UWAGA!! Nie chcesz czytać czy nie podoba Ci się opowiadanie, to nie czytaj. Przecież nie zmuszam do tego...
- Hej. – Przywitałam się z nim buziakiem w
policzek. – Mamo, to jest mój chłopak Luke. Luke, to jest moja mama. – Podali
sobie ręce.
- Miło mi panią poznać. Już wiem po kim
Carly zawdzięcza urodę – powiedział Luke, na co moja mama lekko się
zarumieniła.
- Mi również miło ciebie poznać. – Mój
chłopak wziął mnie za rękę i wszyscy razem udaliśmy się do jadalni. Na stole
stało już pełno dań. Zastanawiałam się kto to wszystko zje. Chwilę później w
pomieszczeniu pojawiła się pani domu.
- Oh witajcie. To jak sądzę mama Carly.
Cieszę się, że zgodziła się pani na kolację. A męża nie będzie? – spytała, na
co moja mama od razu posmutniała. Luke spojrzał wrogo na swoją rodzicielkę.
Najwidoczniej nie poinformował jej o naszej sytuacji.
- Ja i mąż się rozwodzimy. – Z trudem
odpowiedziała.
- Przykro mi. Przepraszam, nie wiedziałam. –
Kobiecie zrobiło się trochę głupio.
- Nic się nie stało. Przyniosłam szarlotkę,
to ulubione ciasto mojej córki. – Podała blachę gospodyni domu.
- Nie trzeba było, mamy tyle jedzenia.
- Nie lubię przychodzić do kogoś z pustymi
rękami – odparła mama.
- No dobrze. No to siadajcie do stołu, a ja
zaraz przyjdę, tylko pójdę po dzbanek z herbatą. – Jak powiedziała, tak też
zrobiła. My usiadłyśmy po jednej stronie stołu, zaś Luke i jego rodzicielka po
drugiej. Tyle smakowitości było na stole, że nie wiedziałam za co się wziąć.
Byliśmy już w komplecie. W końcu zdecydowałam się na warzywną sałatkę.
Przypominała mi Polskę, mama zawsze robiła taką na święta.
- Ma pani bardzo ładny dom. I widzę, że ma
pani takie samo zamiłowanie do gotowania jak ja – odezwała się moja
rodzicielka.
- Jaka pani? Rose jestem. – Podała jej
dłoń, na co moja mama odpowiedziała tym samym. – Miło mi, że podoba ci się mój
dom. Co do gotowania, to tak, kocham to robić. To takie, moje hobby. Odskocznia
od codzienności. – Uśmiechnęła się.
- Ja też kocham gotować. Pracuję w
restauracji.
- Naprawdę? No to super. Musisz świetnie
gotować… - Rozmawiały ze sobą jak nakręcone. Już się nawet nie przysłuchiwałam
ich rozmowie. Zresztą Luke też. Co chwilę obdarowywaliśmy się spojrzeniami.
Chciałam go przytulić i pocałować. Ale nie wypadało tak przy wszystkich.
- No to co? Teraz słodkie? – zaproponowała
matka mojego chłopaka. Wszyscy zgodnie powiedzieliśmy tak.
Po chwili mogłam kosztować mojego,
ulubionego ciasta. Uwielbiam szarlotkę, od zawsze kojarzyła mi się z domem i
ciepłem.
- Mmm, pyszne ciasto proszę pani –
powiedział Luke.
- Dziękuję, cieszę się, że ci smakuje.
Zjedliśmy i pani domu zaczęła zbierać
naczynia. Zaproponowałam jej pomoc, lecz tak jak ostatnio mi odmówiła.
- Idźcie do pokoju Luke’a czy do ogrodu.
Pewnie macie dość naszego towarzystwa. – Zaśmiała się. – A my sobie pogadamy. –
Pokazała ręką na moją mamę. Luke wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę
ogrodu. Na dworze już lekko pociemniało. Powietrze było przyjemne, dzięki
lekkiemu wiaterkowi. Puściłam dłoń mojego chłopaka i zaczęłam oglądać jego
podwórko. Trawa była jakby idealnie ścięta. Z boku było małe oczko wodne, a
przy nim altanka. Chciałam pójść w jej kierunku, lecz zostałam zatrzymana. Silne
ręce Luke’a objęły mnie wokół talii, a następnie odwróciły w jego stronę.
- Dłużej już nie wytrzymam. – Nie zdążyłam
nic odpowiedzieć, bo jego miękkie wargi znalazły swoje miejsce na moich. Złożył
delikatny, pełen czułości pocałunek, który po chwili stał się namiętny. Nasze
języki tańczyły dobrze im znaną choreografię. Moje serce biło jak szalone, a
ciepło rozlało się po mnie całej. Gdy odsunął się ode mnie, poczułam nagły
chłód, taką pustkę. Znów złączył nasze dłonie i poprowadził do altanki.
Usiedliśmy na ławeczce i od razu wtuliłam się w jego tors. Wcześniejsze ciepło
powróciło.
- Pięknie dziś wyglądasz księżniczko. –
Wyszeptał mi do ucha.
- Ty też seksownie wyglądasz mój rycerzu –
powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Siedzieliśmy w ciszy, lecz nie
krępującej, a przyjemnej.
Po jakimś czasie Luke włączył muzykę w
telefonie i położył komórkę obok mnie, na ławce.
- Czy mogę prosić piękną panią do tańca? –
spytał, wystawiając w moją stronę dłoń. Mówił to tak, jak jakiś książę z
filmów. Chciało mi się śmiać, ale z trudem się powstrzymywałam. Postanowiłam
odpowiedzieć mu w takim samym stylu.
- Będę zaszczycona – odparłam, lekko
chichocząc. Chwyciłam jego rękę i chwilę później znajdowaliśmy się na środku
altanki. Oplotłam rękami jego szyję, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Głowę
położyłam na jego torsie i po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki.
Naszą miłą chwilę przerwał głośny śmiech,
dochodzący z wnętrza domu. Popatrzeliśmy na siebie zdezorientowani i zaraz
potem ruszyliśmy w stronę wcześniej słyszanych odgłosów. Weszliśmy do salonu, a
na kanapie siedziała moja matka i Luke’a. Śmiały się z nie wiadomo czego.
Spojrzałam na stolik obok. Stała na nim butelka wina, lecz była niemalże pusta.
Już wszystko rozumiałam. One się po prostu upiły. Z tego wszystkiego mi też się
chciało śmiać. Moja własna, rodzona matka się upiła. Widok bezcenny. W takich
sytuacjach zastanawiam się, kto tu jest tak naprawdę dorosły.
- Luke, mógłbyś zamówić dla nas taksówkę? –
poprosiłam.
- Jasne. Kto by pomyślał, że nasze matki
się upiją. – Zaśmiał się pod nosem. Uśmiechnęłam się do niego. On poszedł
zatelefonować, a ja podeszłam do pań.
- No drogie panie, koniec imprezki. Czas
iść do domu – powiedziałam i zabrałam im kieliszki, na co one zareagowały
sprzeciwem.
- Ale jeszcze wczesna pora skarbeczku. My
się świetnie bawimy. – Ledwo wypowiedziała moja matka. A potem zaczęła się po
prostu śmiać. Nie byłam przygotowana na taki widok w moim życiu.
- Taksówka powinna być za dziesięć minut –
oznajmił mi mój chłopak.
- Dzięki. Pomóc ci z twoją matką czy dasz
sobie radę? – spytałam.
- Dam radę. Zaraz wracam. – Podszedł do
swojej rodzicielki. – No mamuś, czas do łóżka. – Podniósł ją z kanapy, ale nie
było łatwo, bo stawiała opór. W końcu przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł
na górę do sypialni. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Powinniśmy to
nagrać i pokazać im, jak otrzeźwieją. Przy okazji mielibyśmy na nie haczyk,
gdyby nas się w przyszłości czepiały.
Po chwili wrócił Luke.
- Zasnęła. Nie było łatwo, ale dałem radę.
– Usłyszałam trąbienie na dworze.
- To pewnie nasza taksówka. – Poszłam do
mamy i przy pomocy mojego chłopaka podniosłam ją z sofy. Podtrzymując ją udałam
się do wyjścia. – Dzięki za dzisiejszy wieczór. Dobranoc. – Dałam mu buziaka w
policzek i powolnym krokiem podeszłam do taksówki. Trochę minęło czasu, zanim
udało mi się „zapakować” mamę do auta. Pomachałam jeszcze Luke’owi i zamknęłam
za sobą drzwi. Podałam kierowcy adres i ruszyłyśmy do naszego domu.
Po jakiś dziesięciu minutach byłyśmy na
miejscu. Mama przez całą drogę mamrotała coś pod nosem. To pierwszy raz, kiedy
widziałam ją w takim stanie. Zapłaciłam za przejazd i pomogłam rodzicielce
wyjść z pojazdu, gdyż sprawiało jej to duży problem. Było mi trochę ciężko, bo
prawie całym ciężarem opierała się na mnie. Weszłyśmy do środka. Wchodzenie po
schodach było kolejną trudnością. Gdy już znalazłyśmy się w sypialni mamy, położyłam ją na łóżku, poczułam wielką ulgę. Wyprostowałam się i coś mi
strzeliło w plecach, jakby się nastawiło. Zdjęłam jej tylko buty i lekko ją
przykryłam kołdrą. Momentalnie odpłynęła, zapewne to sprawka alkoholu. Złożyłam
buziaka na jej policzku i poszłam do drzwi. Stanęłam jeszcze na chwilę i
spojrzałam na nią. Oj mamuś –
pomyślałam. Zgasiłam światło i wyszłam. Ja też byłam nieco zmęczona, więc
wzięłam szybki prysznic i odpłynęłam do krainy snów.
Przebudziłam się. Otworzyłam jedno oko i
spojrzałam na zegarek. Co, już dwunasta?
Ale mi się pospało – pomyślałam. Wstałam do pozycji siedzącej i
przeciągnęłam się, ziewając przy tym. Powoli postawiłam jedną nogę na podłodze,
potem drugą i delikatnie zeszłam z łóżka. Mama
– zaświeciło mi się światełko w głowie. Pomyślałam, że muszę sprawdzić co u
niej. Momentalnie poszłam do jej pokoju. Lecz ku mojemu zdziwieniu nie zastałam
jej tam. Udałam się więc na dół. Siedziała w salonie z laptopem, popijając przy
tym jakiś napój.
- Hej mamuś. Jak się czujesz po wczorajszej
imprezce? – spytałam, lekko się śmiejąc.
- A nawet dobrze. Obudziłam się wcześnie
rano z bardzo bolącą głową. Wzięłam lek na kaca i teraz czuję się naprawdę
dobrze. Wstyd mi, że musiałaś mnie widzieć w takim stanie – powiedziała.
- Oj nie przejmuj się. Każdemu się zdarza.
– Mrugnęłam do niej. W kuchni na stole stały gotowe kanapki. Sięgnęłam po
talerz i nałożyłam sobie kilka. Zrobiłam herbatę i z zestawem śniadaniowym
udałam się do mamy. Wzięłam łyk picia i postawiłam wszystko na stoliku. Chwyciłam jedną kanapkę w rękę i stanęłam za rodzicielką. Spojrzałam co porabia na komputerze.
Zauważyłam otwartą stronę lotniczą.
- Wybierasz się gdzieś? – Zadałam pytanie i
wzięłam gryza, stając przed nią.
- My się wybieramy – odpowiedziała.
- Słucham? – zapytałam zdziwiona. – Ciekawe
gdzie?
- Do Polski kochanie – odparła ze spokojem.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – Chyba
mojej matce jeszcze nie wyparował alkohol z krwi. Skąd ona wzięła ten pomysł?
- Nie Carly. Mówię całkiem poważnie.
- Ale po co? I w ogóle skąd wzięłaś ten pomysł?
- Rozmawiałam wczoraj z mamą Luke’a. No i
opowiedziałam jej o swoje sytuacji. Podpowiedziała mi, żebym się trochę
oderwała stąd. Bo mi to wszystko nie pozwala zapomnieć o ojcu.
-
To czemu nie pojedziesz sama? Nie chcę nigdzie jechać! Tutaj mam przyjaciół,
właśnie zyskałam wspaniałego chłopaka i to z nimi chcę spędzić koniec wakacji
- powiedziałam nieco w złości. Po co ja
mam tam jechać? Ona może sobie jechać i odpoczywać, ale ja tu zostaję.
-
Carly, to tylko cztery tygodnie.
-
Cztery!? Przecież ja za dwa tygodnie zaczynam szkołę! – Czy moja matka
oszalała? Zostały mi dwa tygodnie wakacji, a ona chce jechać na cztery tygodnie
do Polski. Nie chcę jechać, chcę zostać tu, z moimi znajomymi. Ona niech jedzie
sama.
-
Masz cztery tygodnie. Dzwonili do mnie z twojej szkoły. Okazało się, że remont
się trochę przedłużył i nie dadzą rady wyrobić się do rozpoczęcia roku. Więc macie
przedłużone wakacje o dwa tygodnie. Ja dzwoniłam do pracy, no i załatwiłam
sobie tyle czasu. Poza tym córciu, dawno nie widziałaś się z dziadkami. W ogóle
dawno nie byłyśmy w Polsce. I tobie i mnie dobrze to zrobi. Nie złość się na
mnie. Chcę się trochę stąd oderwać. Będąc w tym domu trudno mi zapomnieć o tym
wszystkim – powiedziała.
-
Nie chcę nigdzie jechać. Jak chcesz, to jedź. Ja zostanę w domu.
-
Nie ma mowy. Nie zostawię cię samej. Jedziesz ze mną i koniec. To dla mnie
ważne. Myślałam, że mnie rozumiesz.
-
Rozumiem. Tylko jak jest coś dobrze w
moim życiu, to zawsze musi coś być nie tak. Mogłaś ze mną skonsultować swoje
plany, a nie decydować za mnie. – Zostawiłam śniadanie i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku. Czemu wszystko musi być przeciwko mnie. Rozumiem, że
mamie jest ciężko. Ja też przechodziłam przez zdradę i wiem jak to boli. Ale ja
z tego powodu nigdzie nie wyjeżdżałam i mimo to dałam sobie radę. Po co mnie
tam ciągnie? Jakby sama nie mogła pojechać. Nagle drzwi do mojego pokoju się
uchyliły.
-
Carly nie denerwuj się na mnie. Twoje wsparcie jest mi potrzebne i będąc z
tobą, będzie mi raźniej. To tylko cztery tygodnie. Przecież twoi znajomi ci nie
uciekną. A tak przy okazji, wyjeżdżamy za dwa dni, czyli we wtorek. – Nie
odezwałam się, więc po prostu wyszła. Jak ja wytrzymam bez moich przyjaciół i
Luke’a cztery tygodnie. Będę za nimi strasznie tęsknić. Mała łza znalazła drogę
na moim policzku. Chwyciłam telefon i napisałam do mojego chłopaka, Adama, Emmy
i Mike’a takiego samego smsa:
Musimy się spotkać.
Przyjdź do mnie jak
najszybciej.
Wszyscy odpisali, że zaraz będą. Ułożyłam
się na plecach i patrzyłam w sufit, czekając, aż się pojawią.
Po
jakiś piętnastu minutach zadzwonił dzwonek. Mama otworzyła i zaraz potem
słyszałam jak wchodzi ktoś po schodach. W progu mojego pokoju stanęła cała
czwórka.
-
Carly co się stało, że wezwałaś na wszystkich? Wszystko w porządku? –spytała
moja przyjaciółka, podchodząc do mnie i tuląc mnie. Widziałam zdezorientowane i
nieco przerażone miny wszystkich.
-
Po prostu chciałam się pożegnać –
powiedziałam.
-
Ale jak to pożegnać, co ty wygadujesz skarbie? – Tym razem głos zabrał Luke i
przybliżył się do mnie.
-
Moja mama sobie wymyśliła, że na cztery tygodnie polecimy do Polski. Mówiłam
jej, że nie chcę i że zostanę. Ale ona nie chciała się na to zgodzić. –
Widziałam w oczach wszystkich ulgę.
-
Jeju, już myślałem, że coś się stało – odparł mój chłopak.
-
A nie stało? Cztery tygodnie bez was, ja będę strasznie tęsknić. To będzie dla
mnie jak wieczność – powiedziałam, a moje oczy się zaszkliły. Podszedł do mnie
Luke i objął moją twarz dłońmi.
-
Kochanie, to tylko cztery tygodnie. Przecież nie wyjeżdżasz tam na zawsze. My
nie znikniemy, nie uciekniemy od ciebie. Wiadomo, że będziemy tęsknić, ale
potem do nas wrócisz przecież. Może tobie wyjazd też dobrze zrobi. Miałaś
trudny rok. – Pogłaskał mnie po policzku.
-
A wiadomo co strzeli do głowy mojej mamie. A jak zachce się jej zostać tam na
zawsze? – spytałam.
- To wtedy przyjedziemy po ciebie i cię
wykradniemy – oznajmił Mike i lekko się zaśmiał. On to zawsze potrafi rozluźnić
atmosferę.
- Kiedy wyjeżdżasz? – spytał Adam.
- We wtorek.
-
Będziemy tęsknić. Ale przynajmniej sobie odpoczniesz, no i twojej mamie to
dobrze zrobi. Nie złość się na nią. Pomyśl o niej – powiedziała Emma i mnie
przytuliła.
-
Kocham was – odparłam i zrobiliśmy grupowego przytulasa.
Posiedzieliśmy jeszcze godzinę wszyscy razem, a potem zostałam tylko z
Luke’iem. Mocno się w niego wtuliłam.
-
Będę za tobą tęsknić księżniczko – wyszeptał.
-
Ja za tobą też. – I zatopiłam się w jego ustach. Oddaliśmy w ten pocałunek dużo
uczucia, gdyż nasze usta nie będą miały ze sobą długo styczności. Później
niechętnie go odprowadziłam do drzwi. Nie chciałam go puszczać. Najchętniej
zabrałabym go ze sobą. Gdy już zamknęłam za nim, poszłam do salonu. Siedziała w
nim mama i oglądała telewizję. Emma miała rację, za bardzo naskoczyłam na nią.
Powinnam ją wspierać, a nie jej jeszcze dowalać. Co ze mnie za córka. Po cichu
podeszłam do niej od tyłu i objęłam ją za szyję.
-
Przepraszam mamo – powiedziałam. Ona przybliżyła swój policzek do mojego.
-
Nie masz za co córciu. Ja też nie
zachowałam się odpowiednio. Powinnam wcześniej porozmawiać z tobą o tym
wyjeździe, a nie stawiać cię przed aktem dokonanym. Więc ja też przepraszam. –
Wskoczyłam na kanapę obok niej i położyłam głowę na jej kolanach.
-
Obie postąpiłyśmy niewłaściwie. Zapomnijmy o tym. – Leżałam tak i oglądałam z
nią telewizję, a ona głaskała mnie po głowie. Mam wspaniałą mamę.
Dzień wyjazdu
Z walizkami czekałyśmy na odprawę samolotową. Poprosiłam moich
przyjaciół i Luke’a, żeby nie przychodzili. Jeszcze bym się rozkleiła.
Uważałam, że tak będzie lepiej. W końcu w głośnikach zaproszono do odprawy
pasażerów naszego lotu. Wzięłyśmy swoje rzeczy i udałyśmy się w odpowiednie
miejsce.
Siedziałyśmy już w samolocie. Miałam miejsce przy oknie. Mogłam śmiało
obserwować krajobraz za szybą. Stewardessa mówiła nam typowe i wszystkim znane
formułki. Miałam wrażenie, że nikt jej nie słucha. Gdy zakończyła, wszyscy
zapięli pasy. Po chwili ruszyliśmy i mogłam zobaczyć, jak koła odrywają się od
powierzchni ziemi. Żegnaj Londynie. Widzimy się za miesiąc.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Hej. Dodałam rozdział dzień wcześniej. Jednak nie będzie 2 czy 3 rozdziałów jeszcze. To jest przedostatni. Postanowiłam dłużej tego nie przeciągać i przyśpieszyć koniec. Wiem, że to opowiadanie jest nudne, a jeden z komentarzy anonimowej czytelniczki jeszcze bardziej mnie o tym przekonał. Popchnął mnie do tego, żeby trochę to wszystko skrócić. I dziękuję jej, że była za mnę szczera. Wiem, że nic się tu już nie dzieje i wszystko wydaje się nudne. Sama to odczuwam. Dlatego jak nie chcecie, to nie czytajcie tego. Ja po prostu chcę zakończyć to opowiadanie tak jak sobie wymyśliłam. Nie liczcie na jakieś zakończenie z fajerwerkami. Pewnie to będzie jeden z kolejnych nudnych postów. Ale potem będzie już koniec tego opowiadania na wieki.
Mam tylko jedno pytanie. Czy chcecie, żeby w opowiadaniu pojawiła się jeszcze scena 18+ czy nie?
No, więc za tydzień będzie ostatni rozdział. A za dwa tygodnie epilog. Potem dodam jeszcze post końcowy, gdzie będę chciała powiedzieć Wam parę słów.
Dobra, nie zanudzam już.
Do następnego, Wasza Maarit
Ten rozdział był całkiem fajny ;) I nie złość się ale to ja dodałam tamten komentarz :( później było mi strasznie głupio ale nic nie dało się już zrobić. Ja poprostu uwielbiam i uwielbiałam twoje opowiadanie a jak zaczęła się robić nudno i monotonnie. Nie sądziłam ,że przeze mnie zakończysz opowiadanie. Naprawdę bardzo mi przykro że Cię urazilam ;( Jak byś mogła to ta scenka +18 nie byłaby taka zła :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam i pozdrawiam- twoja fanka :D
Nie złoszczę się. Ja cenię to, że ktoś potrafi mi szczerze powiedzieć co myśli :)
UsuńByło mi trochę smutno, ale ja wiem, że moje opowiadanie się zaczyna robić nudne.
Więc nie przejmuj się.
To nie, że przez Ciebie kończę. Ty tylko pomogłaś mi podjąć decyzję o przyspieszeniu końca.
Nie uraziłaś mnie, naprawdę. Dziękuję, że byłaś ze mną szczera.
Nie masz za co przepraszać.
Dzięki za komentarz i szczerość :]
Buziaki, Maarit :*
Rozdział ciekawy i ten zwrot akcji z wybraniem się do Polski całkowicie mnie zaskoczył, tego się nie spodziewałem, reakcja Carly jest zrozumiała bo gdy w jej życiu zaczęło się coś układać to nie chciała by się od tego odrywać, wiadomo że rozstanie się z przyjaciółmi i chłopakiem na 4 tygodnie nie jest łatwe, jestem ciekawy co się wydarzy na tym pobycie w Polsce, no nic czekam na ostatni rozdział, a co do tej scenki +18 to jestem jak najbardziej na tak :D
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że jeszcze mogłam Was czymś zaskoczyć.
UsuńNo Carly trochę zareagowała nerwowo, ale potem sobie wszystko przemyślała na spokojnie.
Nie spodziewaj się jakiś fajerwerków podczas ich pobytu w Polsce.
No to może pojawi się scenka 18 + :)
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*
Ok, już się niczego nie spodziewam, liczę tylko na ładne, szczęśliwe zakończenie
UsuńHaha. Spoczko :D
UsuńŚwietny ;D, tylko szkoda, że przed ostatni :/
OdpowiedzUsuńWszystko ma swój koniec.
UsuńNie można wiecznie pisać opowiadania :)
Buziaki, Maarit :*
Siemka :D Fajny ten rozdział :) Dobrze, że mama Carly z mamą Luka się polubiły. Chyba się nawet zaprzyjaźnią. Ale najlepsze było to jak się obie upiły. Haha. Świetnie to napisałaś :D Bardzo mnie jednak zaskoczyłaś z tym nagłym wyjazdem do Polski, to muszę przyznać. Ciekawe, czy zmieni się coś po jej przyjeździe? A może obie z mamą zmienią plany i zostaną w Polsce na stałe? Nie, Carly nie zostawiła by Luka i przyjaciół! Miesiąc szybko zleci i pewnie wrócą do Londynu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już przedostatni rozdział. :/
Ale ok to twoja decyzja.
Bardzo ciekawa jestem zakończenia ;)
Życze dużo weny!
Pozdrawiam :*
Cieszę się, że Ci się podobał.
UsuńMoże matki się zaprzyjaźnią. Wszystko jest na drodze do tego :)
Z tym upiciem, to tak nagle wpadł mi pomysł. Chciałam dać taki zabawny moment :D
Jak będzie, to się okaże :)
No nadszedł czas na to opowiadanie. Nic nie trwa wiecznie...
Dziękuję Ci za jak zawsze miły komentarz
Buziaki, Maarit :*
Cieszę się :]
OdpowiedzUsuńOch, więc już zdecydowałaś, koniec opowiadania. Dobrze, szanuję tą decyzję, chociaż mam nadzieję, że zaczniesz pisać jakieś następne i dasz link. Co do rozdziału - upicie kobiet, bardzo dobry pomysł, a reakcja Carly na wyjazd całkowicie zrozumiała. Nie można być zawsze dla wszystkich. Też nie byłabym zachwycona takim obrotem sprawy. Wyjazd, duże zaskoczenie. No i oczywiście uroczy taniec w altance.
OdpowiedzUsuńScena od 18 jeżeli ma być między Carlą a Lukem, to lepiej nie. Są ze sobą krótko, chyba za krótko, żeby już uprawiać ze sobą seks. Może lepiej zapamiętać ich miłość jako tą delikatną i uroczą, a nie namiętną i fizyczną?
Będę tęsknić za poprawinie pisanymi zdaniami, małą liczbą błędów i wciągającą fabułą.
Pozdrawiam i ściskam.
Ano koniec, nic nie trwa wiecznie :)
UsuńMoże zacznę pisać coś nowego, jeszcze zobaczę.
Ten pomysł z upiciem był spontaniczny :D
Wyjazd miał być zaskoczeniem. A jeżeli mi się to udało, no to się cieszę.
Dzięki za radę. W takim razie odpuszczę sobię tę scenę. Masz rację.
Miło mi, że masz takie zdanie na temat mojego opowiadania.
Dzięki za komentarz,
Buziaki, Maarit :*
Zostałaś nominowana do Liebster Award i The Versatile Blogger Award.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na:
http://bezcelowe-marzenia.blogspot.com/
Ojej, bardzo Ci dziękuję. To miłe z Twojej strony :*
UsuńZapraszam na nowego bloga:
OdpowiedzUsuńzimowy-poranek.blogspot.com
Do takich informacji jest odpowiednia podstrona...
UsuńOd zapraszania jest podstona "SPAM", ale ok.
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super.
I przepraszam, że tak późno.
Ulala, to nieźle sobie panie zabalowały. Ale dobrze że się polubiły.
Eh. Do Polski? A myślałam, że pojadą do Roberta. Szkoda.
Czytam następny ale nie obiecuję czy dodam rozdział dzisiaj.
Buziaki <3
Hej.
UsuńNo cieszę się, że Ci się podobał.
Nie masz za co przepraszać.
Haha, Ano mamuśki zaszalały :D
Wybacz, że Cię zawiodłam.
Dzięki za komentarz.
Buziaki, Maarit :*