam zdezorientowane i nieco przerażone miny wszystkich.
    - Po prostu chciałam się pożegnać  – powiedziałam.
    - Ale jak to pożegnać, co ty wygadujesz skarbie? – Tym razem głos zabrał Luke i przybliżył się do mnie.
    - Moja mama sobie wymyśliła, że na cztery tygodnie polecimy do Polski. Mówiłam jej, że nie chcę i że zostanę. Ale ona nie chciała się na to zgodzić. – Widziałam w oczach wszystkich ulgę.
    - Jeju, już myślałem, że coś się stało – odparł mój chłopak.
    - A nie stało? Cztery tygodnie bez was, ja będę strasznie tęsknić. To będzie dla mnie jak wieczność – powiedziałam, a moje oczy się zaszkliły. Podszedł do mnie Luke i objął moją twarz dłońmi.
    - Kochanie, to tylko cztery tygodnie. Przecież nie wyjeżdżasz tam na zawsze. My nie znikniemy, nie uciekniemy od ciebie. Wiadomo, że będziemy tęsknić, ale potem do nas wrócisz przecież. Może tobie wyjazd też dobrze zrobi. Miałaś trudny rok. – Pogłaskał mnie po policzku.
    - A wiadomo co strzeli do głowy mojej mamie. A jak zachce się jej zostać tam na zawsze? – spytałam.
    - To wtedy przyjedziemy po ciebie i cię wykradniemy – oznajmił Mike i lekko się zaśmiał. On to zawsze potrafi rozluźnić atmosferę.
    - Kiedy wyjeżdżasz? – spytał Adam.
    - We wtorek.
    - Będziemy tęsknić. Ale przynajmniej sobie odpoczniesz, no i twojej mamie to dobrze zrobi. Nie złość się na nią. Pomyśl o niej – powiedziała Emma i mnie przytuliła.
    - Kocham was – odparłam i zrobiliśmy grupowego przytulasa.
    Posiedzieliśmy jeszcze godzinę wszyscy razem, a potem zostałam tylko z Luke’iem. Mocno się w niego wtuliłam.
    - Będę za tobą tęsknić księżniczko – wyszeptał.
    - Ja za tobą też. – I zatopiłam się w jego ustach. Oddaliśmy w ten pocałunek dużo uczucia, gdyż nasze usta nie będą miały ze sobą długo styczności. Później niechętnie go odprowadziłam do drzwi. Nie chciałam go puszczać. Najchętniej zabrałabym go ze sobą. Gdy już zamknęłam za nim, poszłam do salonu. Siedziała w nim mama i oglądała telewizję. Emma miała rację, za bardzo naskoczyłam na nią. Powinnam ją wspierać, a nie jej jeszcze dowalać. Co ze mnie za córka. Po cichu podeszłam do niej od tyłu i objęłam ją za szyję.
    - Przepraszam mamo – powiedziałam. Ona przybliżyła swój policzek do mojego.
    - Nie masz za co córciu.  Ja też nie zachowałam się odpowiednio. Powinnam wcześniej porozmawiać z tobą o tym wyjeździe, a nie stawiać cię przed aktem dokonanym. Więc ja też przepraszam. – Wskoczyłam na kanapę obok niej i położyłam głowę na jej kolanach.
    - Obie postąpiłyśmy niewłaściwie. Zapomnijmy o tym. – Leżałam tak i oglądałam z nią telewizję, a ona głaskała mnie po głowie. Mam wspaniałą mamę.

Dzień wyjazdu

    Z walizkami czekałyśmy na odprawę samolotową. Poprosiłam moich przyjaciół i Luke’a, żeby nie przychodzili. Jeszcze bym się rozkleiła. Uważałam, że tak będzie lepiej. W końcu w głośnikach zaproszono do odprawy pasażerów naszego lotu. Wzięłyśmy swoje rzeczy i udałyśmy się w odpowiednie miejsce.
    Siedziałyśmy już w samolocie. Miałam miejsce przy oknie. Mogłam śmiało obserwować krajobraz za szybą. Stewardessa mówiła nam typowe i wszystkim znane formułki. Miałam wrażenie, że nikt jej nie słucha. Gdy zakończyła, wszyscy zapięli pasy. Po chwili ruszyliśmy i mogłam zobaczyć, jak koła odrywają się od powierzchni ziemi. Żegnaj Londynie. Widzimy się za miesiąc.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Hej. Dodałam rozdział dzień wcześniej. Jednak nie będzie 2 czy 3 rozdziałów jeszcze. To jest przedostatni. Postanowiłam dłużej tego nie przeciągać i przyśpieszyć koniec. Wiem, że to opowiadanie jest nudne, a jeden z komentarzy anonimowej czytelniczki jeszcze bardziej mnie o tym przekonał. Popchnął mnie do tego, żeby trochę to wszystko skrócić. I dziękuję jej, że była za mnę szczera. Wiem, że nic się tu już nie dzieje i wszystko wydaje się nudne. Sama to odczuwam. Dlatego jak nie chcecie, to nie czytajcie tego. Ja po prostu chcę zakończyć to opowiadanie tak jak sobie wymyśliłam. Nie liczcie na jakieś zakończenie z fajerwerkami. Pewnie to będzie jeden z kolejnych nudnych postów. Ale potem będzie już koniec tego opowiadania na wieki.
Mam tylko jedno pytanie. Czy chcecie, żeby w opowiadaniu pojawiła się jeszcze scena 18+ czy nie? 
No, więc za tydzień będzie ostatni rozdział. A za dwa tygodnie epilog. Potem dodam jeszcze post końcowy, gdzie będę chciała powiedzieć Wam parę słów.
Dobra, nie zanudzam już.
Do następnego, Wasza Maarit

20 komentarzy:

  1. Ten rozdział był całkiem fajny ;) I nie złość się ale to ja dodałam tamten komentarz :( później było mi strasznie głupio ale nic nie dało się już zrobić. Ja poprostu uwielbiam i uwielbiałam twoje opowiadanie a jak zaczęła się robić nudno i monotonnie. Nie sądziłam ,że przeze mnie zakończysz opowiadanie. Naprawdę bardzo mi przykro że Cię urazilam ;( Jak byś mogła to ta scenka +18 nie byłaby taka zła :*
    Przepraszam i pozdrawiam- twoja fanka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie złoszczę się. Ja cenię to, że ktoś potrafi mi szczerze powiedzieć co myśli :)
      Było mi trochę smutno, ale ja wiem, że moje opowiadanie się zaczyna robić nudne.
      Więc nie przejmuj się.
      To nie, że przez Ciebie kończę. Ty tylko pomogłaś mi podjąć decyzję o przyspieszeniu końca.
      Nie uraziłaś mnie, naprawdę. Dziękuję, że byłaś ze mną szczera.
      Nie masz za co przepraszać.
      Dzięki za komentarz i szczerość :]
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  2. Rozdział ciekawy i ten zwrot akcji z wybraniem się do Polski całkowicie mnie zaskoczył, tego się nie spodziewałem, reakcja Carly jest zrozumiała bo gdy w jej życiu zaczęło się coś układać to nie chciała by się od tego odrywać, wiadomo że rozstanie się z przyjaciółmi i chłopakiem na 4 tygodnie nie jest łatwe, jestem ciekawy co się wydarzy na tym pobycie w Polsce, no nic czekam na ostatni rozdział, a co do tej scenki +18 to jestem jak najbardziej na tak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że jeszcze mogłam Was czymś zaskoczyć.
      No Carly trochę zareagowała nerwowo, ale potem sobie wszystko przemyślała na spokojnie.
      Nie spodziewaj się jakiś fajerwerków podczas ich pobytu w Polsce.
      No to może pojawi się scenka 18 + :)
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
    2. Ok, już się niczego nie spodziewam, liczę tylko na ładne, szczęśliwe zakończenie

      Usuń
  3. Świetny ;D, tylko szkoda, że przed ostatni :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko ma swój koniec.
      Nie można wiecznie pisać opowiadania :)
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Siemka :D Fajny ten rozdział :) Dobrze, że mama Carly z mamą Luka się polubiły. Chyba się nawet zaprzyjaźnią. Ale najlepsze było to jak się obie upiły. Haha. Świetnie to napisałaś :D Bardzo mnie jednak zaskoczyłaś z tym nagłym wyjazdem do Polski, to muszę przyznać. Ciekawe, czy zmieni się coś po jej przyjeździe? A może obie z mamą zmienią plany i zostaną w Polsce na stałe? Nie, Carly nie zostawiła by Luka i przyjaciół! Miesiąc szybko zleci i pewnie wrócą do Londynu.
    Szkoda, że to już przedostatni rozdział. :/
    Ale ok to twoja decyzja.
    Bardzo ciekawa jestem zakończenia ;)
    Życze dużo weny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał.
      Może matki się zaprzyjaźnią. Wszystko jest na drodze do tego :)
      Z tym upiciem, to tak nagle wpadł mi pomysł. Chciałam dać taki zabawny moment :D
      Jak będzie, to się okaże :)
      No nadszedł czas na to opowiadanie. Nic nie trwa wiecznie...
      Dziękuję Ci za jak zawsze miły komentarz
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. Och, więc już zdecydowałaś, koniec opowiadania. Dobrze, szanuję tą decyzję, chociaż mam nadzieję, że zaczniesz pisać jakieś następne i dasz link. Co do rozdziału - upicie kobiet, bardzo dobry pomysł, a reakcja Carly na wyjazd całkowicie zrozumiała. Nie można być zawsze dla wszystkich. Też nie byłabym zachwycona takim obrotem sprawy. Wyjazd, duże zaskoczenie. No i oczywiście uroczy taniec w altance.
    Scena od 18 jeżeli ma być między Carlą a Lukem, to lepiej nie. Są ze sobą krótko, chyba za krótko, żeby już uprawiać ze sobą seks. Może lepiej zapamiętać ich miłość jako tą delikatną i uroczą, a nie namiętną i fizyczną?
    Będę tęsknić za poprawinie pisanymi zdaniami, małą liczbą błędów i wciągającą fabułą.
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano koniec, nic nie trwa wiecznie :)
      Może zacznę pisać coś nowego, jeszcze zobaczę.
      Ten pomysł z upiciem był spontaniczny :D
      Wyjazd miał być zaskoczeniem. A jeżeli mi się to udało, no to się cieszę.
      Dzięki za radę. W takim razie odpuszczę sobię tę scenę. Masz rację.
      Miło mi, że masz takie zdanie na temat mojego opowiadania.
      Dzięki za komentarz,
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award i The Versatile Blogger Award.

    Więcej informacji na:
    http://bezcelowe-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo Ci dziękuję. To miłe z Twojej strony :*

      Usuń
  7. Zapraszam na nowego bloga:
    zimowy-poranek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do takich informacji jest odpowiednia podstrona...

      Usuń
  8. Od zapraszania jest podstona "SPAM", ale ok.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej.
    Rozdział jak zawsze super.
    I przepraszam, że tak późno.
    Ulala, to nieźle sobie panie zabalowały. Ale dobrze że się polubiły.
    Eh. Do Polski? A myślałam, że pojadą do Roberta. Szkoda.
    Czytam następny ale nie obiecuję czy dodam rozdział dzisiaj.
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej.
      No cieszę się, że Ci się podobał.
      Nie masz za co przepraszać.
      Haha, Ano mamuśki zaszalały :D
      Wybacz, że Cię zawiodłam.
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń